22. Pieprzyć to co on lubi

1K 57 18
                                    


Wendy POV
~~~~~~~~~~

Strasznie bolał mnie brzuch. Pewnie gdy spałyśmy wstrzyknęli nam coś w szyje, tak jak codziennie od 7 dni. Trucizne. Tak podpowiadał mi umysł. Tylko, że ta trucizna była dziwna. Katherine znała się na czarnej magii, stworzyła nieznaną mi recepturę. Ciotka mi kiedyś mówiła, że istnieje Księga zaklęć zakazanych, być może z niej korzysta Katherine. Ta księga znajdowała się w pokoju Petera, gdy badałam u niego biblioteczkę kazał mi jej nie dotykać, miała dla niego znaczenie.
- Musimy się stąd wydostać. - zerknęłam na sznury, którymi nas tutaj przytwierdzono
- No co ty Darling, całkiem tu miło. - prychnął Dzwoneczek. Westchnęłam i spojrzałam na nią poważnie.
- Czemu mnie tak nienawidzisz? - posłała mi zdziwione spojrzenie
- Chronię Petera od dziecka, takie mam zadanie jako wróżka. Chronie go i bronie przed niebezpieczeństwami. Nie podobasz mi się WENDY. - podkreśliła moje imię - pojawiłaś się tu znikąd, a Peter załatwia ci już mieszkanie i zapewne teraz obmyśla plan jak cie stąd wydostać. Nic nie dzieje się bez przyczyny, nie sądze żebyś znalazła się tu bez powodu.
- Mówił, że umie o siebie zadbać.
- Ci, którzy nam tak mówią najbardziej potrzebują pomocy. - zerknęła na mnie
- Myślisz, że chce go skrzywdzić?
- Możliwe. Nie chcę, żeby ktoś go znowu zranił. Może teraz widzisz go jako samolubnego kretyna, ale kiedy rozstał się z Katherine był załamany.
- Ja nie...- chciałam coś powiedzieć, ale przerwało mi otwarcie się drzwi. Zamilkłyśmy posyłając sobie ostatnie spojrzenia.
- Mam nadzieję, że trucizna wchłonęła się do waszych zgniłych organizmów. - powiedziała Katherine kucając przy Dzwoneczku. Zaczął się szarpać na co Katherine gorzko się zaśmiała.
- Ktoś tu próbuje walczyć.
- To dziwne. - powiedziałam na głos choć wcale nie to miałam na celu
Katherine posłała mi pytające spojrzenie więc postanowiłam rozwinąć swoją wypowiedź
- Na początku stworzenia Nibylandii powstała Księga zaklęć zakazanych. Znajdywały się tam zaklęcia wyłącznie czarnej magii, zakazane w prawie Nibylandii. Nieosiągalne dla praktykującego czarownika/czarownicy. Zaklęcia działały tylko dla czarownic genetycznych. Twoja matka musiala być potężną czarownicą. Jedną z pierwszych. Księga była w pokoju Petera. Miałaś zaplanowany cały ten związek. Od początku twoim zamiarem było zabranie księgi z pokoju Petera. Chciałaś się do niego zbliżyć by przejąć księge. Gdy ją zabrałaś po prostu uciekłaś raniąc jego serce. Jednak nie zauważyłaś jednego szczegółu, żeby zaklęcia działały potrzebujesz serca, serca władcy Nibylandii. Nazywasz Petera głupim, ale to ty byłaś na tyle nieuważna, że umknął ci jeden szczegół, nawet dwa bo chcąc nie chcąc, zabrałaś z pokoju Petera nieodpowiednią księge. Twoja księga jest fałszywką, Peter przewidział, że czarownice takie jak ty, mieszańce będą chciały zabrać mu coś co krwią przysiągł chronić. Ugoda z Czarnobrodym była tylko przykrywką.
Katherine przykucnęła przy mnie i spojrzała mi w oczy. Były czerwone, wściekłe i gotowe do ataku.
- Nie doceniałam cię, Wendy. Roszyfrowałaś mój plan. Brawo. - przewróciła oczami i zaczęła badać moją szyję.
- Czujesz teraz nad nami władzę, potęge bo siedzimy tu skute, a ty z łatwością nam coś wstrzykujesz, ale wiedz, że jak stąd wyjde to cię udusze, własnymi rękami. Wcale nie dlatego, że zraniłaś Petera tylko dlatego, że uważasz się za kogoś lepszego, a wcale nie jesteś tym za kogo się uważasz. Potęgi nie da się udawać Katherine. Ją trzeba mieć. - syknęłam
Katherine spojrzała na mnie złowrogo
- Brzydzisz mnie Wendy Darling. Brzydzisz mnie swoją nadzieją i radością.
- Przynajmniej ja ją mam. - powiedziałam mając na myśli nadzieję
- Czujesz teraz nadzieję? Minął już tydzień, a Petera tu nie ma. Czujesz nadzieję wiedząc, że twój organizm powoli się psuje? Tak, Wendy. Nie czujesz nadziei. Czujesz coś co uważasz za nadzieję ale to nie to uczucie. Czujesz bezradność i oczekujesz ratunku.
- Peter tu przyjdzie i mnie uratuje.
- Iluzja nie zna granic. - powiedziała patrząc na strzykawkę w swojej ręce - Powiem ci sekret Darling, bo nawet zaczęłam cię szanować. - przybliżyła się do mnie i szepnęła mi w ucho - nadzieja nie istnieje. Wymordowano mi całą rodzinę i pozbawiono mocy, zmieniono nazwisko, a ja wciąż miałam nadzieję. Po czasie zaakceptowałam śmierć i stratę. Nie pozbyłam się bólu, zaakceptowałam go. Jak to zrobisz to będzie mniej boleć. Dlaczego ci to mówię? - odsunęła się ode mnie - bo twoi rodzice też umarli i doskonale wiem co czujesz.
- Wierzę w dobro.
Katherine zaśmiała się
- Nibylandia to nie wesoła kraina z słodkimi chłopcami i małymi króliczkami. - powiedziała i wstrzyknęła mi coś w szyję. Krzyknęłam głośno, a po chwili poczułam lekkość. Spojrzałam na ręce, były całe we krwi.
- Co...co się ze mną dzieje?
- To o czym wam mówiłam. Trucizna się wchłania. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko
- Dlaczego moje moce nie działają?
Nie odezwała się, po prostu wyszła. Z moich oczów zaczęły lecieć szkarłatne łzy, dlaczego Peter nas nie ratuje? Może on wcale nie chce?
- Spróbuje coś wymyślić. - ciszę przerwał Dzwoneczek. Spojrzałam na nią beznamiętnie. Straciłam już nadzieję, przestałam wierzyć.
Dzwoneczek zaczeła walczyć z krzesłem, ale jej się nie udało. Czego się spodziewałam? Nie wiem. Wygląda na to, że zginę tutaj. Chciałabym chociaż zobaczyć Petera i powiedzieć mu, że sprzyjało mi jego towarzystwo, czasem. To prawda, czasem był irytujący i zachował się jak kretyn, ale go lubiłam. Dzięki niemu czułam się doceniona. "Dziękuje, że jesteś Peter" - pomyślałam i zamknęłam oczy, chyba przestałam oddychać.

Peter POV
~~~~~~~~

Nieźle się tutaj urządzili. Nie sądziłem, że mają tu pieprzoną baze.
- Podziwiasz luksusy? - zaśmiała się Meis
- Podziwiam coś co zaraz z uśmiechem na twarzy zniszczę.
- Musimy się spieszyć Peter. Może być za późno. - spojrzałem na jej twarz. Nie byłem w stanie pomyśleć co by było gdybym zobaczył nieżywą Darling.
- Gotowa na rzeź?
- Zawsze i wszędzie.
Zaczęliśmy od strzelców na drzewach. Swoją drogą co oni tu do cholery robią. Meis rzuciła w nich nożami. Następnie ukryliśmy się za statkiem i zaczęliśmy obserwować wszystko z bliska.
- Co widzisz? - spytałem
- Dużo klatek. Widzę chłopców, nie widzę Dzwoneczka i Wendy, nawet Felixa. Muszą być w środku.
- Broń?
- Mają pułapki i dużo broni. Strzały z werbeną i dużo pistoletów. Czarnobrody chyba dobrze się bawił na Ziemi. - prychnęła - Zabiję tego pirata co odwróci ich uwagę, a my dostaniemy się do środka. - wskazała na pirata i rzuciła w niego nożem. - znikamy! - krzyknęła i szybko wtargnęliśmy do środka. Było tu mrocznie. Mieli tu pieprzone więzienie! Wszędzie były klatki z jakimiś ludźmi w środku. Wzdrygnąłem się. Nawet nie chcę wiedzieć co z nimi wszystkimi robią.
Meis spojrzała na mnie zaniepokojona
- Wygląda na to, że podawają im trucizny.
- Czy to znaczy, że oni....
- Nie myśl tak Peter. - przytuliła się do mnie - ona napewno żyje.
- Żyje i ma się dobrze. - usłyszałyśmy za sobą. Meis zacisnęła szczęke.
- Persefona. - przyjęła na twarz sztuczny uśmiech - zgubiłaś się?
- Mi też miło cię widzieć Meis.
- Oh, nie powiedziałam, że miło cię widzieć. Mogę ją zabić? - powiedziała Meis wyciągając noże
- Nie, Meis. Pomoże nam znaleźć Wendy. - szepnąłem do niej
- Masz plan?
- Mam. - szepnąłem - jest obrzydliwy. - powiedziałem i podeszłem do Persefony. Nachyliłem się i powoli ją pocałowałem.
- Myślałam, że to ja jestem głupia. - mruknęła Meis
Odsunąłem się od Persefony
- Możemy to powtórzyć?
- Nie! - krzyknąłem kaszląc - nie. - powiedziałem spokojnie - powtórzymy jak doprowadzisz nas do Wendy.
- A co jeśli się nie zgodzę?
- Bum! - krzyknęła Meis dramatycznie - Biedna Persefona leży na ziemi i się wykrwawia.
- Pomogę. - zaczęła prowadzić nas w jakiś ciemny korytarz
- Tu jest straszniej niż w Hadesie.
Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Meis
- No co? Hades jest spoko starcem.
- Nie mam pytań. - próbowałem powstrzymać się od uśmiechu, ale przy Meis nigdy nie jestem poważny, więc mimo walki na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech.
- Tak lepiej. Do twarzy ci z tym uśmiechem. - puściła mi oczko
- Jesteśmy. - Persefona przystanęła i wskazała na żelazne drzwi. - żeby się tam dostać potrzebny jest klucz.
- Gdzie możemy go znaleźć?
- U Ethana. Ethana Rodwiguez.
- Da się załatwić. - powiedziała Meis
- On nie lubi gości! - krzyknęła za nią Persefona
- Pieprzyć to co on lubi! - odkrzyknęła Meis

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz