6. Secrets of Neverland

1.9K 78 12
                                    

Wendy POV
~~~~~~~~~~

Wstałam i spojrzałam na zegarek. Była 10 co znaczyło, że zaraz się spóźnie. Umówiłam się z Panem, że dzisiaj pójde na polowanie bo jak stwierdził: "musi mnie przetestować" jakkolwiek by to brzmiało. Wczoraj przydzielił mi pokój z dość dużą biblioteczką co wcale mi nie przeszkadzało. Przyszłam na wskazane mi przez Pana miejsce.
Stał oparty o stare już drzewo które miejscami było spruchniałe
- Jednak przyszłaś.
- Nawet nie wiesz ile razy toczyłam ze sobą dyskusję żeby tu przyjść. - przewróciłam oczami
Nagle zza drzew wyszło mnóstwo zaginionych.
- Widzę, że przyszłeś z towarzystwem
- Coś nie tak? - uniósł brwi
- Z tobą? Wszystko.
Zaśmiał się bezczelnie
- Zaczniecie od wshodniej części Nibylandii. Słyszałem, że jest tam dużo... - urwał
- Niebezpiecznych stworzeń. - dodał
- Mógł byś przybliżyć?
- Mało kto zapuszcza się do tamtej części lasu. Legenda mówi, że ten las jest przeklęty. - uniósł na mnie lekceważące spojrzenie
- Więc z jakiego powodu nas tam posyłasz?
- Dobry punkt obserwacyjny nowincjuszy. - uśmiechnął się bezczelnie
- W jakim sensie?
- Oni wiedzą w jakim, ty masz tylko ich ochraniać. - uniósł brew
Przewróciłam oczami z irytacją
Spojrzałam przelotnie na mapę i ze zdziwieniem spytałam Petera
- Co oznaczają te czerwone punkciki na mapie?
Peter z szybkością zabrał mapę
- Przewidziało ci się.
- Nie jestem ślepa.
- Czas wybrać się do okulisty skarbie.
Wyminęłam go i ruszyłam do przodu
- Nie bierzesz mapy? - zaśmiał się Peter
- Ja tylko ochraniam ich tyłki.
- Idźcie z nią. - rozkazał Pan
Felix podążał za mną cały czas wzdychając.
Wreszcie zirytowana spojrzałam na niego
- Zaraz się udusisz.
Zmierzył mnie wzrokiem i dodał
- Wiesz gdzie wogóle idziesz?
- Mieliśmy podążać do wschodniej części Nibylandii.... O ile ty się wogóle orientujesz kierunków geograficznych idziemy w dobrym kierunku.
- Przecież to północ.
Zaśmiałam się
- Już nic nie mów.
Zatrzymałam się słysząc stłumione głosy jakiegoś nieznanego mi dotąd stworzenia. Wyciągnęłam łuk
i zatrzymałam chłopców gestem dłoni. Ruszyłam naprzód dyskretnie skupiając się na słyszanym dźwięku. Przyczyną zamieszania okazał się być młody biały wilk. Z fascynacją spojrzałam na zwierzynę.
Nie widziałam jeszcze tak nietypowego stworzenia. Schowałam łuk do plecaka i podeszłam do wilka wyciągając swoje drobne ręce w stronę jego buzi.
Z niepewnością dotknął nosem mojego palca i po chwili w pełni dał się głaskać. Uśmiechnęłam
się mimowolnie, a za mną usłyszałam
- Zabij go.
- Oszalałeś Felix? Nie zrobię tego!
- To zaczarowany wilk. Morduje ludzi.
- Tutaj nie ma ludzi.
- Chodzi o zaginionych.
- Nie zrobię tego! - zacisnęłam zęby i skierowałam wzrok na Felixa - I ty też tego nie zrobisz. - złapałam go za ramię
- Zwariowałaś? Przecież moglibyśmy mieć posiłek!
- To wilk. Nie jest niczemu winny.
Westchnął i dalszą wędrówkę nie pisnął słowa
Gdy doszliśmy na miejsce Felix rozkazał chłopcom obserwować rzeczy o których rzekomo wspominał Pan. Usiadłam na kamieniu i obserwowałam otoczenie jakie miało mi towarzyszyć aż do zachodu słońca. Pogoda dziś nam nie odpisywała, było pochmurno
i mgliście. To miejsce wcale nie zachęcało do odwiedzenia, wszędzie walały się porozbijane szkła, porozrzucane gałęzie, miejscami było widać elementy pozostałości jakiejś wichury, mimo to nikt z obecnych nie przejmował się miejscówką. Wszyscy zażarcie rozmawiali ze sobą, a nawet żartowali. Gdy coś wyszło zza krzaków przeraziłam się. To stworzenie było ludzkich rozmiarów. Postać miała twarz pokrytą kamieniami oraz pyłem.
- Rumpelsztyk. - mruknął Felix niechętnie
- Witam! - przywitał się mężczyzna
Wstałam i patrząc na Felixa osunęłam Rumpelsztyka na drzewo
- Nie wiem kim jesteś i co tu robisz ale mam zadanie do zrobienia którego za żadne skarby nie obleję.
Przyczepiłam go sznurkami do drzewa i patrzyłam na niego żałośnie. Fascynowała mnie jego osoba. Dotychczas widziałam w Nibylandii tylko syreny i chłopców.
- Kim jesteś? - spytałam zaintrygowana jego osobą
- Jestem Rumpelsztyk. Powiedzmy, że bezinteresownie pomagam ludziom zwalczać problemy, spełniam przysługi, ale w zamian muszą mi coś dać.
- W takim razie to nie bezinteresowne. - zmierzyłam go wzrokiem
- Słuszna uwaga.
Prychnęlam i spojrzałam na Felixa
- Co mamy zrobić z tym starcem?
- Przekażemy go Peterowi, on się nim zajmie.
- W jaki sposób?
- Zapewne jakiś wybierze niech cię o to głowa nie boli.
Przewróciłam oczami teatralnie
- Możemy wracać?
- A co boisz się?
- Nie mam czego.
- Chłopcy! - krzyknął do zaginionych - Zbieramy się!
Chłopcy posłusznie ustawili się w szeregach
i odpowiednio poruszali się w miejsce domków obozowniczych
Nagle zza drzewa wyskoczyła jakaś postać. Natychmiast wycelowala we mnie ale ją poprzedzedziłam i dostała w serce. Leniwie przykucnęłam przy niej i sprawdziłam tętno.
- Nie żyje. - spuściłam wzrok
- Czemu mnie to nie dziwi? Strzeliłaś jej prosto w serce!
- Nie umyślnie.
- A jednak.
Odwróciłam się do Felixa z irytacją wymalowaną na twarzy
- Być może nie wiesz wiele o mojej przeszłości. Może jesteś tym wielkim zagubionym chłopcem, ale ja jestem czarownicą. - przybliżyłam się do niego - mogę cie zamienić w karalucha i zadeptać lub odrazu cię zabić. Rozumiesz mój przekaz? - złapałam go mocno za ramie
- Jasne! - pisnął
Puściłam go, a on zaczął głośno oddychać jednocześnie informując chłopców o powrocie do obozu. Gdy byliśmy na miejscu zapukałam do domku Petera. Wyszedł unosząc brwi
- Co cię sprowadza?
- Ważna rzecz.
- Zapewne. - zaśmiał się
Złapałam go za ręke i usadowiłam na fotelu. Rozłożyłam mapę i spojrzałam na niego niecierpliwie
- Peter powiedz mi. - odezwałam się poważnie - co to za czerwone kropki i co oznaczają?
Patrzył na mnie ze zdziwieniem
- O co mnie podejrzewasz?
- Posyłasz nas w miejsca w które akurat z przypadku lub z twojej chybnej chciwości znajdują się osoby które mają na celu mnie zabić. Chcesz mi coś powiedzieć?
- Jesteś szalona! Myślisz, że traciłbym czas na kogoś takiego pokroju jak ty? Wiem, że szukasz współczucia i atencji bo umarli ci rodzice, ale nie podejrzewaj mnie o coś czego nie zrobiłbym nawet pod rozkazem cienia. - wstał
Westchnęłam i złapałam go za rękaw bluzy
- Masz czelność mówić mi takie rzeczy?! Nie powiem kto wielce się przejął gdy przypadkowa dziewczyna go rzuciła.
Odwrócił się, porzucił mi lodowate spojrzenie i po chwili nie było po nim śladu
- Rozgryze cię Pan, obiecuję - szepnęłam

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz