Rozdział 8

1.2K 77 6
                                    

Kolejnego dnia poprosiła księcia o spotkanie. Musiała z nim poważnie porozmawiać na temat ich przyszłości. Charlotte miała wrażenie, że została pominięta. Rutland ustalił datę ślubu z ojcem nawet nie pytając jej o zgodę. Mieli się pobrać już za dwa tygodnie. Nie rozumiała, po co ten pośpiech. Niektóre pary nawet rok pozostawały w okresie narzeczeństwa. Cieszyła się, że chociaż suknię ślubną mogła wybrać samodzielnie.

W dodatku po głowie wciąż chodził jej Edwin. Nocami śniła, że zjawia się na jej ślubie i razem uciekają od ołtarza, zostawiając zdezorientowanego Rutlanda. Były to tylko senne marzenia, a rzeczywistość była zbyt brutalna.

Wciąż nie wiedziała, czy Towner coś podejrzewa. Zastanawiała się, jak zdoła utrzymać swój sekret w tajemnicy, gdy będą mieszkać pod jednym dachem. Wszystko się nagle pokomplikowało.

Jej wątpliwości ją zmęczyły. Nie zamierzała dłużej czekać. Zrobi to. Poślubi Rutlanda i spełni swój obowiązek wobec rodziny. Nie mogła ich rozczarować, a na jej barkach ciążyła ogromna presja.

Z niecierpliwieniem usiadła na tarasie, wyczekując przybycia księcia. Spóźniał się. Powinien zjawić się tutaj dobrą godzinę temu. To była oznaka braku szacunku w jej stronę.

Najbardziej obawiała się reakcji swojej przyjaciółki Isabel. A na to nie musiała długo czekać, bo niespodziewanie dziewczyna pojawiła się na horyzoncie i szybkim krokiem zmierzała w jej stronę.

- Isabel, jak się cieszę, że cię widzę. Świat oszalał.

Zamilkła widząc grymas na twarzy przyjaciółki.

- Jak mogłaś Charlotte! Jak mogłaś. Ty, moja najlepsza przyjaciółka. - Głos Isabel załamał się w środku zdania.

Rozumiała jej gniew. Na jej miejscu byłaby równie zła, ale cóż mogła zrobić. Wszyscy podejmowali decyzję za nią. Nie mogła sprzeciwić się własnej rodzinie. Wcale nie chciała za niego wychodzić, lecz ogłoszono ich zaręczyny. Było już za późno.

- Isabel. - Chciała złapać jej rękę, ale dziewczyna odskoczyła w bok.

- Nie dotykaj mnie.

- Isabel, proszę. Ja...

- Zrobiłaś to specjalnie!

- Co? Nie rozumiem.

- Specjalnie obrażałaś go w gazecie. Pozbyłaś się konkurencji, by go poślubić!

Oskarżenia jej przyjaciółki były niedorzeczne. Została Lady M dla niej. Z myślą o niej pisała te pieprzone artykuły. Chciała, by przyjaciółka i inne panny już nigdy nie zostały skrzywdzone jak ona.

- Isabel - prychnęła - chyba nie mówisz tego poważnie.

- A właśnie, że tak.

- Przecież to głupie. Zrobiłam to by cię pomścić. Skąd mogłam wiedzieć, że ten dureń poprosi o moją rękę przy mojej matce. Dobrze wiesz, jaka ona jest.

- Już nie wierzę w ani jedno twoje słowo.

Miała ochotę tupnąć nogą w drewniany parkiet. Wszystkie te nieporozumienia były winą księcia. Księcia, który nawet nie raczył przybyć na czas, by z nią porozmawiać. 

W pełni rozumiała pannę Hardwick. W końcu od dwóch lat słuchała wzdychań swojej przyjaciółki w stronę jej obiektu westchnień. Isabel miała wręcz na jego punkcie obsesję. Fakt, że Rutland oświadczył się właśnie jej był niefortunnym zbiegiem okoliczności. To powinna być Isabel, nie ona. Albo każda inna panna w Londynie z dobrym pochodzeniem. 

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz