Rozdział 26

1.3K 91 9
                                    

ŚWIĄTECZNY MARATON 3/3

- Apsik!

Pocałunki podczas ulewy może i były romantyczne, ale za to kosztowały ją dwa dni wyjęte z życia, które spędziła w łóżku. Trzeciego dnia poczuła się nieco lepiej. Zimne dreszcze ustały, ale pozostał jeszcze nieznośny katar. Miała dość siedzenia w zamknięciu, więc spędzała ten czas razem z Emmą i Henrym w bawialni.

Zmartwiła się, widząc, że ta dwójka posyła sobie dziwne, i co gorsza, ukradkowe spojrzenia. Charles dostałby zawału, gdyby między tą dwójką coś zaczęło się dziać, ale w końcu go ostrzegała.

- Więc... O której odwiozłeś Emmę? Nie słyszałam żadnego powozu.

Emma spojrzała na nią pytająco.

- Niedługo po północy. Odprowadziłem ją do drzwi, a później odjechałem.

Może za bardzo dramatyzowała.

- A ty Emmo? - Odwróciła głowę w jej stronę. - Rozmawiałaś z panem Bertiem?

- Ekhm... Ja, to znaczy tak. Zatańczyliśmy razem kadryla.

- To dobrze.

Henry niespokojnie wiercił się na krześle, ale postanowiła zignorować jego zachowanie. Może była po prostu zbyt przewrażliwiona. Ostatnie dwie doby były dla niej naprawdę wykańczające i nie miała sił na kolejne zmartwienia.

- Emmo, czy mogłabyś podać mi jeszcze jedną bułeczkę?

- Kolejną? To już czwarta.

Oblała się rumieńcem.

Nie chciała, żeby pomyśleli, że jest obżartuchem.

- Nie żałuj jedzenia mojej żonie. Jeśli chce to może zjeść nawet i tuzin tych bułek.

Charles wszedł do środka i szybko zajął miejsce obok niej, podając jej talerz z maślanymi smakołykami. Wzięła jedną z bułek i już po chwili mogła rozkoszować się ich smakiem. Nic nie mogła poradzić na to, że kucharka była tak dobra w swoim fachu i słynęła z przygotowywania wyśmienitych słodkości.

Emma spojrzała na nią podejrzliwie i zmrużyła powieki, mocno się nad czymś zastanawiając.

- Lepiej się czujesz? - Zapytał z troską.

Charles był bardzo opiekuńczy. Odwiedzał ją najczęściej podczas krótkiej choroby. Krzyczał na służących i kazał nie odstępować jej na krok, by upewnić się, że nic jej nie brakuje. Po raz pierwszy spędzili noc w jej łóżku. Tym razem obyło się bez miłosnych igraszek, za to leżeli w swoich ramionach, rozkoszując się swoją obecnością. Przepraszała go za każdym razem, gdy gwałtownie kichała, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Śmiał się, że przypomina mu to dźwięk szczekania małego szczenięcia. Serce się jej radowało, gdy był taki czuły i opiekuńczy.

- O wiele. - Powiedziała szczerze. - Myślę, że już jutro będę w stanie wybrać się na jakieś przyjęcie albo przyjmować gości.

- Zachowujesz się tak jakbyś była w ciąży. - Wypaliła nagle kuzynka księcia. - Dużo jesz, śpisz całymi dniami...

Omal nie zakrztusiła się jedzeniem.

W ciąży?

Nie mogła być w ciąży. Przecież byli małżeństwem ledwo od kilku miesięcy. Przecież nie można w tak szybkim czasie spłodzić dziecka.

Nagle ogarnął ją strach, a ręce zaczęły drżeć. Wszystkie jej dotychczasowe obawy mogły stać się rzeczywistością. Nie chciała nigdzie wyjeżdżać. Nie chciała zostawiać rodziny i przyjaciół.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz