- Nie. Nie, nie i jeszcze raz nie.
Zgodziła się na jedno wyjście. Tylko jedno jedyne i na tym miały poprzestać. Charlotte i tak bardzo denerwowała się tym, że Charles w jakiś sposób pozna prawdę. A tymczasem Emma przyjęła zaproszenie od pana Bertiego na spacer po Hyde Parku. Wybrać się na bal, gdzie jest tysiąc innych osób to co innego, ale spacer z mężczyzną w sercu Londynu wiązał się z czymś okropnym.
Z plotkami.
Z masą plotek. A zdecydowanie musiały ich uniknąć za wszelką cenę. Do tej pory nie udało się jej rozpracować Bertiego. Wydawał się miły, ale to nie znaczyło, by od razu umawiać się z nim na spacery.
Charlotte naprawdę nie chciała zawieść księcia. Powierzył jej w swoją opiekę jedyną kuzynkę, ale jej okrzesanie wcale nie było takie proste. Emma nie była niegrzeczna, ale dosyć często podejmowała ważne decyzje bez konsultacji z nią.
- Och, ale Charlotte. Nie bądź taka naburmuszona.
- Emmo, powinnaś mnie uprzedzić.
- Nie mogłam, bo wtedy na pewno byś odmówiła. - Wyszczerzyła się w jej stronę.
Racja.
Z pewnością zakazałaby odwiedzin jakiegokolwiek dżentelmena bez obecności Charlesa. Czuła, że to niewłaściwe.
- Poza tym Flecher właśnie podjechał na nasz podjazd.
- Co?!
Z niedowierzaniem podeszła do okna. Oparła dłonie na parapecie i wychyliła się tak, aby pozostać niezauważaną.
Rzeczywiście. Z powozu, który podjechał pod schody, wysiadł Flecher Bertie.
- Masz ochotę na małą przejażdżkę? - Zapytała Emma z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Później się policzymy.
Charlotte nie miała wyjścia. Musiała się zgodzić. Ten podstęp nie mógł ujść jej sucho. Owszem, nie była uprzedzona w stosunku do Flechera, ale to wszystko działo się w jej ocenie za szybko.
Spacerowali po Hyde Parku w wyśmienitych humorach. Charlotte nie lubiła robić za przyzwoitkę, ale była to wyjątkowa sytuacja.
Za czasów, gdy Kit zalecał się do Melissy, z matką spacerowała kilka kroków za nimi. Wtedy przynajmniej nie była sama. W dodatku jej towarzystwo wcale nie przeszkadzało siostrze i Christopherowi. Razem rozmawiali i żartowali, przechadzając się po parku.
Teraz Charlotte czuła się jak intruz. Nie pozwoliła im zachować dużego odstępu. Szła za nimi na tyle blisko, by móc usłyszeć każde ich słowo. Musiała upewnić się, że Bertie nie miał złych zamiarów. Na razie nie mogła mu niczego zarzucić. Zachowywał się wręcz wzorowo tak jak na prawdziwego dżentelmena przystało. Nawet powoli zaczęła go lubić, ale wciąż pozostała czujna.
Kolejnym problemem było to, że wszyscy się im przyglądali. Jak widać, wielką sensacją dla socjety było oglądanie Flechera w towarzystwie młodej damy. Ludzie musieli dojść do pewnego wniosku, który Charlotte nie chciała zaakceptować.
Flecher Bertie postanowił się w końcu ożenić.
- Księżno Rutland.
Wyrwała się z zamyślenia, gdy nagle zwolnili i odwrócili się w jej kierunku.
- Tak panie Bertie?
- Chciałbym pani bardzo podziękować, że zgodziła się pani na nasze dzisiejsze spotkanie.
Gdyby tylko miała inne wyjście.
Przynajmniej Emma była szczęśliwa. To wynagradzało jej cały stres związany z przyjazdem powozem obcego mężczyzny do serca Londynu.
CZYTASZ
Kronika Towarzyska Lady M
RomanceCharles Towner, książę Rutalnd zostaje utytułowany przez Lady M w jej kronice towarzyskiej Księciem Pechowcem. Każda kobieta, która się do niego zbliży, rzekomo doznaje uszczerbku na zdrowiu. Są to plotki wyssane z palca. Rutland nie wie, kim jest t...