- Isabel!
Na taką konfrontację człowiek nigdy nie może być gotów. Bo jak można przygotować się na najgorsze. Zdrada sama w sobie jest bolesna, a boli tysiąc razy mocniej, gdy dopuści się jej ktoś, kogo w życiu byśmy o to nie podejrzewali.
Była to dla niej prawdziwa lekcja życia, pokazująca, że absolutnie nikomu nie można ufać. Spędziły razem tyle cudownych chwil, a wszystkie one runęły niczym papierowy domek z kart pod wpływem podmuchu powietrza.
Charlotte wbiegła do salonu panny Hardwick. Isabel siedziała na krześle, wpatrując się w szybę i popijając herbatę. Towarzyszył jej spokój, który Charlotte wydawał się przerażający.
- Czekałam na ciebie. - Powiedziała obojętnym tonem. - Usiądź.
Nie ruszyła się ani o milimetr. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
- Nie, dopóki nie wyjaśnisz mi, co u licha się dzieje.
- Dobrze, jak sobie życzysz księżno. - Powiedziała drwiącym głosem.
Opanowanie Isabel wyprowadziło ją z równowagi. Miała ochotę głośno krzyczeć, ale to na nic by się zdało. Okazałaby jedynie słabość.
- Dlaczego powiedziałaś Melissie? Myślałam, że możemy sobie ufać, przecież jesteśmy przyjaciółkami.
- Poprawka. Byłyśmy.
- Nie rozumiem, dlaczego tak mówisz Isabel. Co się zmieniło?
Myślała, że jest między nimi tak samo, jak tego dnia, gdy się poznały. Spędziły ten wieczór na świeżym powietrzu i śmiały z tych wszystkich panien, które próbowały na siłę zwrócić swoją uwagę dżentelmenów.
Miała wrażenie, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. A były to długie, cztery lata.
- Naprawdę się nie domyślasz?
Nie chciała tego mówić, ale nie miała już nic do stracenia. Mogła być z nią kompletnie szczera.
- Proszę, tylko nie mów, że chodzi ci o Charlesa.
- Oczywiście, że o niego. Kocham go i zawsze kochałam, a ty dobrze o tym wiedziałaś.
Westchnęła ciężko.
Znów wracały do punktu wyjścia. Myślała, że ten temat miały już dawno za sobą. Znamiona przeszłości wciąż stąpały jej po piętach.
- Myślałam, że ci przeszło, że to tylko głupia, młodzieńcza obsesja.
- To prawdziwa miłość. Ja i on w końcu będziemy razem.
Wzdrygnęła się na te słowa.
Uważała, że ciężko wyprowadzić ją z równowagi. Na co dzień prawie wcale się nie złościła i zawsze była ugodowa. Szukała rozwiązania i pozytywów nawet w tych fatalnych sytuacjach.
Teraz nie mogła znaleźć choćby jednego pozytywu tej sytuacji.
- Jak możesz tak mówić, wiedząc, że on jest moim mężem. To obrzydliwe!
Kochała Charlesa i kochała też Isabel. Nie chciała między nimi wybierać, ale przyjaciółka nie dawała jej wyboru. Nie mogła żyć w nieszczęściu, tylko dlatego, że Isabel sobie coś uroiła. Chciała jedynie być szczęśliwą. Niczego więcej nie pragnęła.
- Obrzydliwe było to, co ty zrobiłaś. Bezczelnie ukradłaś mi miłość mojego życia. - Wysyczała.
- Dobrze wiesz, że nie miałam wyjścia.
- Kłamiesz. Bezczelnie kłamiesz.
- Isabel, tyle dla ciebie zrobiłam. - Jęknęła. - To z myślą o tobie zaczęłam pisać. Zawsze przy tobie byłam, gdy mnie potrzebowałaś.
CZYTASZ
Kronika Towarzyska Lady M
RomanceCharles Towner, książę Rutalnd zostaje utytułowany przez Lady M w jej kronice towarzyskiej Księciem Pechowcem. Każda kobieta, która się do niego zbliży, rzekomo doznaje uszczerbku na zdrowiu. Są to plotki wyssane z palca. Rutland nie wie, kim jest t...