Rozdział 33

1.1K 87 14
                                    

- Isabel!

Na taką konfrontację człowiek nigdy nie może być gotów. Bo jak można przygotować się na najgorsze. Zdrada sama w sobie jest bolesna, a boli tysiąc razy mocniej, gdy dopuści się jej ktoś, kogo w życiu byśmy o to nie podejrzewali.

Była to dla niej prawdziwa lekcja życia, pokazująca, że absolutnie nikomu nie można ufać. Spędziły razem tyle cudownych chwil, a wszystkie one runęły niczym papierowy domek z kart pod wpływem podmuchu powietrza.

Charlotte wbiegła do salonu panny Hardwick. Isabel siedziała na krześle, wpatrując się w szybę i popijając herbatę. Towarzyszył jej spokój, który Charlotte wydawał się przerażający.

- Czekałam na ciebie. - Powiedziała obojętnym tonem. - Usiądź.

Nie ruszyła się ani o milimetr. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa.

- Nie, dopóki nie wyjaśnisz mi, co u licha się dzieje.

- Dobrze, jak sobie życzysz księżno. - Powiedziała drwiącym głosem.

Opanowanie Isabel wyprowadziło ją z równowagi. Miała ochotę głośno krzyczeć, ale to na nic by się zdało. Okazałaby jedynie słabość.

- Dlaczego powiedziałaś Melissie? Myślałam, że możemy sobie ufać, przecież jesteśmy przyjaciółkami.

- Poprawka. Byłyśmy.

- Nie rozumiem, dlaczego tak mówisz Isabel. Co się zmieniło?

Myślała, że jest między nimi tak samo, jak tego dnia, gdy się poznały. Spędziły ten wieczór na świeżym powietrzu i śmiały z tych wszystkich panien, które próbowały na siłę zwrócić swoją uwagę dżentelmenów.

Miała wrażenie, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. A były to długie, cztery lata.

- Naprawdę się nie domyślasz?

Nie chciała tego mówić, ale nie miała już nic do stracenia. Mogła być z nią kompletnie szczera.

- Proszę, tylko nie mów, że chodzi ci o Charlesa.

- Oczywiście, że o niego. Kocham go i zawsze kochałam, a ty dobrze o tym wiedziałaś.

Westchnęła ciężko.

Znów wracały do punktu wyjścia. Myślała, że ten temat miały już dawno za sobą. Znamiona przeszłości wciąż stąpały jej po piętach.

- Myślałam, że ci przeszło, że to tylko głupia, młodzieńcza obsesja.

- To prawdziwa miłość. Ja i on w końcu będziemy razem.

Wzdrygnęła się na te słowa.

Uważała, że ciężko wyprowadzić ją z równowagi. Na co dzień prawie wcale się nie złościła i zawsze była ugodowa. Szukała rozwiązania i pozytywów nawet w tych fatalnych sytuacjach. 

Teraz nie mogła znaleźć choćby jednego pozytywu tej sytuacji. 

- Jak możesz tak mówić, wiedząc, że on jest moim mężem. To obrzydliwe!

Kochała Charlesa i kochała też Isabel. Nie chciała między nimi wybierać, ale przyjaciółka nie dawała jej wyboru. Nie mogła żyć w nieszczęściu, tylko dlatego, że Isabel sobie coś uroiła. Chciała jedynie być szczęśliwą. Niczego więcej nie pragnęła.

- Obrzydliwe było to, co ty zrobiłaś. Bezczelnie ukradłaś mi miłość mojego życia. - Wysyczała.

- Dobrze wiesz, że nie miałam wyjścia.

- Kłamiesz. Bezczelnie kłamiesz.

- Isabel, tyle dla ciebie zrobiłam. - Jęknęła. - To z myślą o tobie zaczęłam pisać. Zawsze przy tobie byłam, gdy mnie potrzebowałaś.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz