Rozdział 22

1.3K 99 10
                                    

Szkoda tracić czasu na wrogów.

Charlotte w pełni się z tym zgadzała. Zresztą, przez jej życie przewinęło się niewiele osób, które mogłaby nazwać swoimi wrogami. Raz w żartach zwróciła się tak do swojego brata Richarda, który dla dowcipu włożył liście w jej pantofelki. Z kolei dla niej i jej rodzeństwa wrogiem była ich surowa guwernantka, która była bardzo wymagająca, w szczególności dla niej i dla Melissy. Richard miał to szczęście, że został wysłany do Eton, więc wiele go ominęło. Matka była zadowolona z kar, jakie ich opiekunka stosowała. O ile zakaz jedzenia smakołyków potrafiła jakoś przeboleć, tak stanie za niesubordynację pod ścianą przez godzinę było okrutne. W dodatku kilka razy guwernantka uderzyła ją linijką po rękach, gdy zachowywała się bardzo niegrzecznie.

Wtedy obiecała sobie, że jeśli kiedykolwiek będzie miała dzieci to zadba o to, aby miały one jak najlepszą nauczycielkę, która będzie dla nich wyrozumiała. Ona nienawidziła swojej guwernantki, miała nadzieję, że jej dzieci nie doświadczą tego uczucia.

Nazwać kogoś wrogiem wydawało się jej zbyt mocnym określeniem. W końcu zgodnie z wolą bożą należało kochać bliźniego swego. Ludzie są jednak mściwi i okrutni. Charlotte wielokrotnie zastanawiała się, jak Bóg może wybaczać ludziom tak ciężkie grzechy. Jak można okazać zrozumienie dla osoby, która bije dzieci albo dopuszcza się gwałtu. Nie mieściło się jej to w głowie.

Tak czy siak, starała się okazywać ludziom szacunek i pochopnie ich nie oceniać, nawet jeśli oni zrobili to nie jeden raz. W tym właśnie tkwił sęk. By być dobrym dla innych.

Ta zasada nie sprawdzała się w przypadku księżnej Glanville. Od samego początku Charlotte czuła do niej jawną niechęć. Było to głównie spowodowane jej podejrzeniami na temat romansu księżnej z jej mężem. Nie znosiła jej.

Lecz tak właściwie... Czy ona i Stella były wrogami?

Sama już nie wiedziała.

- Zmieniłam zdanie. - Odezwała się nagle Emma, gdy obie zmierzały do bawialni, gdzie czekała już na nie księżna Glanville. - Nie lubię jej.

- Przecież nawet jej nie znasz. - Prychnęła pod nosem.

Ona również nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę ze Stellą. Dobre maniery zmusiły ją, by stanąć w jej obronie. Ta kobieta była dla niej wielką zagadką. Może gdyby nie podejrzewała jej o romans z Charlesem i nie żywiła do niej niechęci, to kto wie, może mogłyby nawet zostać dobrymi przyjaciółkami.

Gdyby tylko poznały się w innych okolicznościach.

Były tuż obok drzwi, za którymi siedziała przyjaciółka jej męża. Droga ucieczki skracała się z sekundy na sekundę, ale Charlotte nie była tchórzem. Miała zamiar stawić czoła tej sytuacji z podniesioną głową.

- Zostawmy ją tam. - Emma złapała ją za ramię i chciała odciągnąć w przeciwną stronę. - Jeszcze możemy uciec. Wyjdziemy tyłem i wsiądziemy do powozu, a wtedy...

Była to kusząca propozycja, ale Charlotte musiała zachować się tak, jak na księżną przystało.

- Nie.

Emma zmarszczyła brwi.

- Nie?

- Nie. - Odpowiedziała stanowczo. - Zrobimy to, co do nas zależy.

- Skoro tak mówisz.

Weszły do bawialni z uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Przywitały się z księżną i usiadły naprzeciw niej. Charlotte poleciła, aby przygotowano dla nich herbatę i mały poczęstunek. Było to jej pierwsze przywitanie gościa w Rutland House i miała zamiar spisać się jak najlepiej. Nawet jeśli musiała gościć w swoich progach właśnie tę kobietę. Wcześniej przyjmowała Melissę czy Isabel. Raz nawet odwiedziła ją matka. Tym razem było inaczej, bo przyjmowała kogoś obcego.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz