Do diabła, tak cholernie za nią tęsknił.
Nie widzieli się od dwóch, długich dni i dwóch bezsennych nocy. Chciał z nią porozmawiać, ale jego duma nie pozwalała mu na to, by zrobić pierwszy krok. Już nawet wsiadł do powozu z zamiarem wyjazdu do Hamilton House, żeby siłą sprowadzić ją do domu, ale stwierdził, że może to tylko pogorszyć całą sprawę.
Tak więc dał jej spokój i przestrzeń, którą potrzebowała. Nie naciskał. W końcu musiała wrócić.
Może i zachował się zbyt impulsywnie, ale nie mógł pogodzić się z tym, że jej serce mogło należeć do innego mężczyzny. Wciąż myślał o tym, że to Edwin mógł być tym, który pierwszy ją całował, tym, którego tak naprawdę kochała.
Ale do diaska była jego żoną, nie Parka. Nie pozwoli jej tak łatwo odejść.
Siedział w swoim gabinecie razem z Wilsonem, ale nie mógł skupić się na pracy. Wpatrywał się w jeden punkt pogrążony we własnych myślach, gdy na korytarzu rozległ się głośny pisk jego kuzynki.
- Charlotte! Jak dobrze, że wróciłaś!
Poderwał się z miejsca i szybko podbiegł do drzwi. Henry zaśmiał się głośno, widząc reakcję Charlesa. W odpowiedzi posłał mu mrożące krew w żyłach spojrzenie. Delikatnie uchylił drzwi, tak żeby nie zaskrzypiały.
- Umierałam z nudów.
- Czy coś wydarzyło się pod moją nieobecność?
- Nie wiele. - Odpowiedziała Emma. - Bertie przysłał mi kwiaty.
Nie miał o tym bladego pojęcia. Może dlatego, że w ostatnim czasie nie był zbyt rozmowny.
- To wspaniale.
- Na pewno chcesz porozmawiać z Charlesem. Jest w swoim gabinecie i...
Henry szturchnął go w ramię.
- Co ty wyprawiasz?
- Podsłuchuje. Nie widać?
Wilson zaśmiał się pod nosem.
- Może lepiej będzie, jeśli pójdziesz z nią porozmawiać.
- Bądź cicho. Przez ciebie nic nie słyszę.
Henry pokręcił głową.
- Zachowujesz się jak młodziak.
- Wcale, że nie. Po prostu...
Przez tę wymianę zdań z przyjacielem nie zauważył, że podmuch wiatru spowodował, że drewniane drzwi otwarły się na oścież w asyście głośnego skrzypnięcia.
Charlotte i Emma przyglądały się im zdziwione.
No świetnie.
- O, dobrze cię widzieć Charlotte.
- Ciebie również Henry. - Uśmiechnęła się blado.
Miał ochotę zamordować swojego przyjaciela. Przez niego wiedziały, że są podsłuchiwane. Tak jakby sprawy między nimi nie były już dość zagmatwane.
- Charlotte czy możemy...
Nawet na niego nie spojrzała.
- Jestem zmęczona. - Zwróciła się do Emmy. - Czy mogłabyś poprosić kogoś, by przygotowano dla mnie kąpiel?
Unikała go jak ognia, więc on też przestał prosić ją o rozmowę. Ona zjawiała się na śniadaniach, on na obiadach. Tak jakby dogadali się między sobą bez słów, które z nich w danym momencie może pojawić się w jadalni.
CZYTASZ
Kronika Towarzyska Lady M
Roman d'amourCharles Towner, książę Rutalnd zostaje utytułowany przez Lady M w jej kronice towarzyskiej Księciem Pechowcem. Każda kobieta, która się do niego zbliży, rzekomo doznaje uszczerbku na zdrowiu. Są to plotki wyssane z palca. Rutland nie wie, kim jest t...