Rozdział 20

1.5K 106 8
                                    

Niespodzianki mają to do siebie, że o ironio, się ich nie spodziewamy. Charlotte na swoje urodziny dostała całe tabuny prezentów od rodziny. Ojciec podarował jej książkę. Zawsze uważał, że Charlotte powinna zgłębiać swoją wiedzę na temat świata, nawet jeśli urodziła się dziewczyną. Matka przesłała jej modny kapelusz. Z kolei Melissa podarowała jej fiołkowe perfumy, a jej starszy brat Richard nowe nuty jej ulubionego włoskiego pianisty. Tyle że tych prezentów się spodziewała. Rodzina miała w zwyczaju dawać sobie prezenty w dniu urodzin. Nie było w tym nic niezwykłego.

Była im wdzięczna za każdą z tych rzeczy. Dobrze ją znali i wiedzieli, co powinni jej podarować. Najbardziej zszokował ją prezent od Richarda i bardzo ubolewała nad tym, że nie może zagrać na fortepianie tego utworu.

Jednak ostanie dni w Rutland House były tak przyjemne, że kompletnie zapomniała o tych nutach. Raz tylko pokazała je Emmie, która była ciekawa wszystkich jej prezentów. Nastąpiła pewna zmiana. Charlotte nie wiedziała jak ją opisać. Czuła w powietrzu unoszący się błogi zapach sielanki i miała nadzieję, że ta chwila potrwa jak najdłużej. Jej relacje z Charlesem pogłębiały się z dnia na dzień. Codziennie wstawała z łóżka z uśmiechem, zastanawiając się, czym dziś zdoła zaskoczyć ją małżonek.

Ich związek przypominał czystą sinusoidę, jednak miała nadzieję, że najgorsze dni mieli już za sobą. Smuciła się, gdy Charles był na nią zagniewany. Gdy był szczęśliwy, ona była razem z nim.

Charles wciąż pozostawał dla niej wielką zagadką. W towarzystwie sprawiał wrażenie ważniaka. Gdy przebywał w towarzystwie przyjaciół, był opiekuńczy. Z kolei, kiedy był z nią...

No właśnie.

Raz bywał troskliwy, innymi złościł się bez powodu. Nie mogła przewidzieć jaką wersję zdecyduje przybrać się tym razem.

Czytała właśnie książkę, którą podarował jej ojciec. Rozdział o artymetrii wydawał się jej zaskakująco ciekawy.

Nagle do jej pokoju wbiegła zdyszana Emma. Charlotte niechętnie oderwała się od lektury.

- Coś się stało?

- Charlotte, musisz natychmiast to zobaczyć. - Złapała ją za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę korytarza.

- Ale Emmo... Zwolnij trochę. Zaraz się przewrócimy!

Zbieganie po schodach w takim tempie było naprawdę niebezpieczne. Gdyby Emma się poślizgnęła, to w rezultacie obie sturlałyby się w dół.

- Och, zaraz zobaczysz.

Dziewczyna była naprawdę podekscytowana.

- Dokąd mnie właściwie prowadzisz, co?

Stanęły w progu drzwi bawialni. Charlotte stanęła wryta w ziemię.

- Och. - Zaparło jej dech w piersi. Nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa.

- Widzisz! Czy to nie cudownie? Charles rozkazał go tutaj wstawić. Jest taki przepiękny.

Pod oknem ustawiono fortepian. Największy, jaki Charlotte kiedykolwiek widziała. Nie mogła w to uwierzyć. Wydawało się jej, że śni. Dopiero gdy przesunęła ręką po jego pudle rezonansowym, zdała sobie sprawę, że instrument był prawdziwy.

- Nauczysz mnie na nim grać? Proszę, proszę, proszę. Ojca nie było stać na taki zakup, a ja od zawsze chciałam zagrać na jakimś instrumencie.

Emma przycisnęła kilka przypadkowych klawiszy, ale szybko zrezygnowała z dalszej próby okiełznania instrumentu. Dźwięki były okropne i wcale do siebie nie pasowały. Charlotte musiała zatkać uszy.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz