Charles na własnej skórze zdążył przekonać się, że małżeństwo to ciągłe wzloty i upadki nawet pomimo krótkiego stażu. Charlotte od kilku dni miała ciche dni. Nie odzywała się ani słowem podczas ich wspólnych posiłków, nie nalegała na spacery po ogrodzie ani nawet nie wymyślała nowych zachcianek. Ten fakt był mu na rękę, dopóki Charlotte przestała zjawiać się wieczorem w jego sypialni. Pomyślał, że jest to spowodowane TYMI dniami. Jednak jej jawny protest trwał już ponad tydzień. Tracił przez to kontrolę. Nie znosił, gdy tłumiła w sobie uczucia, a wielokrotnie miał wrażenie, że ugryzła się w język, byleby nie odezwać się przypadkiem.
W dodatku był sfrustrowany, bo okazało się, że panna Mary z pewnością nie jest tajemniczą Lady M. Z jego rozmowy z nią wynikało tylko jedno. Była rozpuszczoną panną na wydaniu, wiecznie szukającą atencji. Charles trzymał się z dala od takich kobiet i ich matek. Kiedy związał się mężem małżeńskim, raz na zawsze rozwiązał ten problem.
Charlotte po raz kolejny ignorowała jego obecność przy śniadaniu. Miał dość. Musiał natomiast dowiedzieć się, o co jej chodzi.
- Zrobiłaś się ostatnio jakaś małomówna Lottie.
Charlotte zacisnęła palce na szklance soku. Nie mogła dać się sprowokować. Nadal miała mu za złe, że nie zatańczył z nią tego wieczora na balu jej siostry.
- Nie odpowiesz na moje pytanie?
- To wcale nie było pytanie. - Powiedziała w końcu. Charles wcale nie był zadowolony z jej odpowiedzi. Postanowiła się tym nie przejmować i wróciła do konsumowania śniadania.
- Dzięki niebiosom. Moja żona jednak nie jest niemową.
Cicho prychnęła pod nosem.
Niemową. Też mi coś. Tak naprawdę Charlotte miała wiele do powiedzenia. Oj wiele. Robiła wszystko, aby mąż odczuł jej brak w swoim życiu. Gdy za nią zatęskni, wróci błagając ją na kolanach o wybaczenie. A przynajmniej tak uważała księżna Somerset. Lilibeth okazała się świetnym słuchaczem. W dodatku znajdowała się w podobnej sytuacji jak Charlotte, więc całkiem szybko znalazły wspólny język. Zazdrościła jej pewności siebie i była przekonana, że nie łatwo było sprowadzić tę kobietę do parteru. Stawiała na swoim i była dla Charlotte wzorem. Kobietą, którą Charlotte zawsze chciała być. Silną i niezależną. Dlatego też chętnie korzystała z jej rad.
Sięgnął po szklankę soku pomarańczowego.
- Nie wróciłaś wczoraj na kolację. Gdzie byłaś?
Nie musiała się przed nim tłumaczyć, ale nie chciała też wywoływać niepotrzebnych kłótni.
- W odwiedzinach. - Odpowiedziała krótko.
- W odwiedzinach u kogo?
Przewróciła oczyma. Dociekliwość Charlesa zaczęła ją powoli irytować.
- U księżnej Somerset.
- Znasz Lilibeth? - Zmarszczył czoło. - Od kiedy?
- Poznałam ją na przyjęciu u Melissy. Wiedziałbyś o tym, gdybyś przez cały wieczór nie adorował niezamężnych panien.
A więc o to chodziło.
Zaśmiał się cicho.
Zazdrość Charlotte wydawała się mu urocza. Z tego powodu ignorowała go przez cały tydzień. Przez taką błahostkę stracili również czas, jaki mogliby wykorzystać na spłodzenie potomka. A Charles był wyjątkowo z tego powodu zasmucony. Pragnął znów pieścić gładką pierś swojej żony. Tęsknił za jej dotykiem i czuł samotność spiąć w odosobnieniu.
CZYTASZ
Kronika Towarzyska Lady M
RomanceCharles Towner, książę Rutalnd zostaje utytułowany przez Lady M w jej kronice towarzyskiej Księciem Pechowcem. Każda kobieta, która się do niego zbliży, rzekomo doznaje uszczerbku na zdrowiu. Są to plotki wyssane z palca. Rutland nie wie, kim jest t...