Rozdział 24

1.3K 100 8
                                    

ŚWITĄTECZNY MARATON 1/3 

Ciche dni między nimi były dla Charlotte katorgą. Chciała się w końcu przemóc i z nim porozmawiać, ale książę nie dawał jej żadnych szans. Charles nie rozmawiał również z Emmą, co bardzo ją martwiło. Nie chciała, by kuzynka księcia została odesłana. Bardzo się z nią zżyła i nie wyobrażała sobie, aby Charles nie pomógł swojej rodzinie.

Tego ranka wstała wcześniej niż zazwyczaj. Obudziły ją promienie słońca, które niemiłosiernie wkradały się do pokoju. Ubrana jedynie w peniuar weszła do łazienki, która dzieliła jej pokój z pokojem księcia. Widząc Charlesa, który brał w tym momencie kąpiel, z piskiem odwróciła się w stronę ściany.

- Przepraszam. - Wyjąkała. - Myślałam, że jeszcze śpisz.

Było jej naprawdę głupio. Nie musiała go unikać, ale czuła, że książę nie jest jeszcze gotowy, aby z nią porozmawiać.

- Nie musisz się odwracać Charlotte. Przecież nie raz widziałaś mnie w pełnej krasie.

Jej policzki przybrały koloru szkarłatu. Miał rację. Nie miała się czego wstydzić. Przez głowę przeszła jej pewna myśl. Jednym ze sposobów, aby udobruchać męża było sprawienie, by jej zapragnął. Zresztą jej też brakowało bliskości jego ciała.

Śmiało podeszła do wanny, co bardzo go zaskoczyło. Wyciągnęła z jego ręki gąbkę i namydliła ją mydłem. Następnie przykucnęła z tyłu i powoli zaczęła przesuwać chropowatą powierzchnią po jego plecach.

Cały się napiął, czując jak jedyna kobieta w jego życiu, przesuwała swoimi delikatnymi rękoma po jego ciele. Miejsca, które dotykała piekły go niemiłosiernie.

- Nie odeślesz Emmy, prawda?

Jakżeby mógł jej teraz odmówić. W dodatku wcale nie miał takiego zamiaru. Obecność kuzynki wcale mu nie przeszkadzała, chociaż sama Emma potrafiła być nie lada kłopotliwa. W końcu domyślił się, że to właśnie ona namówiła Charlotte do wyjścia z domu pod jego nieobecność.

- Nie. - Odpowiedział z chrypką w głosie. Nic nie mógł poradzić na to, że dotyk jego żony rozgrzewał go do czerwoności.

- A co z Flecherem? - Charlotte przesunęła gąbką po jego napiętych ramionach. - Przeprosisz go?

Przymknął oczy z rozkoszy.

- Flecher nie jest odpowiedni dla Emmy.

Wywróciła oczyma.

- Jeśli Emma czuje się dobrze w jego towarzystwie, to może warto dać mu szansę.

- Charlotte. - Westchnął głośno. - Już ci mówiłem. On i Lilibeth...

- Lilibeth ma męża. Nic już między nimi nigdy się nie wydarzy. To dobrze, że pan Bertie ruszył w końcu na przód.

To co mówiła może i miało jakiś sens, ale wciąż nie był przekonany. Znał Flechera i znał Lilibeth. W każdym ich geście i słowie można było dostrzec troskę o drugą osobę. Takie uczucie zdarza się rzadko, a jeszcze trudniej zapomnieć o tak wielkiej miłości.

- Przeprosisz go?

- No dobrze. - Skapitulował, wiedząc, że Charlotte nie zamierzała odpuścić. - Przeproszę.

- Wspaniale.

Zmieniła pozycję i przykucnęła tak, aby móc namydlić jego tors. Jej ruchy były powolne i z każdym kolejnym zjeżdżała coraz niżej i niżej. Aż końcu dotarła do jego męskości. Zaczęła przesuwać po niej miękką gąbką szybkimi ruchami. Pomruki Charlesa sprawiały jej sporą satysfakcję i były zachętą do dalszego działania.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz