Rozdział 13

1.3K 85 9
                                    

W ostatnim czasie relacje Charlotte i Charlesa uległy małej poprawie. Zaczęli ze sobą rozmawiać przy posiłkach. Charles zawsze starał się wrócić do domu, aby móc zjeść w towarzystwie swojej żony. W niedzielne popołudnie wybrali się nawet na krótki spacer. Każdy ten gest był dla Charlotte małym krokiem ku ich wspólnej i lepszej przyszłości. Powoli wprowadzała do życia Charlesa pewne zmiany. Z początku oburzył się zupą kremową podaną na obiad, lecz gdy tylko jej spróbował, szybko zmienił zdanie. Cieszyła się za każdym razem, gdy prosił o podanie solniczki. To były małe gesty, ale Charlotte wiedziała, że po zmianie błahych spraw przyjedzie czas na większe.

Bez pukania weszła do jego gabinetu. W końcu musiała się pozbyć tych jasnych ścian, które ją przytłaczały. W środku zastała Charlesa, który naturalnie zajmował swoje miejsce za biurkiem. Naprzeciw niego siedział Henry. Wilson spędzał w ich domu tak wiele czasu. Czasami zastanawiała się jak to możliwe, że jeszcze się tutaj nie przeprowadził.

Zamieniła się w słup soli, gdy zobaczyła, że Henry trzyma w swoich rękach jedno z wydań The Times. Mało tego. Po całym biurku Charlesa walały się różne wydania z ostatnich dwóch lat. Charlotte szybko otrząsnęła się z szoku, a na jej twarzy zagościł uśmiech.

- Nie przeszkadzam wam?

W istocie tak było. Charles od samego rana miał masę spraw do załatwienia. Lord Crawford sprawiał mu masę kłopotów. Nie chciał zgodzić się na nowoczesne metody przewozu, które mogliby zastosować. Sprowadzali towary z Ameryki, które później rozwożone były i sprzedawane po całej Anglii. Charles był wizjonerem. Był w stanie zrezygnować z zysku, byleby ulepszyć sposób komunikacji, który po czasie okazałby się dla nich korzystny. Niestety, Crawford był tradycjonalistą i był równie uparty, jak jego córka. Stella wielokrotnie przestrzegała go przed interesami z jej ojcem. Był głupcem nie słuchając jej rad.

Jak co tydzień razem z Henrym przeglądali stare wydania The Times. Charles był niezwykle zaskoczony, widząc w progu drzwi swoją żonę. Miał mnóstwo pracy, ale był niezmiernie ciekawy, z jakiego powodu zaszczyciła ich swoją obecnością.

- Ależ skąd. - Henry popatrzył na niego spode łba. Zachęcona Charlotte nie zwlekała dłużej i zamknęła za sobą dębowe drzwi.

- Chcę przemalować ściany w moim pokoju. - Oparła dłonie o blat biurka. - Szmaragdowy będzie idealny, nie sądzisz?

Prychnął pod nosem.

Charlotte już za kilka tygodni mogła opuścić Rutland House. Prawdę mówiąc, już teraz mogła być przy nadziei. Zmiany w dekoracji wydawały się Charlesowi bezsensowne. W końcu będzie mogła urządzić sobie posiadłość w Edynburgu według jej uznania. Zmiany tutaj, w Londynie były dla niego zbyteczne.

- Czy to jest konieczne?

Skrzyżowała ręce. Przyglądała się mu z niezadowoloną miną, tupiąc przy tym swoim pantoflem o podłogę.

- Ależ oczywiście, że tak. Przynajmniej zostawię po sobie stylową sypialnię nim wyjadę do Edynburga.

Czyżby czytała mu w myślach. Czasami przerażał go fakt, że byli zgodni w pewnych sprawach. Charles cieszył się, że żona pogodziła się ze swoim losem. To oszczędzi im niepotrzebnych nieporozumień w przyszłości. Im szybciej zamkną sprawy między sobą, tym lepiej.

- Wyjeżdżacie do Edynburga? - Wilson wyjrzał znad gazety.

Charles chciał uciąć temat, ale Charlotte nie pozwoliła mu dojść do słowa.

- Ja wyjeżdżam do Edynburga. Taki mamy układ. - Wyjaśniła z uśmiechem.

- Jak to układ? Nic nie rozumiem.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz