- Przejrzymy te księgi rachunkowe po południu?
- Innym razem przyjacielu. Mam już plany.
Uśmiechnął się pod nosem na samą myśl o tym, w jaki sposób spędzi czas ze swoją żoną. Miał obmyślony cały plan. Najpierw chciał zabrać ją na piknik, z dala od towarzystwa swojego przyjaciela i kuzynki. Ukryliby się za jakimś wzgórzem, by nikt nie zakłócił im spokoju. Wieczorem chciał zabrać ją do miasta, do teatru.
Charles był tym typem człowieka, który lubi wszystko planować. Nie znosił niespodzianek, które powodowały u niego stres. I o ile w pracy mógł rozwiązać każdy problem, to w życiu prywatnym nie było to takie proste.
- A co może być dla ciebie ważniejsze niż praca?
- Charlotte. - Odpowiedział bez namysłu.
Dopiero po chwili dotarły jego własne słowa, a ręka, którą podpisywał jakiś dokument, zawisła na chwilę w powietrzu.
Charlotte była dla niego wszystkim. Kochającą żoną i prawdziwą rodziną. To naturalne, że chciał się o nią troszczyć i zamartwiał, gdy wyjeżdżała do Londynu. Ale wiedział, że wkrótce wróci.
Zawsze wracała.
Mieli tyle wzlotów i upadków, a jednak jakoś udało się im razem przetrwać. Był pewien, że nikt ani nic nie będzie w stanie rozdzielić ich wielkiej miłości.
- Wiesz co Charles. To małżeństwo naprawdę wyszło ci na dobre. Zmieniłeś się. Kiedyś siłą musiałem wyciągać cię z domu i odciągać od tego biurka.
Praca była dla niego najważniejsza, ale w ostatnich miesiącach odkrył, że życie może dawać mu większą przyjemność, nie tylko wtedy, gdy wypełnia swoje obowiązki jako książę. Do tej pory sens jego życia opierał się na powinności względem swojej rodziny. I nawet jeśli było to monotonne i nudne, miał w życiu jakiś cel.
Odkąd Charlotte pojawiła się w jego życiu, hierarchia jego priorytetów uległa pewnej zmianie. Teraz najważniejsza była dla niego rodzina.
- Czasami pewne nawyki się zmieniają. Sam wkrótce się o tym przekonasz.
- Co masz na myśli?
Zaśmiał się pod nosem.
- No przyznaj się. Masz już jakąś pannę na oku. Ostatnio cały czas chodzisz zamyślony.
- Wcale, że nie!
- Mam nadzieję, że to nie jest znowu jakaś wdowa albo...
- Z nikim się nie spotykam. - Powiedział stanowczo Henry.
Nie wierzył w jego słowa.
Miał zamiar odgryźć się jakoś przyjacielowi, lecz nagle oboje usłyszeli, jak powóz zajechał na plac przed Rutland House.
- To pewnie Charlotte.
Wstał z miejsca, kierując się w stronę holu. Nie mógł doczekać się, gdy ponownie zamknie ją w swoich ramionach.
Ale Charlotte nie wychodziła z powozu. Zszedł po schodach i spojrzał w szybę. Niestety, w środku nie było żywej duszy.
- Gdzie księżna?
- Zostawiła list. - Woźnica przekazał mu małą kopertę.
Zaniepokojony rozdarł ją jednym ruchem i przeleciał wzrokiem po kartce papieru. Natychmiastowo rozpoznał pismo Charlotte.
Z każdym kolejnym słowem, czuł, że żołądek robi mu fikołka.
Uciekła.
Zostawiła go.
CZYTASZ
Kronika Towarzyska Lady M
RomanceCharles Towner, książę Rutalnd zostaje utytułowany przez Lady M w jej kronice towarzyskiej Księciem Pechowcem. Każda kobieta, która się do niego zbliży, rzekomo doznaje uszczerbku na zdrowiu. Są to plotki wyssane z palca. Rutland nie wie, kim jest t...