- Książę Malutki?! - Ze złością wydarł gazetę z rąk przyjaciela.
Henry po południu wpadł niczym burza do jego gabinetu, wymachując przed jego oczyma najnowszym wydaniem The Times, informując Charlesa, że tajemnicza autorka po raz kolejny z niego zadrwiła. Książę zdawał sobie sprawę, że była to jedynie cisza przed burzą i spodziewał się wszystkiego. Jednak to, co o sobie przeczytał, przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
Lady M przekroczyła wszelkie możliwe granice. Spodziewał się, że wspomni coś o jego żonie, dlatego miał zamiar spędzić dzisiejsze popołudnie na pocieszaniu Charlotte. Jakże los potrafił być przewrotny. Tym, który potrzebował pocieszenia był on.
Nie opuści domu przez miesiąc. Albo i dłużej. Już widział na sobie te pełne pogardy spojrzenia i śmiechy za jego plecami. A przecież nie mógł im udowodnić prawdy. Z resztą przed kim miałby się tłumaczyć. Zdanie socjety mało go obchodziło, ale cała ta sytuacja mogła wpłynąć na jego interesy. Tyle czasu i pieniędzy poświęcił na to, by dogadać się z Crawfordem. Nie zamierzał tego zaprzepaścić z powodu głupich plotek.
- Czy ona właśnie zarzuciła publicznie, że mam małego kutasa?
Henry parsknął ze śmiechu.
- Faktom nie da się czasami zaprzeczyć.
Nie mógł pojawić się w towarzystwie i ściągnąć spodni, aby udowodnić, że ta anonimowa postać pisze o nim same fałszerstwa. Lawson mu za to odpowie. Został publicznie zniesławiony. Musiał tylko porozmawiać ze swoimi prawnikami, żeby móc pozwać The Times. Najwyższa pora, by ktoś poniósł odpowiedzialność za ten cyrk.
Zdzielił Wilsona trzymaną w ręku gazetom.
- Zabije tę kobietę. - Zaklął pod nosem. - Niech no tylko się dowiem kim ona jest. Pożałuje każdego słowa. Każdego, przysięgam!
- Uspokój się przyjacielu. - Wilson poklepał go po ramieniu. - To nie będzie łatwe, ale damy radę. Detektyw z Bow Street ma wkrótce przesłać ci listę osób, z którymi ostatnio Lawson się spotykał. Kontroluje też jego pocztę. W końcu Lady M się potknie o własne nogi, a my to wykorzystamy.
Charles wiedział, że Henry miał rację. Niemniej, coś wciąż nie dawało mu spokoju. Tym razem Lady M zraniła jego męską dumę. Nie mógł dłużej patrzeć w lustro, myśląc, że nie jest w stanie zadowolić własnej żony. Ostatni raz zrobili to trzy dni temu. Charles próbował sobie przypomnieć, czy Charlotte na coś narzekała. Nie wiedział, bo poza cicho wydanymi jęki dziewczyna milczała. Nie mógł zawieść. Nie w tym. Musieli spłodzić dziedzica. I to jak najszybciej.
Poderwał się z miejsca.
- A ty dokąd? - Zapytał zdziwiony Henry.
- Idę zaspokoić żonę, żeby nie musiała chodzić po Londynie niezadowolona.
Trzasnął drzwiami i już go nie było. Zza ściany mógł jedynie usłyszeć śmiech swojego przyjaciela. Świat oszalał.
Charlotte spacerowała w towarzystwie swojej młodszej siostry, Melissy, która odwiedziła ją tego popołudnia. Melissa była bardzo dociekliwa. Chciała znać najmniejsze szczegóły na temat jej małżeństwa. Nie miała pojęcia, z jakim bólem Charlotte musiała mierzyć się dzień w dzień. Ciągle odtrącenie ze strony jej męża bolało coraz mocniej i mocniej. Bała się, że nadejdzie dzień, kiedy jej serce połamie się na milion małych kawałków.
W dodatku napisała ten głupi artykuł. Wysłała go tego dnia razem z Isabel, która nalegała, by zrobić to natychmiastowo. Charlotte żałowała, że tego nie przemyślała. Była spokojna, bo sądziła, że John Lawson z pewnością nie pozwoli wydać tak szokującego artykułu. W dodatku ogarniało ją zażenowanie na myśl, że John jako jedyny będzie wiedział, że te słowa napisała małżonka Rutlanda.
CZYTASZ
Kronika Towarzyska Lady M
RomanceCharles Towner, książę Rutalnd zostaje utytułowany przez Lady M w jej kronice towarzyskiej Księciem Pechowcem. Każda kobieta, która się do niego zbliży, rzekomo doznaje uszczerbku na zdrowiu. Są to plotki wyssane z palca. Rutland nie wie, kim jest t...