Jak co tydzień otrzymała przesyłkę z książkami z redakcji The Times. Tym razem pan Lawson załączył małą karteczkę na pierwszej stronie, na której napisał, że muszą pilnie porozmawiać. Charlotte była zaniepokojona. Do tej pory Lawson nigdy nie napisał jej żadnej notatki zwrotnej. Miała złe przeczucia.
Panna Hamilton najchętniej udałaby się do siedziby The Times natychmiastowo, ale matka wyprawiała dziś przyjęcie ogrodowe, więc musiała zostać. Z początku ukryła się w bawialni i grała na fortepianie. Matka była zajęta witaniem gości, więc Charlotte pozostała bezpieczna w swej kryjówce, ale nie trwało to zbyt długo. Zdenerwowana Lady Hamilton z głośnym hukiem otworzyła drzwi bawialni.
- Charlotte! Co ty tu robisz? Powinnaś zabawiać gości. Liczyłam na twoje wsparcie, a ty lekceważysz moje słowa.
Z niechęcią wstała, zamykając klapę fortepianu.
- Już idę. - Mruknęła pod nosem.
- Mam dość twojego zachowania. Nie myśl sobie, że skoro Melissa wyszła za mąż to ty tego unikniesz.
- Wcale tak nie myślę. - Zaprotestowała.
- Odmawiasz wszystkim dżentelmenom, ale dosyć tego.
W rzeczywistości Charlotte wciąż czekała, aż jej dawna miłość wróci do Anglii. Obiecał jej, że po powrocie pobiorą się i zamieszkają na wsi. Charlotte zawsze o tym marzyła. To była jej pierwsza i ostatnia miłość. Dlatego odmawiała każdemu innemu. Jej serce było już zajęte i krwawiło z żalu myśląc, że jej ukochany przebywa z dala od niej. W dodatku nigdy nie dostała od niego żadnej wiadomości. Uprzedził ją, że nie będzie do niej pisać, żeby jeszcze bardziej nie tęsknić. Nie zdradził jej również swojego adresu zamieszkania, więc Charlotte nie mogła napisać do niego z prośbą by powrócił. Czasami myślała, że przepadł gdzieś w ocenie płynąc do Ameryki. Ślad po nim zaginął jakby nigdy nie istniał, a ich miłość była jedynie snem.
Ostatni raz widziała go cztery lata temu podczas jej pierwszego sezonu. Wtedy była pewna, że to ten jedyny. Od tamtego czasu minęło sporo czasu. Charlotte wielokrotnie zastanawiała się, czy zamierzał dotrzymać słowa. W jej głowie pojawiały się myśli, że może złamał obietnicę i poślubił jakąś amerykankę, a ona wciąż czekała tutaj na niego jak głupia.
Nie.
On taki nie był. Z pewnością kiedyś powróci.
- Matko myślę, że przesadzasz.
- Przesadzam? - Położyła rękę na piersi. - Masz już dwadzieścia jeden lat Charlotte. To już staropanieństwo! To ostatni dzwonek by wyjść za mąż.
- Mam jeszcze dwadzieścia lat. Urodziny mam za kilka tygodni. - Wytknęła błąd swojej matce. Nie było to dobrym pomysłem, bo kobieta bardziej się zezłościła.
- Nie pozwolę by moja córka została starą panną! - Zaczęła mocno wachlować się trzymanym w prawej dłoni wachlarzem. - Poślubisz pierwszego, który poprosi cię o rękę. I bez dyskusji. A teraz zejdziesz do ogrodu i będziesz rozmawiała z gośćmi.
Charlotte wiedziała, że nic jej nie grozi. W końcu ostatni raz ktoś poprosił ją o rękę prawie dwa lata temu. Był to zdesperowany lord, który utracił cały majątek i popadł w długi. Nie mogła wyjść za kogoś takiego, więc odmówiła. Mężczyźni dobrze wiedzieli, że nie jest chętna na ożenek, więc i propozycje małżeństwa z ich strony ustały. Charlotte była zadowolona z takiego rozwoju sytuacji.
W końcu zeszła do ogrodu, ściskając w ręce notatnik i ołówek. Stwierdziła, że to idealny sposób, aby uniknąć rozmów i jednocześnie spędzić miło czas w ogrodzie. Chciała usiąść na jednej z ławek z dala od tłumu, ale wśród gości zauważyła swoją siostrę. Zmieniła kierunek chcąc przywitać się z nią i jej mężem.
CZYTASZ
Kronika Towarzyska Lady M
RomanceCharles Towner, książę Rutalnd zostaje utytułowany przez Lady M w jej kronice towarzyskiej Księciem Pechowcem. Każda kobieta, która się do niego zbliży, rzekomo doznaje uszczerbku na zdrowiu. Są to plotki wyssane z palca. Rutland nie wie, kim jest t...