Rozdział 29

1.2K 101 2
                                    

Okłamała go.

Sądził, że ich skomplikowana relacja pozwalała im na bycie wobec siebie szczerymi aż do bólu. Jakże się mylił. Czuł się zraniony, bo to, co ukryła przed nim Charlotte, miało przecież ogromne znaczenie dla ich związku.

Dlaczego mu nie zaufała i nie powiedziała prawdy.

Już od dawna nie czuł takiej złości. Znał uczucie wrzenia krwi w żyłach i utraty kontroli. Tym razem jego wściekłość przybrała niewyobrażalnych rozmiarów. Gdy wparował do Hamilton House, ludzie zsuwali się z przejścia na jego widok. Musiał wyglądać jak wściekły, obśliniony labrador, gotowy zagryźć swojego przeciwnika na śmierć. I to właśnie zamierzał zrobić, ale najpierw musiał znaleźć Charlotte i zabrać ją do domu. A następnie zamknąć w pokoju i nie pozwolić jej nigdzie wychodzić przez najbliższy rok. Znając prawdę, czuł się jak skończony kretyn i nie mógł przestać obwiniać się, że nie zauważył żadnych znaków ostrzegawczych.

Postanowił jej zaufać i teraz tego żałował. Taka była właśnie cena próby zmienienia swoich przyzwyczajeń.

Na zewnątrz zrobiło się ciemno, więc wszyscy goście przenieśli się do środka rezydencji. Mimo to wciąż nie mógł jej odszukać w tym tłumie.

- Co ty tu robisz? - Drogę za torowała mu kuzynka. - Nie miałeś przypadkiem zostać w domu?

Nie miał zamiaru się jej tłumaczyć.

- Gdzie Charlotte? - Warknął.

- W ogrodzie z...

Nie potrzebował wiedzieć nic więcej. Pędem udał się w tamtą stronę. Zaniepokojona kuzynka ruszyła w pościg za nim.

- Na pewno wszystko w porządku? Jesteś cały czerwony.

Już otwierał usta, żeby odesłać ją do środka, ale właśnie wtedy ujrzał swoją żonę. Siedziała na betonowej ławce wraz z Parkiem.

Na ich cholernej ławce. Tej, przy której się poznali. Siedziała tam z Edwinem.

Widząc, że świetnie się bawią w swoim towarzystwie, znowu stracił nad sobą kontrolę.

- Ty draniu!

Złapał go za koszulę i pociągnął w górę, wskutek czego Edwin zmuszony był podnieść się z miejsca. Zaczął okładać go pięściami z całej siły. Krzyki Emmy i Charlotte docierały do niego jak zza mgły. Miał to kompletnie w nosie. Chciał, tylko żeby Park już nigdy nie odważył zbliżyć się do jego żony choćby na milę.

- Nigdy kurwa nie wasz się jej tknąć gnido!

Charlotte przeraziła się co niemiara. Nigdy nie widziała księcia pod wpływem tak silnych emocji. Nie reagował on na jej słowa, a wiedziała, że razem z Emmą niewiele mogą wskórać, żeby ich rozdzielić.

- Emmo - zwróciła się do dziewczyny - proszę, znajdź mojego brata.

- Już biegnę. - Odwróciła się i szybkim krokiem udała się w stronę rezydencji.

- Przestań! - Po jej policzkach spłynęły słone łzy. - Zaraz zatłuczesz go na śmierć.

Nie mogła tak po prostu stać i przyglądać się tej tragedii. Licząc się z tym, że w każdej chwili może stać się przypadkową ofiarą jego ciosu, weszła pomiędzy ich ciała i szybko odepchnęła zakrwawionego Edwina na bok.

- Przepraszam. - Wyszeptała w jego stronę.

Park stracił na chwilę równowagę, ale zaraz później spojrzał na nią wzrokiem, którego miała nie zapomnieć już do końca życia. Zasłonił nos, z którego cały czas sączyły się strumienie krwi i jak najszybciej opuścił ogród Hamiltonów.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz