Rozdział 37

1.1K 104 11
                                    

Droga Lady M, nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczna. Dzięki tobie przestałam być niewidoczna. W końcu moja mama i papa dostrzegli, że też jestem człowiekiem, który ma uczucia. Szczera rozmowa z nimi była idealnym wyjściem. Dzięki temu uniknęliśmy nieporozumień i pozwolili mi samodzielnie wybrać swoją parę. Twój list bardzo mnie podbudował i otworzył oczy na pewne sprawy. Zawsze tobie oddana, Caroline.

Spojrzał na kolejny list.

Lady M, proszę, musisz mi pomóc. Dwie panny, Kristen i Camilla dokuczają mi za każdym razem, gdy pojawiam się w towarzystwie. Śmieją się nawet z mojego imienia! Mówią, że jest niemodne i przestarzałe. Przez to boję się pojawiać na przyjęciach. Proszę cię o radę. Jak mam je powstrzymać? Twoja czytelniczka, Antonette.

Moja ulubiona Lady, dziękuję za twoje słowa wsparcia. Jesteś jedyną powierniczką moich problemów. Tylko tobie mogę się zwierzyć. Czuję się tak samotna w tym wielkim mieście. Nie chcę podpierać ścian do końca życia. Czy masz jakąś radę jak stać się tak przebojową, jak ty? Pewnie w rzeczywistości nie możesz odgonić się od ludzi. Podpisano, Rosaline.

Od godziny przeglądał masę listów zaadresowanych do Charlotte. Ku jego zdziwieniu, większość z nich nie dotyczyła plotek i skandali, chociaż i takie się zdarzały. Charlotte pomagała młodym panną. Dopiero teraz to zrozumiał. Wcześniej, gdy czytał artykuły Lady M, nie mógł tego zrozumieć. Pisała dziwnym tonem, jakby starała się w nim ukryć drugie dno, a tak naprawdę każdy z nich był odpowiedzią na listy od młodych panien na wydaniu, które zmagały się z wielką presją ze strony ich rodzin.

Rozumiał chęć pomocy. Charlotte była zawsze miła, ale jej niektóre artykuły były pełne jadu. Taka próba osobistego wymierzenia sprawiedliwości wcale nie przypadła mu do gustu. Uważał, że takie sprawy należy zostawić stwórcy.

Nadal bił się z myślami. W końcu Lady M kłamała na jego temat przez tyle czasu. Nie wiedział, czym zdołał się tak narazić Charlotte w przeszłości. Przecież nawet się nie znali. Nie chciał dopuścić do siebie faktu, że mogło być w niej tyle jadu i nienawiści do jego osoby.

Musiał spojrzeć na to z innej perspektywy. Próbował wcielić się w rolę Charlotte, by zrozumieć jej punkt widzenia, lecz na nic się to zdało.

Wyszedł z rezydencji i usiadł pod drzewem. Razem z Charlotte siedzieli razem w tym samym miejscu jeszcze kilka dni temu.

Cień drzewa ochraniał go przed promieniami słońca. Zmęczony oparł się o pień i głośno westchnął, zamykając oczy.

- Mogę się dosiąść?

Nie musiał otwierać powiek, aby rozpoznać głos swojej kuzynki.

- Siadaj.

- Pewnie masz wiele pytań. Może będę w stanie na jakieś odpowiedzieć.

Nie wiedział, kiedy zdoła porozmawiać z Charlotte, a Emma była pod ręką. Mógł w ten sposób rozwiązać, chociaż kilka dręczących go spraw, ale nawet kuzynka nie mogła rozwiązać jego problemów. 

Myślisz, że dobrze kogoś znasz. A w ciągu kilku sekund cały twój obraz drugiej osoby może rozmyć się jak malunek wystawiony na zimny deszcz. Charlotte nie była tak doskonała jak sądził. Nie była bez skazy, ale któż taki jest? Nie ma ludzi idealnych. Chciał sądzić, że cała ta historia z Lady M była tylko głupim żartem, że jego żona zaraz wyskoczy zza jabłoni i razem z Emmą głośną zaczną się śmiać, mówiąc: Mamy cię, dałeś się nabrać. 

Nic takiego się nie stało. 

- W głowie mam tylko jedno pytanie. Dlaczego? Dlaczego to zrobiła? Dlaczego kłamała? Dlaczego mi nie zaufała.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz