Rozdział 39

1.2K 96 11
                                    

Mogłoby się wydawać, że w sytuacji jak ta, Charles powinien pękać z nerwów. Nie chciał przytłoczyć swoich i tak już podenerwowanych przyjaciół, więc trzymał swe nerwy na wodzy, lecz tak naprawdę, wewnątrz był przerażony. Miał nadzieję, że uda się mu powstrzymać pannę Hardwick, zanim z jej powodu ucierpi tak wiele osób.

Wylądował w powozie razem ze swoją szwagierką i przyjaciółką, które za wszelką cenę nie chciały pozwolić, by podróżował samotnie. I chociaż myślał, że udało mu się przybrać maskę obojętności, to obie damy zauważyły jak bardzo się denerwuje. Starały się nakierować rozmowę na przyjemniejsze tematy, aby chociaż na chwilę myślał o czymś innym.

Uzyskały wręcz przeciwny skutek.

- Stello, masz wspaniałą torebkę. Czyżbyś kupiła ją u madame Rosine?

- Nie, nie. - Księżna z zadowoleniem uniosła mały kuferek w powietrze, aby mogli podziwiać jej zdobycz. - To prezent. Otrzymałam ją od mojej ciotki Belli. Mieszka we Włoszech.

Rozmowy o torebkach i sukniach może i nie były najlepszym sposobem na uspokojenie nerwów, ale przynajmniej wypełniały nieznośną ciszę.

Chciał wierzyć, że los nie bez powodu postawił na jego drodze Charlotte. Tę, którą szukał przez wiele miesięcy i tej i tę, którą rozdrażnił w ogrodzie Hamiltonów.

Powoli oswajał się z myślą, że Lady M była poniekąd pewną częścią jego żony, jak i jego żona była częścią Lady M. Wcześniej nie dostrzegał w niej wad, ale każdy człowiek je miał. Każdy ma różne oblicza, a Charlotte zdecydowała upublicznić jedno z nich i musiał to zaakceptować.

Charlotte, jeśli sama tylko tak zdecyduje, to ujawni swoją tożsamość. Nikt nie powinien odbierać jej tego przywileju, a zwłaszcza osoba, której bezgranicznie zaufała, zwierzając się jej z największego sekretu swojego życia. Ta decyzja należała tylko i wyłącznie do niej, a od kiedy i on wiedział o jej tajemnicy, zamierzał chronić ją przed każdym, kto postanowi działać wbrew jej woli. 

Gdy powóz zatrzymał się pod domem Hardwicków, wypadł z powozu niczym burza.

- Poczekaj na nas!

Zignorował krzyki Melissy.

Nie mógł się spóźnić. Nie mógł zawieść Charlotte. Musiał zrobić wszystko, by ją ochronić.

Isabel świetnie to sobie zaplanowała. Jej rodzina wyjechała na polowanie gdzieś na północ Anglii. Została w Londynie wraz z chorą obłożnie ciotką, która nie miała zielonego pojęcia o tym, co zaplanowała jej bratanica. Charles był przekonany, że ojciec Isabel nie dopuściłby do całej tej farsy, ale niestety dla niego, przebywał on z dala od Londynu.

Wbiegł do ogrodu, w którym zebrała się już masa osób. Zdezorientowany zaczął szukać wzrokiem gospodyni tego całego zamieszania. Stała na marmurowych schodach. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dał jej do zrozumienia, by tego nie robiła. Niemal błagał ją milcząco, lecz Isabel wcale się tym nie przejęła.

- Charlotte Towner, księżna Rutland! Tak, to ona jest Lady M!

Między arystokracją przebiegł szmer westchnień.

- Czy to naprawdę może być ona?

- To niemożliwe. Księżna?

Musiał interweniować. Nie zastanawiając się długo, starał na betonowej ławce tak, aby wszyscy mogli go dostrzec.

- To kłamstwo! - Wykrzyknął głośno, ściągając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. - Moja żona nie jest i nigdy nie była żadną pisarką.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz