Rozdział 19

1.4K 130 25
                                    

Nawet i ja czasami bywam omylna. Z tego powodu pragnę publicznie przeprosić księcia Rutland, Charlesa Townera. W ostatnim czasie udowodnił, że wcale nie towarzyszy mu pech. Książę Pechowiec przestał być dłużej pechowcem. Jest teraz prawdziwym szczęściarzem. Dobrze się mu powodzi, ma żonę i nie mogę się już doczekać, aby poinformować was, moi czytelnicy o pojawieniu się na świecie nowego potomka książęcego tytułu. Życzę szczęścia świeżo upieczonej parze i braku pechu w życiu, podpisano Lady M.

- W końcu postawiłeś na swoim. - Powiedział z zadowoleniem Henry. - Lady M oszczędziła mi pracy. Teraz nie musimy już jej pozywać.

To prawda. Zależało mu na tym, by w gazecie pojawiły się wyjaśnienia. Chciał, aby tajemnicza pisarka błagała go o wybaczenie. Wciąż nie był jednak zaspokojony. Pragnął, aby doświadczyła tego, co on. Wścibskich spojrzeń, unikania jego osoby i licznych plotek, z którymi musiał mierzyć się przez ostatni rok.

- Mam to tak zostawić? - Zapytał oburzony.

- Chciałeś przeprosin i je dostałeś.

- Nie. - Powiedział stanowczo.

- Nie?

- Nie. Opublikowała te przeprosiny, bo się boi. A to z kolei oznacza, że jesteśmy bliżej rozwiązania tej zagadki, niż się nam to wydaje.

Mogli mieć ją tuż przed sobą na wyciągnięcie ręki. Charles próbował sobie przypomnieć swoje ostatnie działania, aby natrafić na jakiś trop. Opublikowanie tych przeprosin akurat teraz, gdy zaczęli podejmować działania, aby ją zdemaskować, nie mogły być przypadkiem. Nie wierzył w taki zbieg okoliczności. Lady M zaczęła się ich obawiać. A to były świetne wieści.

- Naprawdę chcesz to ciągnąć? Może lepiej odpuścić.

- Nie możemy teraz tego zrobić. Mam pewne podejrzenia co do pewnej panny.

Jego słowa zaintrygowały Wilsona.

- Co masz na myśli?

- Wydaje mi się, że za postacią Lady M może kryć się najlepsza przyjaciółka mojej żony. - Powiedział z powagą w głosie.

Henry ryknął ze śmiechu. Charles pozostał niewzruszony. Jego przyjaciel uspokoił się dopiero wtedy, gdy zobaczył jego tęgą minę.

- Ty żartujesz prawda?

- Ani trochę.

Już od pewnego czasu podejrzewał pannę Isabel. Gdy minęli się pewnego dnia w ogrodzie u Hamiltonów, wiedział, że skądś ją kojarzy. W dodatku nie pojawiła się na ślubie Charlotte. Czyżby była zła na swoją przyjaciółkę, że poślubiła właśnie jego, osobę, która ignorowała ją w przeszłości. W dodatku zraniona osoba zawsze w przypływie gniewu jest żądna zemsty. Szczególnie jeśli tyczy się to londyńskiej panny na wydaniu.

Jeśli miał rację, to wolałby, aby Charlotte o niczym nie wiedziała. Jak mógłby znieść fakt, że jego żona zna tożsamość tajemniczej pisarki, wiedząc, że szuka jej od tygodni. Gdyby Charlotte o wszystkim wiedziała, z pewnością kazałaby Isabel napisać przeprosiny. Cóż za przypadek, że takowe się ukazały.

- Kiedyś się za mną uganiała. Może postanowiła się zemścić?

- To absurdalne. Charlotte musiałaby o tym wiedzieć, a wtedy z pewnością wyznałaby nam prawdę, racja?

Problem w tym, że nie był tego taki pewny. Nie mógł liczyć na lojalność z jej strony i zaufanie skoro zmusił ją do ślubu. Charles nie miał pojęcia kto liczył się na dla niej bardziej. On czy przyjaciółka.

- Może chciała chronić przyjaciółkę i mnie samego przed napadem złości.

Henry przypomniał sobie swoją niedawną rozmowę z Charlotte. Powiedział jej o tym, że szykują pozew. Słowa Charlesa, iż jakoby panna Hardwick miała stać za powstaniem kroniki towarzyskiej były dla niego absurdalne. Ale...

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz