W najgorszych snach nie przypuszczał, że jego noga kiedykolwiek ponownie przekroczy próg redakcji The Times. Obiecał sobie, że będzie trzymał się z dala od tego miejsca, a jednak, jakimś magicznym sposobem wciąż tutaj wracał. I o ile nie miał nic przeciwko czytaniu rzetelnych informacji na temat gospodarki czy polityki, tak nie znosił plotek i nowinek, którymi żywiła się cała socjeta. Przez takie właśnie pomówienia przez tyle czasu ludzie unikali go, uważając, że jako Książę Pechowiec jest w stanie zagrozić im zdrowiu. To samo w sobie było absurdalne. Gdy Charlotte powróci do domu to obiecał sobie, że najpierw surowo ją za to ukarze, a później pochwali za skuteczność i kreatywność.
Ludzie biegali wokół, dwojąc się i trojąc. Kryzys można było wyczuć w powietrzu, lecz nie związany z Lady M. Jutro miało pojawić się kolejne wydanie gazety i to zajmowało głowy wszystkich pracowników.
Do nozdrzy docierał zapach świeżego tuszu. Charles nienawidził tego odoru, a w tej sytuacji przyprawiał go tylko o złość.
Bez pukania, wszedł do gabinetu należącego do Johna Lawsona. Niewiele się tutaj zmieniło od jego ostatniej wizyty. Jedynie ułożenie kartek na ścianie uległo zmianie. Wciąż panował tu bałagan, którego prawdopodobnie nikt nie zamierzał ogarnąć.
Cóż, jaki szef taka gazeta.
Za biurkiem, siedział wygodnie rozłożony wydawca całego tego zamieszania.
- Wasza wysokość. Nie spodziewałem się, twojej wizyty tutaj. Proszę, usiądź.
Posłał mu lodowate spojrzenie.
- Daruj sobie Lawson.
Zapadła między nimi niezręczna cisza. John spojrzał na niego pytająco, ale nie zamierzał mu niczego ułatwiać.
- Więc co sprowadza cię w moje skromne progi?
Zignorował to pytanie.
Zamiast tego postanowił zadać własne.
- Jesteś zbyt spokojny. Nie przejmujesz się tym, że panna Hardwick chce zdradzić dziś prawdziwą tożsamość Lady M?
Lawson głośno zarechotał, ale księciu wcale nie było do śmiechu.
- Wiele już takich było. Gwarantuje, że tożsamość Lady M jest pilnie strzeżona.
Miał ochotę głośno roześmiać się w jego twarz. Powstrzymał się tylko ze względu na swoją żonę. Nie potrzebował więcej problemów. Chciał tylko rozwiązać ten kryzys. W końcu obiecał, że będzie z nią na dobre i złe. I miał zamiar dotrzymać słów małżeńskiej przysięgi.
- Jesteś tego pewny?
- Tak, naturalnie.
- Więc jak u licha wytłumaczysz mi to. - Rzucił na stół wyciąg bankowy. - Więcej osób niż myślisz, zna prawdę.
Lawson opuścił na nos okulary, które do tej pory wisiały na jego bujnej czuprynie. Przeraził się, widząc ten dokument.
- Skąd to masz?
- Zatrudniłem detektywa. Myślisz, że pozwoliłbym, żeby bezkarnie obrażano mnie na łamach jakiegoś szmatławca. - Zadrwił. - Wiem o tym ja, Wilson, moja kuzynka, panna Hardwick i nawet nie chcę wiedzieć kto jeszcze.
- A-ale jak to? Charlotte miała uważać i...
Zacinał mocno szczękę.
Ten mężczyzna aż prosił się o lanie.
- Charlotte miała uważać? Mam ochotę znowu przywalić ci w twarz, za to, że naraziłeś ją na takie niebezpieczeństwo. Wykorzystałeś młodą dziewczynę tylko po to, by zarobić trochę grosza. To podłe.
CZYTASZ
Kronika Towarzyska Lady M
RomanceCharles Towner, książę Rutalnd zostaje utytułowany przez Lady M w jej kronice towarzyskiej Księciem Pechowcem. Każda kobieta, która się do niego zbliży, rzekomo doznaje uszczerbku na zdrowiu. Są to plotki wyssane z palca. Rutland nie wie, kim jest t...