Rozdział 27

1.3K 88 10
                                    

- Już wychodzicie?

Bardzo żałował, że nie mógł dziś towarzyszyć swojej żonie podczas przyjęcia ogrodowego u jej matki. Miał do tego miejsca wielki sentyment, bo to w końcu tam po raz pierwszy się poznali. Niestety, miał masę obowiązków do wypełnienia, lecz taka już była jego rola. W ostatnim czasie omijało go wiele imprez. To nie stanęło Charlotte na przeszkodzie. Młoda księżna aktywnie uczestniczyła w życiu towarzyskim.

Nie miał jej tego za złe. Bardzo cieszył się z tego, że spędza całych dni zamknięta w czterech ścianach.

Wiedział, że z początku robiła to głównie dla Emmy, która musiała pojawiać się jak najczęściej w towarzystwie, ale z czasem dotarło do niego, że Charlotte tak naprawdę to lubi. Lubi rozmawiać, tańczyć, plotkować, kupować nowe suknie na przyjęcia. I chociaż sama była tego nieświadoma to był pewien, że wolałaby spędzać wakacje w mieście niż w ich wiejskiej rezydencji.

- Tak. Emma powinna zejść lada moment.

- Ostatnio dość często wychodzisz bez mojego towarzystwa pani Towner. - Skrzyżował ręce, udając obrażonego. - Chciałabyś mi o czymś powiedzieć?

Oczywiście było to pytanie retoryczne. Tak bardzo chciał dać jej powód nawet i do kłótni, byleby została z nim jeszcze przez chwilę.

- Oczywiście, że nie! Nie mam przed tobą żadnych... - Nagle załamał się jej głos.

Jak grom z jasnego nieba spadła na nią gorzka prawda. Była kłamczuchą. Budowała swoje życie na kłamstwie i – co gorsza – wciąż brnęła w dalsze łgarstwa. Utknęła w prawdziwym bagnie, ale nie to teraz było jej problemem. Charles patrzył na nią wyczekująco, żeby dokończyła swoją myśl. Tyle że ona już nie pamiętała, co chciała powiedzieć.

- Tajemnic? - Zapytał rozbawiony.

Miała przed nim masę tajemnic. Wielki tuzin tajemnic. Wszystkie wiązały się tylko z jednym. Z jej przeklętym alter ego, które w ostatnim czasie stało się dla niej smutnym obowiązkiem. Przeżywała mały kryzys twórczy. Miała nadzieję, że na dzisiejszym przyjęciu wydarzy się coś, co przywróci jej dawną ikrę do pisania.

Charles zauważył, że coś jest nie tak. Stwierdził jednak, że Charlotte tylko się z nim przekomarza. W ostatnim czasie im obojgu towarzyszyło specyficzne poczucie humoru. Uwielbiali sobie udowadniać, że mają racje w każdej sprawie.

Nawet jeśli jej nie mieli.

- Tak. - Przytaknęła. - Nie mam żadnych...

To słowo nie chciało przejść jej przez gardło. Nie mogła go okłamać, kiedy wpatrywał się swoimi wielkimi oczami, świdrując ją na wylot. Natychmiast zorientowałby się, że kłamie.

A wtedy...

Nie wiedziałaby jak to wytłumaczyć.

- Nie mam przed tobą żadnych tajemnic! - Powiedziała szybko, spuszczając wzrok w ziemię. Byleby tylko nie patrzeć w jego oczy.

- Kłamiesz.

Szybko podniosła głowę, by móc ponownie spojrzeć w jego oczy. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.

Żadnych.

- Co?

- Wiem, że kłamiesz.

O nie, już po mnie.

Przejrzał mnie.

Wyśle mnie do Edynburga, albo w głąb Szkocji! Zrobi to. Jest w stanie to zrobić? Oczywiście, że jest. Przecież jest arystokratą. Czerpie radość z ludzkiego cierpienia. Najpierw wyśle ją do Szkocji, a później będzie musiała błagać, go na kolanach, by nie wyjawił jej sekretu.

Kronika Towarzyska Lady MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz