Niekiedy dobry pisarz potrzebuje weny. Do tej pory Charlotte nie miała żadnych przerw w pisaniu. Tematy, które chciała poruszyć, jakimś sposobem same się jej nasuwały. Od zawsze jej celem było sprawienie, aby zmienić stereotypy. Współczuła młodym pannom na wydaniu, które codziennie musiały zmagać się z nowymi wyzwaniami. Mężczyźni mogli sami decydować o swoim losie. Kobiety były w znacznie gorszej sytuacji. Wymagano od nich, by wżeniły się w dobrą rodzinę, by sprostały oczekiwaniom, które często bywały wygórowane. Presja, z jaką się mierzyły, była ogromna i w dodatku na każdym kroku oceniano je pod każdym kątem.
Niektóre z nich wyładowywały swoje emocje na innych, pokazując tym samym swoją wyższość nad słabszymi. Te słabsze z kolei były bezbronne. Czasami pozbawione możliwości, by starszy brat stanął w ich obronie. Musiały same stawiać czoła niesprawiedliwości tego świata.
Charlotte z biegiem czasu zaczęła rozumieć obie te grupy. Tak jak w świecie zwierząt była to pewnego rodzaju selekcja naturalna. Tylko te najsilniejsze miały przetrwać i spełnić swój obowiązek. Sprostać oczekiwaniom. Kto by pomyślał, że Charlotte uda się osiągnąć ten cel, nawet gdy wcale się o to nie starała. Fakt, że dla niej los był łaskawy, nie oznaczał, że i dla innych dziewcząt okaże się równie łagodny.
Większa część sezonu, a presja matek i ojców jedynie wzrastała, więc chciała napisać coś, co doda młodym damą otuchy.
- Beznadzieja. - Zmiotła w rękach kawałek pergaminu.
Niestety tego dnia nie była w stanie napisać choćby jednego poprawnie złożonego zdania. A to wszystko z powodu wyjazdu Charlesa. To był ten dzień. Miał zostawić ją samą w tej wielkiej rezydencji i zniknąć na tydzień. No może nie do końca samą, bo wciąż miała przy sobie Emmę. Poniekąd obecność księcia była dla niej swego rodzaju tarczą. Czuła się otoczona ochroną i opieką z jego strony. Bała się, że niedługo w jej życiu zabraknie tej troski.
Westchnęła ciężko i postanowiła zostawić swoje pisarskie wypociny w spokoju, mając nadzieję, że natchnienie przyjdzie czasem. W zamyśleniu zeszła po schodach. Zapomniała rozejrzeć się na korytarzu tak, jak robiła to zazwyczaj. Nie chciała pozostać zauważona przez nikogo. Tym razem musiała słono zapłacić za to, że chodziła z głową w chmurach.
- Charlotte, tu jesteś! - Usłyszała głos Emmy. - Charles cię szuka. Zaraz wyjeżdżają.
Zastygła w miejscu wciąż trzymając rękę na klamce drzwi.
- Już idę. - Pośpiesznie je za sobą zamknęła.
- A co ty tam właściwie robiłaś? - Emma skrzyżowała ręce.
Do kroćset fur beczek!
Emma była w wieku, w którym ciekawość dominowała w jej charakterze i Charlotte była przekonana, że dziewczyna nie odpuści, dopóki nie zaspokoi swojej ciekawości. Szybko więc stanęła jej na drodze, zasłaniając swoimi plecami drzwi na poddasze.
- Lepiej tam nie wchodź. Pełno tam pajęczyn i pająków.
- Och. To naprawdę obrzydliwe. - Uśmiechnęła się w duchu, widząc niesmak na jej twarzy.
- Dokładnie! Wielkie i włochate. Niemal wybiegłabym stamtąd z piskiem, ale sama rozumiesz, księżnej nie wypada...
Emma uwierzyła w jej historię, ale to wcale nie znaczyło, że zamierza odpuścić.
- Dlaczego tam byłaś?
Charlotte w panice zaczęła błądzić wzorkiem po korytarzu. Ręce zaczęły się jej pocić ze stresu. Była fatalna w wymyślaniu kłamstw. Zwłaszcza, gdy Emma stała przed nią z tęgą miną. To tylko potęgowało jej niepokój.
CZYTASZ
Kronika Towarzyska Lady M
RomanceCharles Towner, książę Rutalnd zostaje utytułowany przez Lady M w jej kronice towarzyskiej Księciem Pechowcem. Każda kobieta, która się do niego zbliży, rzekomo doznaje uszczerbku na zdrowiu. Są to plotki wyssane z palca. Rutland nie wie, kim jest t...