Znów siedział w tym czarnym pokoju. Wiedział, iż jest wciśnięty w kont tylko dzięki zacisku ścian na plecy. Nie widział nic prócz swego ciała, nie było drugiego końca pomieszczenia dla niego.
Ale może powinien być szczęśliwy. Ma chwilę spokoju, jeśli spokojem można nazwać opadanie w siebie, by nie zwariować i się poddać.
Tak, mógł to nazwać spokojem. Kiedy mógł spokojnie patrzeć na swe ciemnoszare, czarne gdzie indziej, tylko nie tutaj, dłonie. Na palcu miał pierścień z przejrzystego, niebieskiego kryształu. Siedział i przywoływał wspomnienia.
Tym razem jednak był, istniał, z myślą, iż nie da rady. Nie da rady przetrwać więcej. Jeśli kolejny raz jego powolny kat wyciągnoe go za niewolnicze sznurki, jak marionetkę, popadnie w ciemność.
Zapłakał nad sobą, nad obrączką.
— Miałem być silny, Skeppy — załkał.
Miał dość niewoli. Chciał tylko wrócić do Skeppy'ego.
Nie mógł jednal wykonać ani drobnego ruchu z własnej woli. Nawet podnieść ręki, by odebrać sobie życie.
Dziś się podda czerwonym pnączom, odda im swój umysł.
Zniewoliło jego ciało. Niech zniewoli i duszę.
Byleby umrzeć. Byleby poczekać na Skeppy'ego.
Chciał spokoju, własną wolę i najdroższą osobę.
Ale demony takie jak on nie mogą. Zawsze są niewolnikami czegoś wyższego.
Zapłakał, przytulając do swej duszy wspomnienia.
Sznurki zostały pociągnięte. Wstał wbrew woli, ale dalej gorzko ronił łzy.
— Pochłoń mnie w całości — poprosił błagalnie.
Czerwień zrobiła to z lubością.
CZYTASZ
Anxiety Waves
Fanfictionone-shots book „𝙼𝚊𝚗𝚋𝚎𝚛𝚐? 𝙿𝚘𝚐𝚝𝚘𝚙𝚒𝚊? 𝚆𝚑𝚘 𝚌𝚊𝚛𝚎𝚜! 𝚆𝚎 𝚓𝚞𝚜𝚝 𝚔𝚎𝚎𝚙 𝚝𝚑𝚎 𝚌𝚘𝚗𝚏𝚕𝚒𝚌𝚝 𝚐𝚘𝚒𝚗𝚐! 𝙸𝚝'𝚜 𝚐𝚛𝚎𝚊𝚝!" -𝙱𝚊𝚍𝙱𝚘𝚢𝙷𝚊𝚕𝚘 «Technoblade, nosząc pod sercem sztylet, w sercu przysięgę, a nad sercem koron...