George nie liczył już, ile jest w lesie, na łonie swej natury. Przestał, kiedy DreamXD od niego odszedł. Nie interesowało go.
Miast tego liczył, ile nowych grzybów z niego wyrasta. Ocierał mech z policzka, wstawał spod korzeni drzew, będących mu szałasem, i obliczał, ile nowych kapelusików rozrastało mu się z wnętrza. Sprawdzał także, jak rozrastają się te starsze.
W końcu nadszedł dzień, kiedy w końcu otworzył oczy, by promienie słońca popieściły jego tęczówki. Wymacał na karku tego pierwszego muchomora. Opuszkami palców ocenił, iż okaz już jest standardowego, ostatecznego rozmiaru. Tuż obok, nóżka w nóżkę, wyrastał niewielki, nowy.
Odkąd osiągnął pełnoletność, grzybki wyrastały z niego. Wtedy odłączył się od rodziny, by szukać celu. Sumiennie wyrywał je; potem to zadanie przejęli przyjaciele, towarzysze tacy jak on - nieśmiertelni, boscy, pragnący przygody. W końcu to palce kochanka sunęły po skórze, usuwając pączki grzybków, jego domenę mocy, które zabijały, jeśli korzenie zapuszczą się w organy. Cena za boską krew i moc, niewielka w stosunku do tych reszty według niego - podatność na szaleństwo u przy zmiennokształtności Dreama, killuletnie sny u cerwitaura Callahana, klątwa nieszczęśliwej miłości ogniołaza Sapnapa oraz tryb bestii w demonie BBH.
Czuł jednak dziś w kościach, że to jednak on umrze pierwszy. Czuł szum w płucach, gdy łapał oddech. Grzyb wbił się zachłannie do wnętrza.
Karl kiedyś opowiadał, że za jednymi drzwiami toczyła się historia o chłopaku z kwiatami w płucach. Chciał mu pomóc, ale nim wszedł, ten zaczął się krztusić i padł na kafelki białej łazienki.
On też umierał samotnie, ale nie docierało to do niego. Myślę, że osamotnienie wpływa na człowieka w kilka stron. Myślę, że George już nawet nie chciał myśleć nawet o sobie samym.
Podszedł do rzeczki. Przemył twarz, patrząc przed siebie, wspominając. Nie zareagował na własne krztuszenie się, dopóki nie poczuł jak w gardle niczym wymiociny zbiera się parząca krew. Padł na ziemię, drapiąc się za gardło, ale bez chęci walki, a raczej by po prostu pomóc sobie w bólu.
Obraz zamazywał mu się, ale widział sylwetkę białą jak kwarc, otoczoną limonkową peleryną niczym aurą.
- Czemu nie chcesz, bym ci pomógł?
George oczyścił gardło, chcąc coś powiedzieć.
Nie chciał pomocy, bo spał tyle lat, czekając, a potem tęskniąc. Dream był dla niego wszystkim, najlepszym przyjacielem, kompanem, towarzyszem.
Wyłączył się, kiedy umysł chciał, by żył. Wyobrażenia życia bez Dreama, ale piękne. Go jednak to nie ochodziło.
Potem były wspomnienia. Jak odchodził od rodziny, jak każdy w dniu osiągnięcia dojrzałości. Jak spotkał innych jak on. Jak zbudowali razem rodzinę. Kiedy poprosili boginię najpiękniejszego skrawka świata o użyczenie ziem, by zbudować dom dla takich jak oni, i dla siebie samych, znużonych podbijaniem krajów, kąpaniem się w krwi, sypianiem w kryształowych jaskiniach. Podczas podróży ich piątka spotkała wielu ludzi wartych uratowania z życia.
Spotkanie małżonka boginki, istotę jeszcze potężniejszą od nich. Philza. Wtedy wzdrygnął się czując tą nieśmiertelność. Był stary jak lasy na barkach śpiącej, gigantycznej kobiety. U bogu skrzydlatego był znany im z jednego z cesartw Technoblade. Był Bogiem Krwi. Philza był Bogiem Co Zrozumiałe i Niezrozumiałe.
Aż w końcu normalne życie. Pierwsza randka z Dreamem. Niańczenie małego Wilbura, który uciekał cały czas z Schlattem w miejsca najdziwniejsze.
- Wiesz co? - wychrypiał, skupiając wzrok, nieudolnie, za zamglonym DreamXD. - Przeżyłem wystarczająco dużo. Moja śmierć uwolni świat. Przekaż Ponkowi... - Wziął ostatni, drżący oddech. - Że mój dom jest jego.
W końcu to go zgarnął za dzieciaka i przekazał wiedzę jego ludu. Niech ma jeszcze trochę jego dziedzictwa. Był medykiem takim, jakiego potrzebował świat.
Kilka godzin później Karl padł na kolana, a jego ciałem wstrząsł bolesny dreszcz. Jego przyjaciel.
Sapnap próbował ruszyć ciało, ale mech się już uczepił brzegów ubrań. Zagarnął więc w ramiona Karla.
- Zapomnieliśmy o nim.
Kilkaset mil dalej Dream opuścił obsydianowe ściany. Moc wróciła z pełną siłą, niczym obuch trafiając do niego z świadomością, że jego więź z George'm jest rozerwana. Stanął w bezruchu, nie widząc Techno, Tommy'ego ani innych, chcących mu zaproponować życie od nowa, a Tommy chyba śmierć. To nie było ważne, kiedy zapragnął zamienić się w pył. Krzyknął do nieba, chwytając się za pierś. Obrączka spadła mu z palca.
![](https://img.wattpad.com/cover/261283718-288-k100092.jpg)
CZYTASZ
Anxiety Waves
Fanfictionone-shots book „𝙼𝚊𝚗𝚋𝚎𝚛𝚐? 𝙿𝚘𝚐𝚝𝚘𝚙𝚒𝚊? 𝚆𝚑𝚘 𝚌𝚊𝚛𝚎𝚜! 𝚆𝚎 𝚓𝚞𝚜𝚝 𝚔𝚎𝚎𝚙 𝚝𝚑𝚎 𝚌𝚘𝚗𝚏𝚕𝚒𝚌𝚝 𝚐𝚘𝚒𝚗𝚐! 𝙸𝚝'𝚜 𝚐𝚛𝚎𝚊𝚝!" -𝙱𝚊𝚍𝙱𝚘𝚢𝙷𝚊𝚕𝚘 «Technoblade, nosząc pod sercem sztylet, w sercu przysięgę, a nad sercem koron...