Schlatt, potrzebuję nowe ukulele [Tubbo, SBIfamily, Schlatt]

114 20 3
                                    

— Nowe... Ukulele? Przecież ty tamte bardzo lubiłeś — z niedowierzeniem patrzył na Tubbo, szepcząc do niego, jak chciał.

  Dziewięcioletni Tubbo to był jeden z dwóch powodów, dlaczego nastolatek bywał prawie codziennie oraz na całe dnie w domu Philzy. Dalej pamiętał ciężar noworodka w ramionach, którego znalazł Philza i przygarnął pod skrzydła.

  I teraz ten dzieciak, najłagodniejsza istota pod Niebiosami kryje się z nim pod schodami, by prosić o ukulele?

— Co jest grane, młody?

  Tubbo schował ręce za plecami, stopą rysując bohomazy na panelach.

  Ukulele, które podarowała mu Mumza na czwarte urodziny, były od lat pokryte niezliczonymi ilościami pszczółek, i nosiły ślady rozwijania się ręki z pędzlem Tubbo.

  To nie ma w ogóle sensu.

  Schlatt przeczesuje palcami włosy, zaczepiając o rogi, które urosły w poziomie do głowy. Wiedział, że zaniedługo, może za rok, zaczną się zakręcać wokół jego uszu, z innej beczki podobnych do tych pszczelego dzieciaka. Już wiele razy dyskutowali z Wilburem, czy mały też będzie miał rogi. Jeśli tak, będą mu rosły szczególnie późno.

  Westchnął ciężko, kucając i łapiąc malca za ramionka. Załatwi mu te ukulele, najlepiej z Wilburem idąc do pomału rozwijającego się miasta, ale najpierw...

— Co się do cho– lerki stało z tymi ukulele? — spytał, starając się mówić jak najłagodniej.

  Chyba jednak przesadził z głośnością, bo pod schody przybiegł niewiele młodszy blondynek. Wleciał jak huragan, wpadając na Tubsa pod jego dłońmi. Uratował tą dwójkę od wypadku, a ciśnienie od razu mu podskoczyło na widok tego szczerbatego uśmiechu.

  Jeden zasmucony, drugi dziko usatysfakcjonowany. To już ponad jego szesnastoletnie siły.

— Jak się nie dowiem, wychodzę spod schodów i powiem Philzie, że idę kupić ukulele — stwierdził rzeczowo, może z delikatną nutą złości.

  Złość oczywiście na piekielnego dzieciaka, nie Tubbo. Ten pierwszy umiejętnie chowa się pod łóżkiem Soota.

  Pszczeli chłopiec w końcu pękł pod szturchaniem brata–przyjaciela.

— No bo taki dziwny pies wieczorem gonił Ranboo. On chciał ugryźć Ranboo! No to pobiegłem i... Uderzyłem w zwierzaka ukulele.

  Schlatt oniemiał. Co kurwa?

— Że — zawiesił się. To się we łbie nie mieści. — Ten świerzak?

— Tak! — krzyknął uradowany Tommy niewiadomo czym. Chwycił Tubsa za rękę i pociągnął za sobą do salonu.

  Zanim zniknęli, Schlatt kiwnął Tubbo głową, na co ten uciekł mu z oczu już z uśmiechem w oczkach.

  Za mało widział Ranboo, był tu od niedawna, ale by mały rozwalił swój instrument na głowie psa...

— Czemu tu jest taka pojebana rodzina — mruknął pod nosem głośną, gramoląc się spod schodów.

  Philza, wychodzący z kuchni, zaśmiał się z rogacza.

Anxiety WavesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz