Nadszedł zmierzch. Jedynie co odkrył, to to że nie może wykonać swej impulsywnej potrzeby nałożenia maski i przypasania miecza do plecóslw, ponieważ były dla niego zbyt materialne. Obszedł także okolicę i doszedł do wniosku, że musi wyprawić się daleko, do horyzontu, czyli krańca łąki dla oka.
Słońce zachodziło, a on usiadł, pozostając sam na sam z myślami, które czekały grzecznie aż skończy uciekać poprzez wysiłek fizyczny–
— Jak to jest być duchem? — spytał się dziewiczych traw i kęp kwiatów. Posłał swe zadane szeptem pytanie młodym gwiazdom.
„Jestem duchem, jestem nieżywy. Kogo opuściłem?”.
Miał nikłą nadzieję, że kogoś opuścił. Nie były to miłe słowa, ale miał nadzieje, że był ktoś, kto za nim tęsknił. Może Brat, który dokonał jego żywotu, pamiętał o nim? Mógłby go odnaleźć, bo on pamięta tylko ostatnie sekundy życia.
Po raz setny spojrzał na swe dłonie. Dalej nie przerażał go widok półprzezroczystych dłoni, które ukazywały jak za życia charował. Miał kilka drobnych blizn od nauki walki mieczem oraz bliznę w kształcie półksiężyca na nadrgarstku, jakby choć raz miał na rękach kajdany.
Zamrugał kilkakrotnie i zmienił kąt dłoni, spoglądając na jej zewnętrzną stronę. Widział na środkowym palcu jakiś zarys, jednakże słabo.
Podniósł dłoń pod słońce, które jarzyło się ciemną pomarańczą zachodu. Ostatnie promienie prześwietliły palce, oraz pierścień będący na tym konkretnym. Zapadła ciemność, a on podziwiał coś, co było na nim, zostało w jego egzystencji duchowej, a było inne niż ubrania.
— Skąd go mam? — spytał na głos sam siebie.
Skierował palce drugiej ręki ku niemu. Niezmiernie go zadziwiło, że koniuszki palców się na nim zatrzymały, a w umyśle otworzyła się kolejna szuflada. Pozwolił się zawładnąć wspomnieniu.
— Jeszcze chwila — poprosił go chłopak, chwytając za dłonie.
Jego zdrowa, piegowata skóra odcinała się od bladości drugich palców, ale złączyły się idealnie, jakby podczas tworzenia ich już je dopadowywano.
— A czemuż to Georgie? — zapytał się on sam.
Chłopak, niemalże nie widać że starszy od niego, trzepnął głową i się uśmiechnął, gdy białe, okrągłe okulary zjechały z nosa, wisząc swobodnie pod brodą jedynie dzięki zahaczeniom na uszami. Był to przeuroczy widok, szczególnie gdy ciemne kosmyki opadły na czoło. Pragnął go pocałować tuż nad nosem, gdzie dwa kosmyczki tworzyły idealne odwrócone serce.
Okularnik opuścił głowę, on także. Patrzył jak urzeczony na to, jak delikatnie ich palce się rozplatają, by te długie i blade nałożyły delikatnie na jego drobny, ładny pierścień, choć była to raczej obręcz nie grubsza od łodygi wierzby.
— Żebyś nigdy mnie nie opuścił — mruknął cicho niższy urokliwym głosem.
„To trochę jsk oświadczyny” pomyślał i znów splótł ich palce, wznosząc je ku ustom i wyciskając pocałunek na tych drugiego.
— Dobrze.
Dream osłupiały, i chyba z lekka załamy, patrzył w strukturę nieba, w gwiazdy układające się w wstęgi na liniach granatu i fioletu.
Opuścił kogoś. I był to daltonista, George, ten który znał wszystkie jego emocje.
— Czas wrócić do domu — powiedział do gwieździstego nieba, które się odbijało w jego źrenicach.
Gwiazdy mrugnęły do niego porozumiewawczo.
Zerwał się na równe nogi i pobiegł przed siebie.
Przyłożył dłoń do wyrwy w bluzie i piersi, zmuszając nogi do biegu ku wschodzącemu srebrnemu księżycowi. Musi biec, ponieważ kogoś pamiętał, a były to dwie najważniejsze osoby w jego życiu.
=
519 słów, to już chyba nie minishot

CZYTASZ
Anxiety Waves
Fanficone-shots book „𝙼𝚊𝚗𝚋𝚎𝚛𝚐? 𝙿𝚘𝚐𝚝𝚘𝚙𝚒𝚊? 𝚆𝚑𝚘 𝚌𝚊𝚛𝚎𝚜! 𝚆𝚎 𝚓𝚞𝚜𝚝 𝚔𝚎𝚎𝚙 𝚝𝚑𝚎 𝚌𝚘𝚗𝚏𝚕𝚒𝚌𝚝 𝚐𝚘𝚒𝚗𝚐! 𝙸𝚝'𝚜 𝚐𝚛𝚎𝚊𝚝!" -𝙱𝚊𝚍𝙱𝚘𝚢𝙷𝚊𝚕𝚘 «Technoblade, nosząc pod sercem sztylet, w sercu przysięgę, a nad sercem koron...