George musiał przyznać, że sprawa go przerosła.
Od dzieciaka kochał chodzić do kącika z automatami. Od typowo konsolowych gier, po zwyczajne automaty z pluszakami. Poznał tam wielu przyjaciół, w tym swych najlepszych Sapnapa i Bada, czy Ponka, który dał mu na szesnaste urodziny kotka.
Teraz, w dziewiętnaste urodziny Skeppy'ego, "przyjaciela" Badboyhalo, zebrali się znów wszyscy. Nie mieli już tyle czasu na gry i spotkania na terenie dzieciństwa oraz nieśmiertelnych więzi, ale każdy wykorzystał sytuację urodzin. Przybyli nawet nowi już nie amatorzy, bracia bliźniaków Wilbura i Techno, Tommy z Tubbo oraz Ranboo.
Obsiedli wieczorem większość maszyn oraz stolików, gawędząc o pracy, nowym komputerze, studiach czy drobnostkach. George zdecydowanie należał do grupy pierwszej. Bardzo długo zastępował te urocze automaty Minecraftem, ale przyszedł czas zagarnąć na własność tabele wyników.
Spojrzał z uśmiechem przez ramię, patrząc na krzyczącego Sama, który przez Ponka przegrał w jakiś wyścigach. Jak on kochał tych chłopaków. Jego palce jednak świerzbiły, by zgarnąć nowego pluszaka.
Odnalazł swoją ulubioną skarbnicę w trymiga. Było to zielono–szklane pudło wypełnione białymi maskotkami. Były najróżniejszych rozmiarów, ale w jeden wzór — prosty tułów i okrągła główka z szerokim uśmiechem. Miał ich na łóżku z tuzin chyba; te mniejsze należały do kotki, a te większe albo do rzucania, albo do spania.
Już chciał chwycić drążek, kiedy odskoczył z krzykiem. W alejce z tymi automatami było pusto, i był za daleko od stolików kafejki, by ktokolwiek go usłyszał. Zakrył serce, które biło jak oszałałe. Wsunął okulary o czarnych szkłach na czoło, przerażonemu patrząc na wnętrze niewinnej zręcznościówki.
— Co do chuja — przeklął siarczyście.
Chłopak ubrany w maskę na twarzy i zieloną bluzę pomachał do niego.
Uspokoił serce, przecierając z niedowierzeniem oczy. Miał omamy. Matka miała rację, za dużo siedzi przed kompem lub czyta Pottera. Albo jego daltonizm ewoluował w jaskrę wsteczną czy inne szamańskie dziwactwa.
Do jego uszu doszedł przytłumiony śmiech. Właściciel w maszynie dawno się tak nie uśmiechał. Zdjął maskę, uspokajając się, by spojrzeć lepiej w piękną twarz chłopaka.
— Cześć, jestem Dream. Zostaniesz moim przyjacielem?
George szybko wyszedł z zadziwienia. Piegowate policzki chłopaka z automatu przyciągnęły jego uwagę. Mógł być od niego niewiele młodszy, chociaż się na tym nie znał. Był jednal zadziwiająco sympatyczny. Tylko sytuacja na pewno była dziwna.
— Czekaj, poszukam jakiegoś młotka — zamruczał pod nosem, odszukując wzrokiem cokolwiek mocnego.
Jego natura szybkiej reakcji w końcu się przydała na coś innego, niż spadanie z krzesła, gdy kotka się nagle pojawi.
Chłopak w zielonej bluzie ubrał spowrotem maskę.
— Dałbyś radę? Jakby co, możesz mnie wyjąc szczypcami.
Obydwoje zachichotali.
— No bo wiesz, wlazłem górą, ale klapa się zatrzasnęła — kontynuował chłopak, gdy George poszerzył teren poszukiwań na inną alejkę.
Okularnik wrócił z krzesłem.
— Dobra, rozwalam szybę, i szybko wybiegamy tylnymi drzwiami — rozplanował pojebaną sytuację George.
W tym samym momencie Dream z pięści w szkło, a George krzesłem. Powierzchnia na dwustronny atak rozsypała się, odpalając alarm.
Nim okularnik zareagował, został chwycony przez ciepłą dłoń i pociągnięty. Okulary spadły mu na nos, który od razu poczerwieniał na kontakt z spadającym śniegiem. Dream zaśmiał się jak szalony, biegnąc przed siebie i ciągnąc nowego przyjaciela.
Niezły początek najlepszej przyjaźni.
CZYTASZ
Anxiety Waves
Fanficone-shots book „𝙼𝚊𝚗𝚋𝚎𝚛𝚐? 𝙿𝚘𝚐𝚝𝚘𝚙𝚒𝚊? 𝚆𝚑𝚘 𝚌𝚊𝚛𝚎𝚜! 𝚆𝚎 𝚓𝚞𝚜𝚝 𝚔𝚎𝚎𝚙 𝚝𝚑𝚎 𝚌𝚘𝚗𝚏𝚕𝚒𝚌𝚝 𝚐𝚘𝚒𝚗𝚐! 𝙸𝚝'𝚜 𝚐𝚛𝚎𝚊𝚝!" -𝙱𝚊𝚍𝙱𝚘𝚢𝙷𝚊𝚕𝚘 «Technoblade, nosząc pod sercem sztylet, w sercu przysięgę, a nad sercem koron...