forever unfinished • [dream team]

202 23 6
                                    

napewno nie zgodne z śmierciami i niektóre części fabularne są pominięte bądź nagięte
_______

don't you see history repeating itself?!

  Widmo śmierci wzniosło się nad placem, nad dawnym L'Manbergiem. Czekało na rzeź, którą obiecywały im trzy postacie stojące na wyżynie. Były ubrane w piękne, czarne zbroje oraz w blask wschodzącego słońca. Miecze trzymały wysoko, każdy wspierał siebie nawzajem, każdy chłodny jak lód, wzniośli jak królowie, zaprzysięgli swemu światu jak trzy bóstwa, którymi byli. Sen miał się zamienić w nosiciela koszmarów, okulary w symbol wszechwidzenia, biała tasiemka w szubienicę dla wrogów. To miała być wojna, pięknie namalowana krwią, zdobna w bezpańskie strzały.

  Nagolenniki cicho zazgrzytały, gdy postać w środku niewielkiej grupy — Sapnap — podeszła do samego skraju wydmy. Opuścił dłoń z mieczem, unosząc wyżej tą z pochodnią, która się jarzyła równie ciepło jak wschód słońca za ich plecami. Pozostała dwójka do niego dołączyła.

  Byli podparciem i główną arterią ich świata, trzech charakterystycznych chłopaków z swej dobroduszności, szalonemu poczuciu humoru, dzikiemu śmiechu i równie takich pomysłów. Jednakże teraz musieli strzepnąć rękoma, odziać się w zbroję, których ciężar im dobrze znany uzyskiwał innej siły.

— To czekało na nas od początku — powiedział chłopak stojący po lewej.

  Był on najbardziej, ale to jego najbardziej się bano, to on jak trzymał kogoś w garści, nie było zmiłuj się. Jego biała maska z imitacji porcelany lśniła matowo. Uśmiech na niej wyglądał sarkastycznie w tym momencie, zbyt słodko jak na sytuację. Zbroja była misternie ułożona oraz przyczepiona na zielonej bluzie.

NO MERCY FOR YOU!

— Tak Dream... Nie tylko nas, a i ich — stwierdził George.

  Jednego razu nazwano tego chłopaka "barankiem bożym, który zgładzi grzechy świata". Nikt nie pamiętał, kto to wpisał, jednak niemalże trafił w sedno — przybył, ale nie jako baranek, a jako nieśmiertelny bóg z toporem katowskim oraz niebezpiecznym błyskiem w szkle okularów.

  Chłopak z białą tasiemką zaśmiał się, choć sytuacja raczej nie była śmieszna — jednak czemu ma być poważna osoba, która nie ma nic do stracenia?

  Bóstwa wycelowały broń w wielką budowlę jak o symbol ostatniej przysięgi.

  Rozpierdolą to towarzycho.

֎

kolejny były niewypał, któremu dajemy drugie życie

Anxiety WavesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz