THEM • [ranbbo family]

130 20 0
                                    

  Tubbo odpiął łańcuszek spod szyi, uwalniając się od ciężaru sztucznych skrzydeł — peleryny rozkładającej się jak skrzydła, zwane elytrą. Ektrewagancka rzecz, wprost zachwycająca i bogata, ale on zawsze ciężko stąpał po ziemi. Ku rodzinie.

  Tommy wraz z Niki podekscytowani od razu wbiegli w tłum, szykując się do głosowania. Vikkstar poszedł ku fontannie, gdzie niektórzy ochładzali twarz czy szyję. On został jednak na swym miejscu pomiędzy trybunami a zawodnikami. Delikatnie odłożył elytrę na stół stacjonowany przez adminów — nie chciał by tak drogocenna rzecz uzyskała przez niego choć rysę — by po tym w minutowym spokoju rozmasować mięśnie rąk. Tupnął w ziemię, rozciągając nogi. Przyjemne pieczenie go zadowolało, choć nie tak jak przetarcia na opuszkach palców po trzymaniu kilofa. Na zmianę zbierali surowce z wysp, to budowali. Ciężko jak na pierwszą kategorię, ale reszta to będzie szermierka czy wyścigi. Czyli chaos, w którym lubiał chodzić za najlepszym przyjacielem.

  W końcu poprawił czerwone wstążeczki, którymi starannie oplutł mu Michael.

  Wtedy spojrzenie uciekło mu na trybuny. Było sporo ludzi, w końcu tu zebrały się różne grupy z nacji, choć z ich miasta było najwięcej i najlepszych, to większości na siedzeniach nie znał. Oprócz...

— Bee! — krzyknął ponad hukiem głosów wysoki, rozweselony pisk.

  Rozczulił się bardzo, przykładając dłonie do serca. Ranboo stał tam w swetrze, który kiedyś podarował mu Tommy. Na jego ramionach siedział przeszczęśliwy Michael, z zawiązanym przez ćwierć głowy bandażem, ale energicznie machającym małą flagą z czerwoną karykaturą królika.

  Rozpierała go duma. Od niedawna delikatnie pchali małego w ramiona świata — brali go do sklepu, na spacery, do wujka Tommy'ego lub Techno. Teraz, otoczony przez tylu ludzi, patrzył tylko na niego, wykrzykując swoje ulubione słowo. Sam Ranboo uśmiechał się do niego szeroko, przez co nawet lekko barwne blizny pod oczami blakły. Widocznie czuł dyskomfort innych istot, ale był. Były dwie jego planety, najważniejsze fragmenty jego świata.

— Tubbs, za sekundę w kabinach musimy być! — podbiegł do niego zdyszany Tommy, trzymając dłoń na piersi, jakby plakietka mogła z koszulki odpaść.

  On i Niki ubrali stroję przedstawicieli drużyny, ale ten pussy man wykłócał się z adminami do ostatniej chwili, nie chcąc ubrać nawet chusty i bluzy.

  Pomachał do swoich chłopców, dostając śliczny śmiech Michaela. Tommy chyba zauważuł z kim się żegna, bo zasalutował w stronę trybun.

— Dobra chłopie, czeka nas dużo zabawy, nie pora na spóźnianie się już po pierwszej grze!

  Teraz jego zadaniem będzie wypatrywanie dwukolorowego ogona w przerwach.

Anxiety WavesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz