ghost • [technoblade, wilbur x nikachu]

196 25 6
                                    

[to nie jest ghostbur!]


  Techno znów wślizgnął się do jej domu, zręcznie, pomimo rozmiarów, ciężkiego płaszcza oraz miecza. Na noc zrezygnował z ukrycia, przez co jego masywne kły, już nie współkompunujące się z kościaną maską, były rzucające się w oczy. On jednak wiedział, iż będzie niezauważony. Mial tylko spęłnić kolejną noc obietnicy.

  Czasami za dnia sypiał, ulegając słabości na ramieniu Philzy na kanapie, ale najczęsciej starał się wyciągać jak najwięcej odpoczynku z połowy nocy.

  Drugą połowę nocy był tu. W drewniano–cementowym domku, stojącym blisko głównej arterii kanałów do jeziora i morza. Przybywał, by spełniać umowę dla martwego brata i pilnować Niki.

  Bez zmian, spała pod śliską satyną, a milczące skrzela błyskały, odbijając wraz z nielicznymi łuskami na uszaki lub nad łukiem brwiowym blask księżyca. Jak dziś, otworzył okno, by nim wyjść, a następnie oparł się barkiem o ścianę.

  Nie spodziewał się jednak, że gdy tylko firanki porusząszą się na fantomowym wietrze, a w nogach łóżka pojawi się... duch Wilbura.

  Technoblade wzdrygnął się, ale nie z strachu czy zdziwienia, a dziwnego uczucia... pustki. Wylewała się ona falami z martwego phantomołaka.

— Bracie... — głos mu się zawachał.

  Tylko przy bliźniaku tracił swą pewność, trochę go irytując, ale Will'i zawsze nazywał to po prostu otwartością.

  Nigdy, nigdy nie spodziewał się go ujrzeć. Od kilku miesięcy pilnuje Niki, jak obiecał, nim ten wysadził skrzydła ojca oraz L'Manburg, a potem krew pokryła błękitne ostrze.

  Wilbur jednak nie spojrzał na niego, tylko przysiadł na desce dołu łóżka. Był tak bardzo materialny, z tą czapką i gitarą na plecach dzięki pasku... Tylko pojawił się z nikąd.

  Wtedy Techno poczuł, że tak naprawdę czekał na to.

  Ale nie oczekiwał słów, przez które znów się poczuje jak miękki nastolatek. Dla brata.

— Chciałbym być przy niej — szepnął Soot. — Chciałbym znowu latać, gdy ta pustka z mną chodzi.

  Techno podszedł cicho, patrząc to na brata sylwetkę, to na twarz śpiącej półmer.

— Przybędzie do ciebie kiedyś — powiedział jak przyrzeczenie.

  Wtedy Wilbur na niego spojrzał. Pustka uderzyła w niego, czarne oczy lśniły od kobaltowych łez, spływających po policzkach jak farba.

  Miał nadzieje, iż brat odejdzie, jak sobie obiecywali — w zaświaty, by tam czekać, uczyć się, nie wspominając a czekając na nowe wspomnienia.

  Wilbur... On tonął w pustce.

— Byłeś w zaświatach, Will'i? — spytał cicho, wciąż się pilnując przy śpiącej dziewczynie.

  Ten chyba chciał się zaśmiać, ale miał tylko lekko otwarte usta, a łzy popłynęły mocniej.

— Złamałem naszą żelazną zasadę, zacząłem wspominać — znów próbował się zaśmiał.

  Draki myślał przez chwilę, że płuca mu pękną. Jakby miał zaraz szlochać.

  Nigdy, przenigdy, nie życzył swemu bratu bliźniakowi tego. Will najbardziej zasługiwał na dobro zaświatów. A także na dobrą miłość, nawet jeśli ranił poprzez idee owinięte w flagę L'Manberg.

  Położył mu, o dziwo z skutkiem, dłoń na ramieniu zmarłego.

— A więc teraz nie tylko zaakceptuję przysięgę, a przysiągnę — nigdy takich słów by nie wypowiedział. Ale dla niego wszystko. — Przysięgam, iż pomogę jej dojść do zaświatów...

— I Tommy'emu — poprosił Wilbur, gwałtownie unosząc głowę i patrząc mu w twarz... z uczuciem. Łzy blakły. — I jego przyjaciołom. I ojcu.

— Pomogę im wszystkim — przysiągł.

  Zrobi to. Zrobi to dla brata, jego wybranki, i swej rodziny. Nawet jeśli oznaczało to zostać samemu z anarchią i popiołem spomiędzy gwiazd.

  Przysięga. To nie uczucie. To coś dobrego. Coś, co pozwoli mu żyć dalej, trzymać kuszę w imię anarchii. Ale od dziś i w imię rodziny.

  A brat, nawet za ducha, zaskoczył go i jego instynkty. Przytulił go. Oddał uścisk, czując jak pustka wylatuje przez okno.

  Wilbur się odsunął, otarł swe lice, by położyć dłonie na jego ciepłej skórze policzków.

— A więc śpij. Mścij się. Walcz. Dziękuję, że jej pilnowałeś. Wystarczy, jak jej pomożesz gdy będzie trzeba.

— Kochasz ją — rzekł Techno, jakby w odpowiedzi.

  Zdjął dłonie brata ze swych policzków. Jednakże nie dosięgł ich.

  Wilbur zniknął. Firanki milczały, oddech Niki dalej był równy.

  Technoblade, nosząc pod sercem sztylet, w sercu przysięgę, a nad sercem koronę — odszedł w noc.

Anxiety WavesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz