Rozdział XXXII

184 12 0
                                    

ALEKSA:

Gdy już się uspokoiłam, Lucille podała mi filiżankę z herbatą, abym napiła się choć odrobinę. Jednak ja nie mogłam nic przełknąć, gdy Thomas tam leżał ciężko ranny. Moje myśli wciąż były przy nim. Naprawdę się o niego martwiłam.

Wtedy głos blondynki wyrwał mnie na moment z własnych myśli.

- Mogę porozmawiać z jednym ze strażników.

- O czym? - Nie rozumiałam do czego zmierza.

- Poproszę ich, aby przygotowali dla ciebie powóz w tajemnicy przed królem i królową. Jeśli chcesz, mogę załatwić sprawy tak, że jeszcze dziś w nocy pojedziesz do Dastancji.

- Naprawdę to zrobisz? - Ujęłam jej dłonie.

- Widzę, że martwisz się o swojego narzeczonego, więc pomogę ci. - Posłała mi leki uśmiech.

- Dziękuję - powiedziałam. - Nie wiem, jak mam się tobie za to odwdzięczyć.

- Zrobiłaś już dla mnie wiele. Dałaś mi swoją przyjaźń, a to jest największy prezent, jaki można otrzymać. - Wtedy ją przytuliłam.

- Jesteś wspaniała. Dziękuję.

Po chwili Lucy odsunęła się ode mnie.

- Pójdę porozmawiać z Ronaldem. On na pewno nam pomoże.

- Dobrze, w takim razie się spakuję. - Gdy tylko dziewczyna wyszła z mojej komnaty, szybko wyjęłam średnich rozmiarów skrzynię, do której wrzuciłam koszulę nocną, dwie suknie, jedną w odcieniu butelkowej zieleni, a drugą krwistoczerwoną. Obie były długie, rozkloszowane z długimi rękawami, wykonanymi z koronki. Wzięłam jeszcze komplet złotej biżuterii z diamentami oraz pasujący do niego diadem. Spakowałam szczotkę do włosów, buteleczkę z perfumami o zapachu jaśminu, dwa ciepłe szale w kolorze beżu ze złotymi kwiecistymi wzorami, parę bordowych butów na wysokim obcasie oraz brązowe kozaczki. Postanowiłam wziąć jeszcze ze sobą kilka woreczków ze złotem, tak na wszelki wypadek. Gdy wszystko było gotowe, zamknęłam skrzynię, a następnie pobiegłam do garderoby, aby się przebrać. Wybrałam długą, prostą granatową suknię z rozkloszowanymi rękawami oraz kopertowym dekoltem. Nałożyłam na to jeszcze ciepłą, brązową pelerynę z kożuchem oraz czarne kozaczki. Gdy zakładałam czarne rękawiczki, do pokoju wpadła Lucille, a z nią Ronald i jeszcze jeden młodzieniec.

- Wasza wysokość. - Obaj młodzieńcy się skłonili na mój widok.

- Pomogą nam - powiedziała zdyszanym głosem, Lucille.

- Powóz gotowy? - spytałam szatyna o piwnych oczach.

- Tak pani, pojedzie z nami jeszcze dwóch innych strażników - odparł Ronald.

- Świetnie. Mam nadzieję, że nikomu nie powiedzieliście.

- Nikt nie wie o twoim wyjeździe księżniczko. - Drugi chłopak miał czarne włosy i zielone oczy. Był wysoki i o dość muskularnej postawie ciała. Mógł mieć 23 lata.

- Chodźmy już - powiedziałam, po czym obaj młodzieńcy chwycili moją skrzynię, a następnie wszyscy zeszliśmy ostrożnie po schodach. Była siódma, więc większość służby siedziała w kuchni i jadła kolację, a dzięki temu nikt nie zauważyłby mojego zniknięcia.

Gdy tylko udało nam się dotrzeć do stajni, w której czekali na nas pozostali strażnicy oraz przygotowany powóz. Na dworze nie tylko było ciemno, ale również i zimno.

- Możemy ruszać wasza wysokość - rzekł Ronald, pakując moją skrzynię.

Zerknęłam na Lucille. Ujęłam jej dłonie.

Queen Aleksa - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz