Rozdział XLVI

213 11 2
                                    

ALEKSA:

Po chwili wysiedliśmy z karocy i stanęliśmy pod kościołem. Tym samym, pod którym wczoraj siedział ten biedny staruszek, któremu razem z Thomasem pomogliśmy. Spojrzałam w stronę chłopaka. Bardzo się bałam. Czułam, jak serce biło niewyobrażalnie szybko. Brunet chwycił mnie za rękę i posłał pocieszające spojrzenie. Dobrze, że był obok mnie i razem musieliśmy przez to przechodzić. Mogliśmy się dzięki temu wspierać.

Nasi rodzice wyszli z powozu, spojrzeli na nas, po czym weszli do kościoła. 

- Gotowa? - spytał książę. 

Nie czułam się gotowa na małżeństwo. Byłam młodą dziewczyną, która chciała jeszcze zrobić tak wiele w swoim życiu. Niestety musiałam to zrobić, aby ochronić moich poddanych przez chciwością władcy Lorencji, a także, być może, nieuniknioną wojną. Byłam księżniczką, następczynią tronu, więc był to mój obowiązek i nie mogłam tak po prostu się nie zgodzić. Chodziło tutaj o losy mojego kraju, ojczyzny, za którą tak wielu mężnych i walecznych mężczyzn przelało krew w wielu bitwach. Ich poświęcenie nie mogło pójść na marne przez mój egoizm. Jako ich przyszła władczyni musiałam o nich myśleć, o ich dobru. Dlatego też byłam gotowa poślubić obcego sobie chłopaka, aby im pomóc i zapewnić bezpieczeństwo. 

Skinęłam pewnie głową. 

Po chwili razem weszliśmy do kościoła. Straż została przed budynkiem, pilnując wejścia. Przed ołtarzem stał już ksiądz w białej albie z jasną stułą ozdobioną złotymi wzorami. Był to starszy mężczyzna o szarych oczach i przyprószonych siwizną ciemnych blond włosach. Witał się właśnie z naszymi ojcami. Zbliżyliśmy się do miejsca, w którym nasze życie miało się odmienić już na zawsze. Bałam się. Naprawdę się bałam, ale nie było już odwrotu. Musieliśmy to zrobić. Nie mieliśmy innego wyjścia. 

- Alekso - zawołała mnie mama. 

Stała z boku razem z królową Caroline.

Puściłam dłoń bruneta i podeszłam bliżej kobiet. 

- Coś się stało? - spytałam niepewnie. 

Matka mojego narzeczonego rozwinęła pakunek, którego wcześniej nie zauważyłam. W ciemnozielonym materiale w roślinne wzory owinięta została inna przepiękna biała tkanina z koronki. 

- Według tradycji powinnaś, w dniu swojego ślubu, założyć welon swojej matki, ale zaszła taka sytuacja, więc... - Wyjęła piękny długi welon, który następnie nałożyła na moje ciemne długie włosy. - Daję tobie własny welon ślubny. 

- Dziękuję... - Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie spodziewałam się takiego gestu. Nie myślałam nawet, że będę miała welon. 

Mama poprawiła delikatnie lekki materiał, uśmiechając się lekko. W jej oczach dostrzegłam zbierające się łzy. 

- Wiedz córeczko, że chciałam, aby ten niezwykle ważny i wyjątkowy dzień wyglądał zupełnie inaczej. - Pogładziła mnie po policzku. - Wierzę jednak, że będziesz miło wspominała ten dzień. 

Chciałam wierzyć w słowa mamy. 

- Już czas. - Usłyszałyśmy głos taty. 

- Bądź szczęśliwa kochanie. - Kobieta pocałowała mnie jeszcze czule w czoło. 

'Oby tak było.'

Razem z Thomasem stanęliśmy na przeciwko siebie, obok księdza. Czułam, jak serce waliło mi jak oszalałe. Bałam się, że za moment wyskoczy mi z piersi. Książę popatrzył na mnie łagodnie i uśmiechnął się pocieszająco, co niepewnie odwzajemniłam. Czułam, jak cała się trzęsłam ze zdenerwowania. 

Queen Aleksa - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz