Rozdział XLV

188 11 0
                                    

ALEKSA:

Rano, gdy obudziłam się, dotarło do mnie to, że właśnie dziś miałam wyjść za mąż. Uświadomiłam sobie również, że nie miałam sukni ślubnej. Szybko wstałam z łóżka i weszłam do garderoby. Zaczęłam przeglądać swoje suknie, ale żadna z nich, przynajmniej w jakimś stopniu, nie była odpowiednia na ceremonię ślubną. Oczywiście wiedziałam, że miało to być tajemnicą, ale nie mogłam przecież pójść do ołtarza w czerwonej, granatowej, czy też zielonej sukni. Powinna być biała albo przynajmniej wystarczająco jasna, by pasowała do tego skromnego wydarzenia.

Wróciłam do głównego pokoju i usiadłam na sofie. Co ja miałam teraz zrobić? Już po śniadaniu mieliśmy pojechać do kościoła, aby tam złożyć sobie wzajemnie przysięgę małżeńską, a ja nie wiedziałam, co założyć.

Po niedługiej chwili do komnaty weszła Lucille. Była dość zaskoczona moją osobą.

- Już wstałaś Alekso? - spytała, rozsuwając zasłony.

Skinęłam tylko głową.

- Coś się stało? - Przyjrzała mi się uważnie z pewnym niepokojem.

- Nic. Tylko... - Spojrzałam na blondynkę.

Nie mogłam jej powiedzieć o ślubie. Miała to być przecież tajemnica. Musiałam wymyślić coś innego.

- Po prostu... nie wiem, co dzisiaj założyć. Po śniadaniu mam jechać razem z księciem i rodzicami w pewne miejsce...

- Oczywiście ci pomogę. - Uśmiechnęła się dziewczyna. - Zawsze służę tobie pomocą.

Ruszyła w kierunku garderoby.

- Musi to być coś eleganckiego? - spytała.

- Coś prostego... skromnego... - Coś, co pasowałoby na ślub w tajemnicy - dopowiedziałam sobie w myślach.

- To ważne wyjście? - Dziewczyna wróciła do pokoju, trzymając w dłoniach długą jasnoniebieską suknię z długimi bufiastymi rękawami wykonanymi z delikatnego tiulu, z odkrytymi ramionami i dekoltem eksponującym szyję oraz obojczyki. Gorset był przykryty białym przejrzystym materiałem, delikatnie marszczonym, podobnie jak rozkloszowany dół sukienki. W pasie przyszyte zostały jasnoniebieskie kwiaty z diamentami w ich środkach, tak samo jak przy górnej części rękawów oraz mankietach. Od paska z kwiatami odchodziły w jednej linii, ku dołowi, drobniejsze kwiatki, w tym samym kolorze. Była przepiękna. Wręcz idealna jak na ten dzień.

- Lucille jesteś wspaniała! - zawołałam szczęśliwa.

- Będzie pasować? - spytała z niepewnością.

- Tak. Jest idealna. - Uśmiechnęłam się szeroko do blondynki. - Dziękuję.

- Od tego jestem. - Uśmiechnęła się delikatnie.

Lucy pomogła mi się przygotować do śniadania, a także sekretnego ślubu. Ubrałam przepiękną suknię, do tego beżowe kozaczki, złoty naszyjnik z brylantami i pasujące do niego zwisające kolczyki. Ciemne długie włosy zostały rozpuszczone, zakręcone przy końcach, a część z nich została spięta złotym grzebieniem w kształcie kwiatów z szafirami. We włosy wplotłam jeszcze białą tasiemkę, aby dać taki mały symbol tego, że właśnie dzisiejszego dnia miałam poślubić nieznajomego mi młodzieńca. Nie mogłam mieć pięknej białej sukni ślubnej, więc chciałam przynajmniej tak zachować wyjątkowość tego dnia.

Przejrzałam się jeszcze w lustrze, gdy Lucy zaczęła ścielić moje łóżko. Wyglądałam naprawdę pięknie. Może nie jak prawdziwa panna młoda, ale tak się czułam. Uśmiech nie chciał mi zejść z ust. Może właśnie tak czuje się każda młoda dziewczyna w dzień swojego ślubu? Taka szczęśliwa i spokojna?

Queen Aleksa - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz