Rozdział XXIV

237 11 6
                                    

ALEKSA:

Zaskoczyło mnie zachowanie Thomasa. Nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego po nim. Brunet akurat prowadził mnie w kierunku starej altanki, która znajdowała się po drugiej stronie ogrodu. Jednak ku mojemu zdumieniu chłopak nagle zmienił drogę i znaleźliśmy się akurat blisko wysokiego kamiennego muru, który otaczał zamek oraz leżący wokół niego ogród.

- Dlaczego tutaj przyszliśmy? - spytałam, gdy się zatrzymaliśmy.

- Chciałem z tobą porozmawiać - odparł oschle.

- O czym? - Skrzyżowałam ramiona na piersi.

- Moi rodzice, jakimś cudem, dowiedzieli się o wczorajszym incydencie.

- Mam nadzieję, że twój brat nie poniósł zbyt dużych konsekwencji swojego zachowania.

- Nie. O dziwo rodzice zareagowali na to dość spokojnie - powiedział brunet.

- To chyba dobrze. - Patrzyłam na niego niepewnie.

Brunet stał oddalony o kilka kroków ode mnie. Nawet nie ośmielił się zaszczycić mnie ani jednym spojrzeniem. Skoro zamierzał się tak zachowywać wobec mnie, postanowiłam zostawić go samego z własnymi myślami. Już miałam odejść, gdy chłopak chwycił moją dłoń i przytrzymał, mówiąc.

- Stój.

Spojrzałam w jego stronę. Patrzył na mnie niezrozumiale. Najpewniej nie spodziewał się tego, że będę chciała tak po prostu odejść i wrócić do reszty przyjaciół.

- Niby dlaczego? - spytałam, wyrywając rękę z jego uścisku. - Po co mam tutaj zostać, skoro nawet nie chcesz ze mną rozmawiać?

- Niczego nie rozumiesz - powiedział surowo.

- Naprawdę? - Skrzyżowałam ramiona na piersi. - Więc wytłumacz mi, skoro tak uważasz.

- Alekso moi rodzice chcą, abym dał nam obojgu szansę.

- I mają rację - rzekłam.

Chłopak patrzył na mnie z zaskoczeniem.

- Nie mogę w to uwierzyć. Nadal myślisz, że uda nam się stworzyć zgodne i szczęśliwe małżeństwo?

- Tak, i widzę, że niejedyna tak uważam. Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz spróbować? Oczywiście oboje potrzebujemy czasu, jednak powinniśmy dać sobie szansę.

- Mówisz zupełnie jak moi rodzice - prychnął niezadowolony.

Schował ręce do kieszeni spodni i spuścił wzrok na ziemię.

- Skoro dalej masz zamiar tak się zachowywać, lepiej jak sobie pójdę. - Już miałam odejść, gdy Thomas chwycił mnie za ramię i pchnął na ścianę kamiennego muru.

Nasze twarze były tak blisko siebie, że mogłam poczuć oddech chłopaka na swoich policzkach. Patrzyłam z niepokojem, jak i zaskoczeniem w ciemne oczy mojego narzeczonego. On także nie spuścił ze mnie wzroku. Bardzo uważnie mi przyglądał się. Lewa jego dłoń spoczywała na mojej talii, natomiast prawą miał zgiętą w łokciu i opierał się o mur po lewej stronie mojej głowy. Sama położyłam ręce na torsie chłopaka. Chwyciłam lekko klapy jego marynarki. Był blisko. Może nawet za bardzo, jednak o dziwo nie przeszkadzało mi to. W tamtej chwili nawet pragnęłam, aby Thomas mnie pocałował. Widziałam nawet, że chciał to zrobić, gdyż zauważyłam, jak czasami spoglądał na moje usta. Po chwili chłopak zbliżył się jeszcze bardziej, tak aby móc być bliżej mych warg. Już miał ich dotknąć, gdy w tej samej chwili usłyszeliśmy pewną rozmowę.

- Edgarze, jak myślisz, czy król Adam jest gotowy zaatakować Amasję i Dastancję? - Natychmiast rozpoznałam ten głos. Należał on do głównej zarządczyni pałacu, baronowej Anny Collins.

Queen Aleksa - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz