Rozdział XXV

250 12 8
                                    

THOMAS:

Po chwili byliśmy już w pałacu i zmierzaliśmy do sali tronowej, gdzie czekali na nas nasi rodzice. Byłem ciekaw, o czym, tym razem, chcieli z nami rozmawiać. Gdy weszliśmy do środka, zauważyłem, że byli tam także moi przyjaciele oraz ich rodzice.

- Jesteście! - zawołał Victor.

- Coś się stało? - spytałem.

- Niestety na nas już pora Thomasie - rzekł Daniel.

- Wyjeżdżacie?

- Nadszedł czas, aby wrócić do domu - dodał Ramiro. - Ale nie martw się przyjacielu, przecież jeszcze się zobaczymy.

Chłopak posłał mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłem. Następnie pożegnałem się z moimi bliskimi przyjaciółmi. Żałowałem, że musieli już wracać do swoich królestw. Wolałem, aby zostali jeszcze choćby jeden dzień. No cóż, niestety takie było życie książąt. Mnóstwo obowiązków i zasad, a mało czasu na znacznie przyjemniejsze rzeczy takie, jak na przykład polowanie czy wyścigi konne.

- Ramiro ma rację. Widzimy się za dwa tygodnie w Wolisji - powiedział Daniel.

- Wiem o tym, jednak sami rozumiecie, jesteście moimi przyjaciółmi.

- Oh Thomasie. Przecież oprócz nas masz teraz narzeczoną - rzekł Victor, uśmiechając się w stronę księżniczki, która żegnała się akurat z Lynette.

Nie skomentowałem słów blondyna. Spuściłem wzrok na marmurową posadzkę, wzdychając głęboko. Niestety moi przyjaciele nie mieli pojęcia, jak naprawdę wyglądała sytuacja między mną a Aleksą. Było mi okropnie ciężko udawać przed wszystkimi szczęśliwego i zakochanego młodego mężczyznę w dziewczynie, której zupełnie nie znałem. A nie mogłem im tak po prostu o tym powiedzieć. To tylko naraziłoby oba królestwa na niebezpieczeństwo ze strony chciwego króla Lorencji.

- Widzimy się za dwa tygodnie w Wolisji - rzekłem po chwili do moich przyjaciół, z którymi na koniec jeszcze raz się pożegnałem.

- Już za tobą tęsknię - powiedział Ramiro, ocierając pojedynczą łzę.

- Ja za wami również - odparłem, posyłając im szeroki uśmiech.

- Na nas już czas - rzekł król Holincji.

Po chwili z sali tronowej moi przyjaciele wyszli razem z ich rodzicami. Każdy z nich musiał wrócić do swego królestwa, gdzie byli potrzebni.

W przestronnym pomieszczeniu zostały królewskie pary Amasji i Dastancji oraz ja z Aleksą. Naszego rodzeństwa nigdzie nie było. Pewnie spacerowali razem po ogrodzie. Wtedy zacząłem zastanawiać się nad tym, czy tamtego wieczora między Evelin a Mattem nie miało dojść do czegoś więcej niż tylko mi się wydawało. Chciałem wierzyć, że nie popełnili jakiegoś błędu, którego mogliby później oboje żałować.

Niespodziewanie przemówił mój ojciec.

- Korzystając z tej okazji, że jesteście tutaj oboje, chcemy was poinformować o naszym jutrzejszym wyjeździe do Dastancji.

- Jutro? - spytałem.

- Tak. Pora wrócić do kraju i obowiązków. Doskonale wiesz o tym, że ojciec jest potrzebny poddanym, podobnie jak ty - rzekła matka.

- Rozumiem - powiedziałem.

W głębi duszy cieszyłem się ogromnie na powrót do Dastancji. Przynajmniej tam mogłem spokojnie odetchnąć od całego zgiełku związanego nie tylko z organizacją zaręczyn, ale także i ślubu. Oprócz tego wiedziałem, że nie będę musiał już niczego udawać przed innymi. Byłem już zmęczony odgrywaniem roli zakochanego w swej narzeczonej księcia. Okłamywałem nie tylko moich przyjaciół, innych władców, ale również i siebie. Niestety moje małżeństwo z księżniczką Amasji było jedynym warunkiem na zapewnienie bezpieczeństwa moim poddanym.

Queen Aleksa - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz