Rozdział XLIII

211 12 1
                                    

THOMAS:

Gdy pomogliśmy staruszkowi, postanowiłem pokazać Aleksie resztę miasta. Oczywiście te najbezpieczniejsze rejony, aby nie narażać jej na nic złego, jak na przykład napad jakiegoś złodzieja. Widziałem, że dziewczynie podobało się miasto. Była zachwycona każdą ulicą, najmniejszym kramikiem, budynkiem, czy też bawiącymi się dziećmi na ulicach. Tutaj było naprawdę spokojnie. O wiele bardziej niż w zamku. Tam ciągle coś się działo. Służba biegała od jednej komnaty do drugiej. Męczyło mnie czasami to życie, więc dlatego uciekałem do miasta, aby pobyć ze zwykłymi ludźmi.

- Dzień dobry Tom! - Usłyszałem za sobą znajomy głos.

Odwróciłem się i zobaczyłem mężczyznę w średnim wieku, ubranego w ciepły granatowy kaftan i ciemną pelerynę. Był to właściciel karczmy, w której czasami jadałem przepyszne swojskie posiłki.

- Witaj Emilu - powiedziałem, zbliżając się razem z szatynką do mężczyzny.

- Dawno ciebie tutaj nie widziałem - rzekł.

- Niestety brakowało mi czasu - odparłem.

- Rozumiem. - Spojrzał w stronę księżniczki. - A kim jest ta młoda dama?

- To jest Aleksa. Przyjechałem jej pokazać miasto.

- Jak się tutaj podoba panience? - spytał.

- Jest piękne - odpowiedziała dziewczyna z lekkim uśmiechem na ustach.

- Bardzo miło mi to słyszeć. - Wskazał na drzwi. - Może wejdziecie? Na pewno jesteście głodni.

Zerknąłem na Aleksę, która pokiwała delikatnie głową. Mały odpoczynek w ciepłym miejscu będzie dobrym pomysłem. Było bardzo zimno na dworze, więc lepiej, abyśmy trochę się ogrzali i coś zjedli, bo zaczynałem być już naprawdę głodny. Niemalże jak wilk. Poza tym gdyby dziewczyna się przeziębiła, wtedy jej rodzice byliby na mnie źli, że do tego doprowadziłem. Sam też miałbym wyrzuty sumienia, że nie zadbałem o nią odpowiednio. Byłem jej narzeczonym, więc powinienem się nią opiekować.

- Zapraszam.

Weszliśmy do niedużego pomieszczenia. Po lewej stronie od drewnianych drzwi znajdowały się schody, prowadzące na górę, a zaraz obok nich była ogromna drewniana lada, za którą stała żona Emila, wycierająca kufle po piwie. Przy stolikach siedziało wielu mężczyzn, a także kobiet, które były znane jako damy do towarzystwa. Gwar rozmów i głośne śmiechy ludzi roznosił się po pomieszczeniu. W kącie izby siedziało dwóch grajków, przygrywających wesołe melodie na akordeonie i skrzypcach.

- Siadajcie. - Emil wskazał nam wolny stolik. - Zaraz wam przyniosę grzane piwo i coś do jedzenia.

Zajęliśmy peleryny i zajęliśmy miejsca. Nie miałem pewności co do tego towarzystwa, będącego w karczmie, ale musiałem mieć nadzieję, że obędzie się bez jakiś kłótni, czy też nieprzyjemnych zaczepek. Chodziło tutaj o bezpieczeństwo Aleksy, więc zależało mi na spokojnym przebiegu naszej wyprawy.

- Ciepło tutaj. - Księżniczka potarła dłonie o siebie, rozglądając się dookoła.

- Zimy są bardzo ostre. Wieczory są o wiele zimniejsze niż za dnia. - Spojrzałem na szatynkę. - Ogrzejemy się, coś zjemy, a potem wrócimy do zamku.

- Na pewno się o nas martwią i zastanawiają się, gdzie jesteśmy.

- Wyjaśnimy im wszystko. - Posłałem jej lekki uśmiech, który nieśmiało odwzajemniła.

Po chwili karczmarz postawił przed nami dwa talerze z przepysznie wyglądającym parującym kruchym mięsem oraz ziemniakami ze skwarkami i cebulą.

- Jedzcie. Zaraz przyniosę wam jeszcze piwo - powiedział, po czym zniknął z naszego pola widzenia. 

Queen Aleksa - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz