Rozdział II

783 37 2
                                    

ALEKSA:

Stałam właśnie przed lustrem i patrzyłam, jak służąca pomaga mi ubrać się w piękną suknię. Była ona w beżowym kolorze. Góra sukni miała złociste zdobienia, tworząc majestatyczne wzory. Tiul u dołu sukni zdobił ręcznie robiony haft. Miała ona przepiękny i lekki krój. Bardzo podobała mi się, jednak na mojej twarzy gościł smutek. Tego dnia właśnie miał przyjechać mój przyszły mąż razem ze swoją rodziną. Bałam się tego dnia. Nie chciałam tego, jednak musiałam to zrobić dla moich poddanych. To był mój obowiązek, który musiałam wypełnić. Za oknem była bardzo piękna pogoda. Promienie słoneczne wkradały się do mojej komnaty przez otwarte okno balkonowe. Wszystko żyło, nie wiedząc o tym, że niedługo moje życie całkiem się zmieni.

- Wygląda księżniczka przepięknie - powiedziała Maria.

- Dziękuję - odparłam, wysilając się na delikatny uśmiech.

Potem jeszcze kobieta uczesała mnie w lekkie upięcie, tworząc koronę z luźnego warkocza. Końce brązowych włosów upięła z tyłu głowy, w które wpięła srebrną spinkę w kształcie gałązki kwiatu. Po krótkiej chwili byłam już gotowa, ale zanim wyszłam z pokoju, spojrzałam po raz ostatni w taflę lustra. Ujrzałam tam młodą dziewczynę, której zabrano możliwość do bycia szczęśliwą i wolną. Decyzja moich rodziców miała zmienić całe moje życie. Niechętnie zeszłam do sali tronowej, gdzie miałam przywitać naszych gości. Wszystko było już gotowe. Pokoje dla rodziny królewskiej zaczęto przygotowywać już tydzień temu. Najgorsze było to, że pokój mojego przyszłego męża był tuż obok mojego. Prosiłam rodziców, aby przenieśli go gdzieś w inne miejsce, ale nie chcieli mnie słuchać. Uważali, że tak będzie lepiej dla nas obojga. Choć jakoś w to nie wierzyłam.

Gdy w zamku każdy biegał jak opętany, ja brałam swoją klacz i jechałam do pobliskiego lasu. Tylko wtedy mogłam zostać przez chwilę sama i pomyśleć o moim przyszłym mężu. Jaki jest? Jak wygląda? Czy uda nam się stworzyć zgodne i szczęśliwe małżeństwo? Jednak mimo wszystko byłam wściekła na moich rodziców. Pozbawili mnie wolności, zmuszając, abym poślubiła kogoś, kogo w ogóle nie znam.

- Alekso, dobrze że już jesteś - powiedziała moja matka, gdy weszłam do ogromnej sali tronowej.

Złociste ściany oraz padające na marmurową podłogę odbite światło lamp, sprawiały wrażenie bogactwa oraz przepychu komnaty, jak i całego zamku. Moi przodkowie bardzo się postarali, tworząc wystrój ich głównej siedziby. W moim "domu" znajdowało się 100 komnat z łazienkami, ogromna sala balowa, sala tronowa, wielka jadalnia z wytworną kuchnią i wspaniałe ogrody, rosnące dookoła zamku. Tutaj pracowało wiele osób, zaczynając od ogrodników, kucharzy, pomocy kuchennych, pokojówek, osobistych służących aż po strażników. Mieszkali oni w pokojach, znajdujących się na parterze. Wszyscy sumiennie wykonywali swoje obowiązki, aby rodzina królewska była nie tylko bezpieczna, ale i zadowolona.

Tylko skinęłam głową. Nie rozmawiałam zbytnio z moimi rodzicami, odkąd powiedzieli mi o ich decyzji. Nie wybaczyłam im jeszcze tego, że tak okrutnie mnie potraktowali. Nie pozwolili mi zastanowić się nad tym. Powiedzieli, że tak ma być i koniec. Nienawidziłam ich za to. Wiedziałam, że robiłam to dla dobra kraju, jednak spełniałam ten obowiązek z ciężkim sercem. Nie chciałam tego. Pragnęłam wyjść za mąż i zostać królową, ale nie w taki sposób. Jednak gdzieś głęboko w sercu miałam nadzieję, że między wszystko się dobrze ułoży. Tylko o to się modliłam. Stanęłam obok mojej siostry, która złapała mnie delikatnie za rękę i posłała lekki uśmiech.

- Wszystko będzie dobrze - szepnęła.

- Obyś miała rację - odparłam.

- Spokojnie, mimo wszystko będę przy tobie. Możesz na mnie liczyć.

- Dziękuję, jesteś wspaniała. - Uśmiechnęłam się lekko.

Odwzajemniła tym samym. Wtedy wiedziałam, że Evelin zawsze poda mi pomocną dłoń. Tylko ona mnie rozumiała. Była nie tylko moją siostrą, ale również przyjaciółką. Byłam jej naprawdę wdzięczna za wszystko.

THOMAS:

Siedziałem w karecie i patrzyłem na widok za oknem. Jechaliśmy już ponad godzinę. Cały czas widziałem tylko drzewa i nic poza tym. Byłem już coraz bardziej znudzony tą jazdą. Wtedy mój brat mnie szturchnął lekko łokciem.

- Co z tobą? - zapytał.

Z niechęcią odwróciłem się w jego stronę.

- Nic - odparłem.

- Przecież widzę - powiedział.

- Naprawdę wszystko jest w porządku. - Chciałem jak najprędzej zakończyć ten temat. Nie miałem zamiaru z nikim rozmawiać.

Wciąż myślałem o decyzji podjętej przez moich rodziców. Nadal nie wierzyłem w to, że mogli mi to zrobić. Zmusili mnie do małżeństwa z dziewczyną, której nigdy nie widziałem. Obawiałem się tego spotkania. Nie wiedziałem, jaka jest, ani jak wygląda. Wtedy zacząłem się nad tym zastanawiać. A co jeśli będzie taka, jak mówiłem, brzydka jak ropucha? Chociaż mogłem się mylić. Jednak miałem pewność co do jednego, żadne z nas nie chciało tego ślubu. I w tym jednym mogliśmy się zgodzić. Spojrzałem na drogę, która prowadziła do zamku króla Kazimierza X. To właśnie tam miałem poślubić księżniczkę Amasji Aleksandrynę. Może i miała zostać moją żoną, jednak nie chciałem jej w ogóle zobaczyć. Ani brać z nią ślubu. Nie znałem jej. Tak samo jak ona mnie. Oboje wiedzieliśmy, że robimy to dla dobra naszych królestw. Byliśmy zobowiązani do spełnienia ważnego obowiązku wobec poddanych. Nie rozumiałem, dlaczego nasi rodzice tak postanowili. Co im takiego zrobiliśmy, że każą nam robić coś, czego nie chcieliśmy? Czym sobie zasłużyliśmy na taki los? Wiedziałem, że w końcu nadejdzie ten czas, że będę musiał się ożenić, aby dzięki temu mieć potomka. Jednak nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko. Miałem 21 lat. W tym wieku wiele oczekiwało się od przyszłego następcy tronu, ale żeby aż tyle? Co sprawiło, że tak musiało się stać? Wtedy z moich rozmyślań wyrwał mnie głos mojego brata.

- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał.

Matt jako jedyny mnie rozumiał. Wiedział doskonale, że nie chcę brać tego ślubu. Westchnąłem głęboko.

- Po co się oszukuję. Nic nie jest w porządku.

- Bracie, ja wiem, że nie chcesz tego ślubu, ale musisz niestety to zrobić. - Mój brat starał się z całej siły jakoś podnieść mnie na duchu. - Nawet jeśli ta księżniczka będzie brzydka jak żaba, to i tak cię nie zostawię z nią samego.

Wtedy się roześmialiśmy.

- Dzięki, jesteś wspaniałym przyjacielem - odparłem.

- Nie ma za co - powiedział. - Bo kto inny ma nim być, jak nie ja.

Spojrzałem za okno. Zauważyłem po chwili pierwsze wieże oraz mury zamku, do którego zmierzaliśmy. To właśnie w nim miał odbyć się mój ślub, a zarazem pogrzeb. Wiedziałem, że po moim ożenku z księżniczką nic już nie będzie takie same. Stracę swoją "wolność". Będę musiał skupić się na wielu nowych obowiązkach nie tylko wobec poddanych obu krajów, ale również wobec mojej żony. Nadal w to nie wierzyłem, że moje życie zmieni się już za moment. Tak bardzo chciałem zawrócić karetę i wrócić do domu, gdzie będę miał spokój od moich rodziców, przyszłych teściów oraz nieznanej mi dziewczyny, z którą na pewno będę musiał spędzać każdą wolną chwilę oraz wysłuchiwać rozmów rodziców na temat naszego małżeństwa.

- Naprawdę ogromny mają ten zamek - powiedział Matt.

Zerknąłem z niechęcią na ogromny budynek. Mój brat miał rację był naprawdę zaskakujący. Białe mury i czarny dach sprawiały, że zamek wydawał się być bardzo młody, tak jakby był niemal wczoraj budowany. Tylko ciekawe, co czekało mnie za tamtymi murami? Miałem nadzieję, że jeszcze rodzice zmienią zdanie i nie będę musiał poślubić księżniczki Aleksy. Tylko tego chciałem. Najbardziej na świecie.

Queen Aleksa - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz