Rozdział XIV

315 13 1
                                    

THOMAS:

- Proszę o chwilę uwagi - powiedział po chwili władca Amasji.

Spojrzałem w stronę Aleksy. Wyglądała na lekko podenerwowaną.

- Moi drodzy - przemówił. - Zebraliśmy się tu, aby ogłosić przy świadkach zaręczyny mojej córki Aleksandryny Anderson z księciem Dastancji Thomasem Edwardsem. Wierzę, że dzięki temu małżeństwu nasze stosunki z sąsiednim królestwem zacieśnią się jeszcze bardziej.

Mimo tego jak bardzo byłem spokojny, w głębi duszy czułem strach i zdenerwowanie. Choć nie miałem pojęcia dlaczego. Dobrze wiedziałem, że robiliśmy to dla dobra naszych poddanych. Przyjąłem to z godnością i pokorą, nie sprzeciwiając się woli rodziców, by wypełnić swój obowiązek. Musiałem myśleć o losach obu królestw, ponieważ im obu groził władca Lorencji.

- Dobrze więc pora, abyście oboje złożyli słowa przysięgi. - Wtedy zrozumiałem, że już nadszedł czas, aby wypełnić swoją powinność wobec ludu.

Składanie przysięgi przez parę narzeczonych była starą tradycją, w której narzeczeni przysięgali sobie wierność przedślubną oraz wzajemną miłość, która miała ich połączyć w dniu ślubu. Jak miałem ją złożyć, gdy nie kochałem Aleksy? Zgodnie z tradycją pierwszy głos należał do mnie. Ująłem ostrożnie jej dłoń i spojrzałem głęboko w brązowe tęczówki, które w tamtej chwili błyszczały w blasku światła niczym gwiazdy.

- Aleksandryno Anderson, uroczyście przysięgam tobie wierność przedmałżeńską, uczciwość oraz miłość, która stanie się silną i prawdziwą w dniu naszego ślubu. Jednak dnia dzisiejszego chcę prosić o twą rękę. - Wtedy na chwilę zamilkłem. Potrzebowałem choć sekundy namysłu, by być pewnym swojej decyzji. - Czy zgodzisz się uczynić mi ten zaszczyt i przyjmiesz moje oświadczyny?

Wtedy już z większą pewnością wyjąłem z kieszeni złoty pierścionek zaręczynowy. Miał on jeden wielki biały niczym śnieg klejnot oraz kilka mniejszych srebrnych kamieni. Należał on do mojej praprababci. Może i był już stary, jednak nadal zachował swój blask. Był on w mojej rodzinie już od ponad 150 lat. Każdy mężczyzna z rodu Edwardsów ofiarowywał go kobiecie swego życia w czasie balu zaręczynowego. Babcia powiedziała mi kiedyś, że ten diament był symbolem wielkiej miłości. Nie uwierzyłem jej wtedy. Jednak w tamtej chwili wydawało mi się, że słowa babci były rzeczywiście prawdą. Zanim jednak mogłem założyć pierścionek na serdeczny palec prawej dłoni dziewczyny, musiałem uzyskać jej zgodę, którą poznałbym w słowach przysięgi.

- Thomasie Edwardsie - zaczęła - Uroczyście przysięgam tobie wierność przedmałżeńską, uczciwość oraz miłość, która stanie się silną i prawdziwą w dniu naszego ślubu. Jednak w dniu dzisiejszym przyjmuję twe oświadczyny i zgadzam się uczynić tobie zaszczyt, by zostać twoją żoną.

Wtedy założyłem na palec dziewczyny złoty pierścionek, a następnie ucałowałem jej dłoń. Nie wiem dlaczego, jednak w czasie mówienia słów przysięgi nawet na moment nie spuściłem wzroku z brązowych oczu księżniczki Amasji. Przez chwilę wydawało mi się, że płynęły one prosto z serca, tak jakbym naprawdę coś czuł do Aleksy. Jednak szybko odsunąłem od siebie tą myśl. Najważniejsze było dla mnie to, że część ciężaru spadła z mojego serca. Niestety czekał nas jeszcze ostateczny dzień, który zupełnie zmieni nasze życie, wywracając je do góry nogami.

WŁADCA LORENCJI:

- Widzicie? - spytałem przez zęby swoje dzieci. - Gdybyście ich rozdzielili i zatrzymali na dłużej, wtedy nie doszłoby do tych zaręczyn.

- Ależ ojcze, oboje tak nagle zniknęli. - Kathleen próbowała się bronić.

- To nie nasza wina, że tak się stało - odparł z wyrzutem mój syn.

Queen Aleksa - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz