13.

450 23 0
                                    

W zasadzie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jestem 400 kilometrów od domu, a tutaj nie znam nikogo.

Oprócz chorej na głowę wnuczki sąsiadów moich dziadków, którą Lilka uwielbia.

Rozejrzałam się po ulicy zastanawiając się w którą stronę powinnam iść, aby dojść nad jezioro, które kiedyś pokazał nam tata. Szło się tam dobre 40 minut, ale w sumie nie miałam co innego do roboty.
W tym wszystkim najgorsze było to, że nie zabrałam swojej torebki, gdzie miałam wszystko oprócz telefonu, który siedzi wygodnie w mojej kieszeni wyciszony ale z 15% baterii..

Skręciłam w lewo i szlam cały czas prosto nie zwracając uwagi, że ludzie na mnie patrzą dosyć dziwnie. Nic nowego, mała dzielnica w której każdy każdego zna.
A mnie albo nie znali albo już wszyscy w Świebodzinie wiedzieli, że Beteo przyjechał do siebie.

- Umm.. przepraszam - mruknęłam zatrzymując się przy dwóch facetach może w wieku mojego ojca - Wiedzą panowie może jak dokładnie dojdę na jezioro co jest tutaj w pobliżu? Jakieś 40 minut drogi?
- No jasne mała - zaczęli powoli tłumaczyć mi drogę co w sumie zapamiętałam od razu, bo prawie cały czas musiałam skręcać w lewo..
- Dzięki wielkie - uśmiechnęłam się delikatnie i wolnym krokiem oddalałam się od nich idąc pokazaną drogą.

Ale po jakimś czasie chyba po prostu się zgubiłam..

A mój telefon padł, świetnie.

~ Beteo ~

Było nerwowo.

Od początku.

Ale bardzo nerwowo zaczęło się robić kiedy Lena nie wracała do domu trzecią godzinę, a Ada wpadła w szał i zaczęła zganiać już winę na wszystkich.

Nawet na psa..

- Proszę Cię uspokój się, ubierz się i pojedziemy jej poszukać. Przecież to miasto nie jest takie duże .. - mówiłem spokojnie
- Ja sama pojadę, od razu mi walizki do bagażnika spakuj, bo ja wracam do domu z Leną - wstała z kanapy wymijając mojego ojca, który właśnie wchodził do salonu i ruszyła na górę
- Jak ja ją uduszę zaraz - powiedziałem cicho przecierając twarz rekoma
- Dalej ma wyłączony telefon? - zapytała moja mama, gdy Dorian wszedł do pokoju
- Tak, ostatnia lokalizacja jaką miała na snapchacie to tu - pokazał mi telefon z otworzoną mapką
- Kurwa, no tak.. Ada chodź! Nie jedziesz na żaden pokaz mody tylko szukać córki!
- Idę.. - spojrzałem na nią i wcale nie zdziwiłem się, że w za dużym dresie tez wyglądała dobrze.

Za dobrze..

Wsiedliśmy do samochodu i od razu ruszyłem bardzo dobrze znaną mi drogą nad jezioro,gdzie kiedyś zabrałem całą trójkę.
- Wziales te walizki? - zapytała po chwili ciszy
- Ada proszę Cię, czemu chcesz jechać? Aneta pojechała do Bartka wiec nie będzie jej w domu..
- Nie wiem, jestem tak strasznie na nią zła - powiedziała cicho łamiącym głosem
- Nie płacz tylko.. nic się nie stanie, przecież Lena nie jest głupia - mówiłem spokojnie chociaż w środku sam wariowałem

Po 10 minutach dojechaliśmy na miejsce i czekając aż „księżniczka" zbierze się z samochodu ruszylismy szybkim krokiem w stronę jeziora polną drogą.

Było szybciej..

- Ja jebe, dobrze, że dresy założyłam, bo już czuje jakby mnie pokrzywy pokuły - marudziła idąc za mną i trzymając moją rękę - O ładnie tu nawet.. ale nie ma tu Leny - zwróciła uwagę rozglądając się wokół jeziora, zrobiłem to samo, ale rzeczywiście jej nie widząc nigdzie głośno wypuściłem powietrze
- Lena co Ty odwalasz - mruknąłem sam do siebie idąc z powrotem do samochodu - Chodź pojeździmy po okolicy..

Nigdy nie jest za późno 2/BeteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz