28

228 17 264
                                    

***Rey

Cisza, spokój. I jeszcze raz cisza. Bez chmurne niebo, lekki wiaterek rozwiewał mi włosy, a słońce ogrzewało moją skórę. Siedziałam na trawie i patrzyłam w dal na piękne jezioro. Jedyne co w tej chwili potrzebowałam to chwili spokoju i odpoczynku od wojny, treningów, upierdliwych rebeliantów oraz moich obowiązków. Przymknęłam delikatnie oczy rozkoszując się tym spokojem, ale nie nacieszyłam się tym długo...

- Ben ty mendo! Ty dzbanie! Ty parapecie jeden! Zabije cię! – otworzyłam niechętnie oczy. Pierwsze co zobaczyłam to Bena z pustym wiaderkiem uciekający przed Ayshien, która była cała mokra. – Spokojnie się nawet poopalać nie można! Nie lubię cię!

- Też cię kocham! – odkrzykną Ben w dalszym ciągu uciekając przed wkurzoną siostrą. W pewnym momencie szybko pobiegł do jeziora i wskoczył tam, żeby tylko go nie dopadła. – I co teraz?

- Zaraz ci pokarze co teraz! – powiedziała i ściągnęła swoją narzutkę zostając w samym stroju kąpielowym. – Myślisz, że się boje wody, jesteś w wielkim błędzie. A poza tym i tak już jestem mokra i to wszystko twoja wina! – krzyknęła w jego stronę i wskoczyła za nim do jeziora. Po chwili rozpętała się walka na wodzie. Rodzeństwo chlapało się na wszystkie strony. Stałam na brzegu i śmiałam się z ich małej ''wojny''. Nigdy nie wyobrażałam sobie, żeby Ben miał rodzeństwo, teraz nie wyobrażam sobie go bez niego. Pomimo sposobu w jaki dowiedziałam się o ich pokrewieństwie, polubiłam Ayshien. Jest naprawdę miłą oraz sympatyczną osobą. Co prawda zdążyła już mnie i Bena kilka razy wkurzyć, zadawała czasem niewygodne pytania, ale to też miało swojego rodzaju nietypowy urok. A poza tym Ben szybko jej to wybaczyć, więc ja też to robiłam, żeby nie zranić jego uczuć. Brunetka była dla niego naprawdę ważna i musiałam to zaakceptować.

Kiedy tak o nich rozmyślałam nie spostrzegła, że Ben podpłyną pod brzeg. Gdy na niego popatrzyłam, było już za późno, a ułamek sekundy później byłam już w wodzie koło niego.

- Ben! - krzyknęłam i chlusnęłam wodą prosto w jego twarz, a on się tylko zaśmiał. Po chwili odwdzięczył się i zrobił to samo. Teraz my zaczęliśmy bawić się i chlapać na każdą stronę. W pewnym momencie zobaczyłam, że Ayshien podpływa po cichutku w naszą stronę. Niespodziewanie wskoczyła swojemu bratu na barana śmiejąc się. Ben uśmiechną się złowieszczo i zrzucił ją z pleców kilka metrów dalej. Dziewczyna zniknęła w głębi jeziora, ale po chwili wypłynęła łapiąc głęboki oddech.

***

- Ben, Rey, musza wam coś powiedzieć... - powiedziała niepewnie Ayshien patrząc przed siebie. Siedzieliśmy w trójkę na dachu domu patrząc na zachód słońca. Czarnowłosy obejmował mnie w tali, a moja głowa leżała spokojnie na jego ramieniu. Popatrzyłam na brązowowłosą kontem oka i zauważyłam, że chyba się czymś stresuje. Po chwili popatrzyła w naszą stronę. - Przepraszam Ben, ale ja już nie mogę tak tego ignorować... – chłopak poparzył w jej stronę pytająco. – Za długo byłam obojętna na strony walczące, podjęłam decyzje. Przepraszam, ale nasza matka za dużo już przeżyła, została tam praktycznie sama. Chce dołączyć do Ruchu Oporu, nie będę brała udziału w walce przeciwko tobie, ani w jakichkolwiek innych działaniach, które by tobie zaszkodziły... - powiedziała cały czas patrząc mu w oczy, chłopak pokiwał lekko głową. – Przy okazji pomogę Rey dokończyć szkolenie – powiedziała z lekkim uśmiechem i puściła w moją stronę oczko. Chłopak westchną ciężko i powoli zaczął przyswajać informacje, po kilku chwilach pokiwał lekko głową.

- Nie mogę ci tego zabronić. Jeśli tego chcesz, zrób to. Nie obrażę się jeśli o to ci chodzi... rozumiem i szanuje twoją decyzje – powiedział stanowczo, ale przez moc czułam, że nie podobała mu się decyzja siostry i ta informacja go rozczarowała. Znając go, zapewne miał nadzieje, że dołączy do Najwyższego Porządku. Dziewczyna przytuliła go.

Na Drugim Końcu Galaktyki || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz