8

247 21 169
                                    

***Rey

Od wydarzeń z imprezy i kłótni z Finnem minął tydzień. Przez ten czas nie widziałam go, unikał jakiegokolwiek kontaktu ze mną i jak ja zbliżałam się do miejsca, w którym akurat był, chował się po kątach, pod ławkami i wszędzie gdzie tylko się dało. Powoli zaczynało mnie to denerwować, zachowuje się jak dziecko, pomimo tego, że jest ode mnie starszy. Poe próbował jakoś załagodzić sytuacje, ale bezskutecznie, gdy tylko próbował nas zwabić w jedno miejsce, chłopak uciekał i niewiadomo gdzie się ukrywał.

Chodziła nawet plotka, że ukrywa się w podziemiach bazy, pije i zadaje się z niezbyt dobrym towarzystwem Ruchu Oporu, byli to przeważnie piloci, którzy poza sobą świata nie widzą i co oni nie potrafią. Jest to typ człowieka, którego bardzo nie lubię, próbowałam z jednym kiedyś porozmawiać, poznać się, ale z nimi się po prostu nie dało. A co do tej plotki, ja, Poe i Rose nie wierzyliśmy w nią, ale i tak byliśmy jego zachowaniem zaniepokojeni.

A co do Bena, dzień po moim zwierzeniu był przy mnie i mnie wspierał, czym byłam naprawdę mile zaskoczona. Nigdy bym się nie spodziewała takiego zachowania z jego strony. Myślę, że mam na niego dobry wpływ, przy mnie nie jest potworem, za jakiego uważa go cała galaktyka, był spokojny i przejawiał jakiekolwiek cechy ludzkie. Co prawda miał te swoje humorki i zachowywał się jakby miał okres, ale było lepiej niż kilka miesięcy temu. Z czego byłam bardzo dumna.

Niestety przez kolejne dni prawie go nie widziałam, ma dużo pracy i do tego jeszcze ci rycerze sren. To był ciężki tydzień dla nas, on był zalatany robotą, a ja siedziałam sama i próbowałam naprawić miecz Anakina*.

Chciałam porozmawiać z kimkolwiek innym, ale bezskutecznie. Poe miał dużo roboty i spraw do załatwienia, Rose dostała awans i próbowała złamać wszelkie szyfry oraz kody dostępu, Finn bawił się w chowanego, a o Lei nawet nie śmiałam myśleć.

W takich sytuacjach potrzebowałam kogoś, kto by mnie wysłuchał i bym mogła powiedzieć o wszystkim. A może by tak kota zaadoptować? Przeszło mi przez myśl.

***Kylo

To jest bardzo napięty tydzień, nie dość, że ta sytuacja z Rey to jeszcze ten upierdliwy głos i rycerze mojego zakonu. Na szczęście już niedługo wyjadą i będę miał święty spokój. Przez te kilka dni chodziłem cały czas wkurzony praktycznie bez powodu, ale ja tam mam często. Renom zapewniłem morderczy trening i się na nich wyżywałem, co Hux przyjął z ulgą, bo choć jesteśmy przyjaciółmi to i tak w czasie gdy jestem wkurzony mogę wysłać go do szpitala. Ale na szczęście po jakimś czasie mi wybacza.

Każdy zdrowy na mózg człowiek nie zbliży się nawet o 15 metrów do mnie, gdy jestem w nie w humorze, no ale ci którzy zazwyczaj muszą przekroczyć dystans lądują na ścianie. Co prawda zdarzają się wyjątki, ale to bardzo rzadko i zależy kto to był.

Właśnie byłem na zabraniu z generałami, a później muszę skrócić Renom całe spotkanie i wymierzyć im misję. Tak szczerze szybciej i wygodniej było to zrobić na jednym zebraniu, ale niestety wszyscy generałowie boją się mnie, a co dopiero jakby zjawiłby się cały zakon, to by było dla nich za dużo.

- Z informacji jakie dostaliśmy od naszego oficera Argona, to Ruch Oporu ukrywa się na Yavinie 4 w starej bazie sojuszu Rebeli - powiedział generał Hux.

- Czyli że przez ten cały czas kryli się pod naszym nosem? - zapytał oficer Pryde. - I nikt nam nic nie powiedział?! Przecież na rubieżach mamy dużo naszych ludzi! Przecież ktoś musiał ich widzieć! - na sali wszyscy zaczęli dyskutować i przekrzykiwać się nawzajem.

- Cisza! - wykrzyczałem zniekształconym przez maskę głosem. Wszyscy popatrzyli w moją stronę, ze strachem w oczach. - Generale Hux - powiedziałem na co rudowłosy się spiął i można było wyczuć jego strach na kilometr - proszę kontynuować - powiedziałem na co odetchnął z ulgą i zacząć mówić o wszystkim co jeszcze zostało nam przekazane przez szpiega.

Na Drugim Końcu Galaktyki || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz