***Ayshien
Wedle prośby matki poszłam w stronę rozgrywającej się bitwy. Oddział naziemny był podzielony na pięć sekcji, jeden był przy samym statku, kilkanaście metrów kolejny i kolejny. Ja jednak szłam dalej omijając każdą brygadę. Las nie przypominał już pięknej krainy, został owiany mgłą i tajemnicą. Stał się ciemniejszy i zawisły nad nim ciemne chmury. Żaden ptak nie śpiewał, zamiast tego co chwile można było usłyszeć szum silników myśliwców, wybuchy i głośny huk strzałów. Jednak nie przerażało mnie to, nie zasiało nawet ziarnka niepewności i strachu, nie raz byłam światkiem takiej walki. Szłam dalej. W pewnym momencie minęłam czwarty oddział, który uciekał i na chwilę zablokował mi dalszą drogę. Banda tchórzy, pewnie zobaczyli mojego brata i uciekli z krzykiem na ustach. Prychnęłam pod nosem. Nagle poczułam uścisk na nadgarstku, popatrzyłam w prawą stronę i podniosłam jedną brew do góry widząc Finna.
- Ayshien nie możesz tam iść – powiedział czarnoskóry z przerażeniem.
- A to niby dlaczego?
- Kylo wpadł w szał, zabił cały piąty oddział! Jeszcze w takim stanie go nigdy nie widziałem. Wybił wszystkich w niecałą minutę! Nie mamy żadnych szans, musimy się wycofać.
- Mówisz tak jakbym nie wiedziała jak się zachowuje mój brat kiedy wpadnie w szał. Ciebie by z chęcią zabić, ale mi nic nie zrobił – powiedziałam niewzruszona i wyrwałam się z jego uścisku – a teraz idź i pomóc w ewakuacji. Muszę pomóc Rey – odwróciłam się od mężczyzny w zamiarem odejścia.
- Ona nie żyje! – powiedział z rozpaczą w głosie, a ja odwróciłam się z powrotem w jego stronę.
- Jak to nie żyje?
***
Biegłam przez las ile sił w nogach. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Rey nie mogła zginąć, wyczułabym to, jednak ta myśl cały czas krążyła po mojej głowie, a w moim sercu zagościł strach. A co jeśli Ben coś jej zrobił? Nie to niemożliwe, Finn kłamie... Musi kłamać. Wreszcie dotarłam w miejsce gdzie rozpętała się walka. Wszędzie leżały ciała, lecz nie należały one tylko do Rebeliantów. Wśród nich znalazł się również cały oddział szturmowców, a w samym centrum tego klęczała postać ubrana w czarne szaty i włączonym, czerwonym mieczem świetlnym. Pomimo dzielącej nas odległości, bez problemu rozpoznałam tą osobę. Chciałam do niego podejść, lecz zawahałam się. Wokół niego wyczułam wielkie cierpienie i jak potęga Ciemnej Strony otula każdy kawałek jego ciała przejmując nad nim kontrolę.
Przez moje ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz przez samą myśl o tym. To co działo się obecnie z moim bratem było okropne, nawet nie chciałam wiedzieć co obecnie dzieje się w jego głowie. Wiedziałam co musiałam zrobić, jak mu pomóc. Wzięłam głęboki wdech i wydech po czym sięgnęłam po mój miecz świetlny. Od lat nosiłam go przy sobie jednak nie byłam w stanie po niego sięgnąć, demony przeszłości mi na to nie pozwalały. Popatrzyłam na srebrną rękojeść mojego miecza, po chwili położyłam ręce na jego środku. Teraz, albo nigdy – pomyślałam po czym wcisnęłam guzik aktywujący broń, w tym samym momencie po dwóch stronach rozbłysły białe, nieskazitelne klingi.
W tym samym momencie, Ben obudził się z transu, podniósł głowę i popatrzył w moją stronę. Postawiłam kilka kroków w jego stronę, lecz nie podchodziłam zbyt blisko. Mężczyzna nadal klęczał na ziemi i mierzył mnie zimnym spojrzeniem, chodź jego oczy zdawały się płonąć. Wiedziałam jedno, to nie jest mój ukochany brat, on był teraz gdzieś głęboko w tej bestii, która przejęła nad nim kontrole.
- Ben wiem, że gdzieś tam jesteś. Nie pozwolę, żeby Ciemna Strona mi cię zabrała, nie popełnię drugi raz tego samego błędu.
- Nie ma już Bena – odezwał się, w jego głosie nie było słychać, żadnych emocji. Jakby wyprano go ze wszystkich uczuć.
CZYTASZ
Na Drugim Końcu Galaktyki || Reylo
FanfictionMinęło 2 miesiące po śmierci Luke'a Skywalkera i Snoke'a. Ruch Oporu rehabilituje siły do walki z Najwyższym Porządkiem. Rey kontynuuje szkolenie na Jedi, ale na swojej drodze napotyka dużo przeszkód. Kylo Ren przejmuje władze nad Porządkiem i zaczy...