21

297 20 527
                                    

***Rey

Stałam właśnie przed oceanem, na którym dryfowały szczątki drugiej gwiazdy śmierci, a na niebie można było zobaczyć, jak Sokół odlatuje i Poe wraca do bazy beze mnie. Zaczęłam się zastanawiać po co akurat tu Ben mnie ściągnął i kiedy przyjdzie. Po pięciu minutach, kiedy statek zniknął z pola widzenia, zaczęłam się już niecierpliwić.

No gdzie jest ten książę ciemności? Utknął w korkach czy co? – pomyślałam i nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu, pisnęłam i odruchowo chciałam się wyrwać przestraszona, ale ta osoba tylko jeszcze mocniej mnie przytrzymała, a po chwili zastygłam w bezruchu.

- Nie bój się tak, kto tylko ja – powiedział męski głos – nie wyrywaj się tak bo jeszcze ktoś pomyśli, że chcę ci coś zrobić – powiedział i uwolnił mnie. Popatrzyłam na niego z pogardą.

- Musisz mnie tak straszyć za każdym razem? – zapytałam z niechęcią.

- Oczywiście, że tak. Uwielbiam cię wkurzać, a zwłaszcza jak tak uroczo marszczysz nosek – powiedział słodkim głosem i trzepnął mój nos dwoma palcami, na co na początku zamknęłam oczy i zmarszczyłam czoło, ale po chwili zaśmialiśmy się.

- Ty sobie na za dużo nie pozwalaj Solo – powiedziałam ''poważnym'' głosem.

- Za późno kochanie – powiedział z łobuziarskim uśmieszkiem przerzucając mnie przez ramie jakbym nic nie ważyła i poszliśmy (to znaczy on poszedł, a ja zostałam siłą zaniesiona) w stronę statku, który stał w oddali.

- BEN PUŚĆ MNIE! – krzyczałam i się wierciłam.

- Otóż nie tym razem – zaśmiał się i podrzucił mnie poprawiając na swoim ramieniu.

- AAAAA!!! BEN MASZ MNIE NATYCHMIAST PUŚCIĆ! BOJE SIĘ! TAKI JEST TWÓJ PLAN?! WPĘDZIĆ MNIE JESZCZE DZISIAJ DO GROBU?! NIE NO FAJNIE! – krzyczałam zdesperowana i ze strachem w głosie. Jednak chłopak nic sobie z tego nie robił. – BEN SŁYSZYSZ CO JA MÓWIE?! PUŚĆ MNIE DO CHOLERY, SAMA PÓJDĘ! O NIE NIE NIE NIE NIE! JA NIGDZIE Z TOBĄ NIE LECĘ! – krzyknęłam, kiedy zobaczyłam, że jesteśmy przy wyjściu do jego statku. Gdy tylko przekroczyliśmy wejście, od razu czarnowłosy zablokował drzwi i położył mnie na luksusowej kanapie.

- Może lepiej się prześpij, ochłoń troszeczkę. Czeka nas dłuuuugi dzień – powiedział i poszedł najprawdopodobniej w stronę kokpitu, od razu podążyłam jego śladami.

- Ben zaczekaj! Mogę wiedzieć dlaczego i gdzie mnie zabierasz?! Ben, natychmiast mi tu wyjaśniaj co ty do cholery robisz! – krzyczałam na niego, kiedy poczułam, że wznosimy się w powietrze. Usiadłam na fotelu koło niego i gdy opuściliśmy planetę, obdarzył mnie spojrzeniem.

- Niespodzianka – powiedział z zadziornym uśmiechem.

- A jak jej nie chcę? Wiesz, miałam plany na dzisiaj! Miałam spać do 12 i cały dzień nic nie robić! A ty postanowiłeś mnie porwać i trzymasz w niewiedzy! Ja tu z ciekawości umrę, rozumiesz?! – Powiedziałam z wyrzutem, na co Solo zaśmiał się cicho pod nosem.

- Oj Rey... to nie było porwanie, tylko zwabiłem cię w konkretne miejsce na odludziu, przerzuciłem cię przez ramię i wbrew twoim sprzeciwom zabrałem cię na statek i lecimy w jedno miejsce, które na pewno nie znasz.

- Czyli mnie porwałeś – podsumowałam.

- Możliwe – powiedział wchodząc w nadświetlną – a teraz idź się prześpij, czeka nas dłuuuuga droga i jeszcze dłuuższy dzień.

- Nie będziesz mi rozkazywać – warknęłam zdenerwowana.

- Hej kochanie nie denerwuj się tak! Będziemy lecieć 3 godziny, a odpoczynek dobrze ci zrobi – powiedział zadziornie i odpalił autopilota po czym podniósł się ze swojego fotela. – Poza tym, to mój statek i ja tu rządzę, wiec idziesz spać. Przed nami naprawdę długi dzień i musisz mieć dużo siły na zwiedzanie – powiedział uśmiechając się lekko. Popatrzyłam na niego zszokowana.

Na Drugim Końcu Galaktyki || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz