12

255 21 227
                                    

Dzisiaj wyjątkowo wcześniej rozdział na proźbe StarWarsfan6 którą pozdrawiam. Mam nadzieję, że się cieszycie z tego powodu^^ a teraz bez zbędnego przedłużania zapraszam do czytania!

***Hux

Patrzyłem na rozmywające się za iluminatorem gwiazdy. Stałem na mostku dowodzenia, a u mojego boku był tak jak zawsze Najwyższy Przywódca, a zarazem mój przyjaciel Kylo Ren. Właśnie lecieliśmy złożyć wizytę tym rebelianckim ścierwom i raz na zawsze skończyć tą wojnę. W końcu Najwyższy Porządek przejmie kontrolę nad całą galaktyką.

- Sir za pięć minut wychodzimy z nadprzestrzeni – zakomunikowała jedna z osób siedzących przy komputerze dowodzenia.

- Doskonale. Już najwyższy czas zniszczyć tą ich żałosną Rebelię i zdusić ostatnią iskrę nadziei – powiedziałem z dumą i pasją w głosie. Popatrzyłem na mojego towarzysza, pomimo tego, że miał na sobie obecnie maskę, wiedziałem, że coś jest nie tak.

- Ej stary co jest? W końcu jesteśmy tak blisko uzyskania celu, marzyliśmy o tym od lat – powiedziałem szeptem, żeby tylko on mógł mnie usłyszeć.

- Po prostu się nie wyspałem – powiedział zniekształconym przez maskę głosem, ale i tak byłem pewny, że tylko ja go usłyszałem.

- Dlaczego odesłałeś swój zakon? Przecież Renowie mogli nam pomóc – z niechęcią przyznałem, nigdy nie przepadałem za użytkownikami mocy, co prawda istniały pewnie wyjątki takie jak Ben i Ayshien, ale Renów nienawidziłem całym sercem. Jakbym ja tu rządził, od razy kazałbym ich ściąć i najlepiej znów wykonałbym rozkaz 66. Chociaż muszę przyznać, bywali czasem pomocni.

- Narobiliby tylko niepotrzebnego zamieszania wśród naszych ludzi, a poza tym zniszczyliby cały plan.

- Czyżby? Wiem, że to nie jest główny powód twojej decyzji. Chcesz ją chronić – powiedziałem pewien swojej wypowiedzi. Mężczyzna od razu zrozumiał, o kogo mi chodzi, ale nic nie odpowiedział. Po chwili mogliśmy dostrzec orbitę Yavina 4.

- Przygotować mój statek! - zarządził Kylo i wyszedł z mostka, zostawiając mnie samego. Po dwóch minutach podszedł do mnie oficer Pride.

- Ja i twój ojciec nie docenialiśmy cię, jednak nie jesteś bezużytecznym beztalenciem. Jeszcze kilka lat, a może dorównasz Brendolowi – powiedział na co się wzdrygnąłem, nienawidzę swojego ojca za wszystko. Miałem teraz niezwykłą ochotę wyrzucić Pride w przestrzeń kosmiczną, ale z trudem się powstrzymałem.

- Pocieszające – powiedziałem bezuczuciowym głosem i wpatrzyłem się za szybę czekając, aż zacznie się walka.

***Poe

Nagle na niebie zaczęły pojawiać się gwiezdne niszczyciele. Już są, kiedy inni Rebelianci to zauważyli zaczęli jeszcze szybciej biegać i zabierać sprzęt, a ewakuacja była przeprowadzana w ekspresowym tempie. Wymieniłem jeszcze dwa zdania z Finnem, który pobiegł poinformować Leie, że wróg wkroczył na nasz teren, a ja wraz z BB-8 wskoczyliśmy do x-winga coś rozwalić.

***Rey

Byłam jeszcze oszołomiona po wydarzeniach z dzisiejszej nocy. Nie mogłam się z tego wszystkiego otrząsnąć, myślami cały czas byłam przy więźniu, którego torturowałam. Jestem zagubiona, mam mętlik w głowie i nie wiem co robić. Po chwili uspokoiłam się, bo poczułam obecność Bena. Był tu, naprawdę, nie przez moc. Uśmiechnęłam się lekko, z jednej strony bardzo się cieszyłam, że w końcu go zobaczę, ale z drugiej... bałam się, tego co może się stać.

***

Ruch Oporu przeprowadzał ewakuację najszybciej jak się dało, Poe latał wraz z BB-8 x-wingiem i rozwalał myśliwce wroga. Finn walczył z innymi rebeliantami naziemnie, a Rose usuwała wszystkie dane z komputerów, których nie było czasu wziąć bo były zbyt ciężkie. W samym środku walki można było zauważyć niebieską klingę miecza świetlnego, pomagałam z całych sił, aby unicestwić wroga, ale szturmowców było zbyt wielu.

Na Drugim Końcu Galaktyki || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz