39

102 8 41
                                    

Rozdział dedykuję -0_0-HelloThere-0_0- , przyjaciółce i czytelniczce. wszystkiego najlepszego, żyj długo i niech moc będzie z tobą!


***Ayshien

- Ayshien, poczekaj, jeszcze raz co się stało? – powiedziała zestresowana kobieta, chodząc nerwowo po pokoju.

- Widziałam wokół niej mrok. Ktoś próbował przejąć nad nią kontrolę, kiedy dostała hipotermii. Jest bardzo słaba, przemęczyła się dzisiaj i rany z bitwy dały o sobie znać. Jednak bardziej przerażający jest fakt, że ktoś próbował skorzystać z okazji i uwolnić jej ciemną stronę. Nie wiem kto to był, ale na pewno nie miał dobrych zamiarów.

- Czy to był Ben? – zapytała poważnie patrząc mi w oczy.

- Nie, mamo. Od razu poznałabym jego aurę, to było coś innego. Natura tego napastnika była podobna do tej Rey, tak samo dzika i potężna, jednak obeznana w technikach ciemnej strony.

- Jesteś pewna?

- Tak, czuje, że coś się zbliża. Coś bardzo złego. Gorszego niż Porządek. Rey nie jest gotowa do walki, musi zregenerować siły. Teraz nie zagraża jej tylko ten mrok, ale cała ta planeta i ona sama. Pochodzi wychowała się na pustyni. Pomimo, że minęło tyle czasu od opuszczenia tamtego miejsca, nadal się niezaklimatyzowała w normalnych warunkach, co dopiero mówić o planecie skutej lodem. Chce ją stąd zabrać, z daleka od wojny gdzie będzie mogła zebrać siły, odpocząć i zapanować nad Mocą. Odpoczynek od tego wszystkiego dobrze jej zrobi – Leia westchnęła ciężko siadając za biurkiem.

- Dokąd chcesz ją zabrać? – zapytała podnosząc na mnie zmęczony wzrok.

- Nie mogę ci tego powiedzieć, mamo. Nie zdradzę położenia jednego z miejsc, do którego uciekam aby ukryć się przed resztą świata – powiedziałam. Kucnęłam przy niej i wzięłam ją za rękę. – Nie martw się, możesz mi zaufać. Wrócimy gdy Rey poczuje się lepiej. Obiecuje – powiedziałam. Ona tylko uśmiechnęła się i zlustrowała mnie smutnym wzrokiem.

- Kiedy ty tak wyrosłaś i stałaś się tak odpowiedzialną kobietą? – zapytała muskając palcami mój ciepły policzek. – Ufam ci i wiem, że zrobisz to co uważasz za słuszne. A poza tym, Rey jest teraz bardziej twoją uczennicą, niż moją.

- Dziękuję mamo – powiedziałam cicho z lekkim uśmiechem.

- Uważaj na siebie córeczko – szepnęła całując mnie w czubek głowy. – Niech Moc zawsze będzie z tobą... - dodała po chwili.

***

Patrzyłam jak dwóch rebeliantów za pomocą noszy zanoszą Rey do środka mojego statku. Stałam przed nim i ostatni raz zerknęłam na bazę rebelii. Żal mi było znów zostawiać tych wszystkich ludzi. Użytkownicy Mocy od dawna zapewniali im bezpieczeństwo. Teraz gdy ja i Rey miałyśmy wyjechać zostaną sami i prawie że bezbronni. Jednak w tym momencie liczyło się tylko dobro dziewczyny mojego brata. Ruch Oporu nie raz musiał sobie radzić bez Jedi, więc może i przez te kilkanaście dni przeżyją. Popatrzyłam w stronę statku, a już po chwili ruszyłam w stronę włazu.

- Ayshien, zaczekaj! – usłyszałam znany mi głos zza pleców. Westchnęłam cicho. Miałam się nie odwracać do tyłu nie zważać na ludzi, których tu poznałam. Nie wiedziałam jednak dlaczego zatrzymałam się i nie byłam w stanie iść dalej.

Stałam na środku metalowego pomostu, byłam tak bliska opuszczenia tego miejsca, a jednocześnie tak daleko. Właz czekał na mnie otwarty jednak nie umiałam się zmusić do postawienia kolejnych kroków. Pokręciłam głową zrezygnowana i odwróciłam się w stronę bazy. U brzegu wejścia na statek stał Dameron, miał włosy w nieładzie i kombinezon utrzymujący ciepło, aby nie zamarznąć. Pomimo, że wyglądał prawie jak każda osoba, wyróżniało go niebezpieczny blask w oczach i zawadiacki uśmiech. Jednak w tym momencie diametralnie różnił się od tego Poego, którego znałam. Zdawał się być przygaszony, w jego wzroku już nie było ognia ani spontaniczności. Był przybity i wyglądał na zmęczonego. – Proszę, zaopiekuj się dobrze Rey, to moja przyjaciółka – powiedział w końcu patrzą mi w oczy.

Na Drugim Końcu Galaktyki || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz