41

114 12 20
                                    

***Ben

Wyszedłem z windy pozornie spokojnym i pewnym krokiem, jednak przez chwilę bałem się, że nie zdążę na czas. Obejrzałem dokładnie otoczenie. Na lądowisku czekał już komitet powitalny składających się z kilku małych jednostek szturmowców. Byłem z tego nawet zadowolony, zazwyczaj połowa Porządku zbierała się w tym miejscu aby powitać mnie lub moich specjalnych gości, jednak tym razem na moją prośbę nie robili tej całej szopki. Nie chciałem, aby zrobili niepotrzebnego zamieszania. Z godzinę na godzinę ogłosiłem nagłą wizytacje i nie chciałem, aby panował jeszcze większy chaos. Z jednej strony chciałem, aby Rey zobaczyła moją potężną armię, która powitałaby ją na okręcie jednak musiałem zrezygnować z tej formy powitania. Bałem się, że któryś ze szturmowców mógłby ją rozpoznać z pola bitwy, jako Jedi była zbyt charakterystyczna.

Mojej uwagi nie skoncentrowałem tylko na zgrai żołnierzy. Nic nie umknęło mojej uwadze, dostrzegłem każdy mały detal. Zwróciłem nawet uwagę na statki stojące na drugim końcu lądowiska, więc tym bardziej nie mógłbym przegapić czupryny rudego przyjaciela na końcu ciągnącego się korytarzu szturmowców. Przyniosło mi to nieco ulgi, oznaczało to, że jeszcze statek Ayshien nie wylądował.

- Witaj generale – powitałem cicho przyjaciela zmodyfikowanym przez maskę głosem. Odkąd ją odbudowałem nie rozstawałem się z nią ani na moment. Gdy tylko miałem opuścić swoją kajutę zakładałem ją. Chciałem ukryć przed podwładnymi swoją twarz, wzbudzało to w nich strach i chciałem, aby jak najmniej osób znało mój wygląd... tak na wszelki wypadek jakbym chciał zaszyć się pod ziemie na jakiś czas. – Mam rozumieć, że zdążyłem.

- Tak, ale następnym razem ci się nie upiecze – odpowiedział niewzruszony moim przybycie. Stał wyprostowany ze splecionymi rękoma za plecami. Jak zawsze był w nienagannym stanie. Ciemny mundur bez skazy i idealnie ułożone włosy. Jednak pomimo pozorów było w nim coś innego, szczegół, który wielu mógł umknąć, ale nie mi. Nawet z maską wyczułem tą ostrą, intensywną woń.

- Dziwnie śmierdzisz – stwierdziłem bez ogródek, Hux popatrzył na mnie ewidentnie zdziwiony. – Nowy szampon? – zakpiłem.

- Raczej woda kolońska – stwierdził nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Tak... to to. Radzę zmienić perfumy – powiedziałem bez skrępowania. Moja twarz pomimo maski pozostawała jak z kamienia, jednak w środku aż drżałem od śmiechu. Chciałem wprowadzić przyjaciela w zakłopotanie, bo wiedziałem, jak bardzo mu zależy, aby zrobić dobre wrażenie.

- Ja przynajmniej jakiś używam – skwitował zirytowany i ponownie się wyprostował. Po chwili jednak dyskretnie schylił delikatnie głowę i przyciągną kawałek materiału munduru do nosa, aby sprawdzić, czy rzeczywiście wydaje nieprzyjemny zapach. Na ten widok musiałem walczyć sam ze sobą aby się nie zaśmiać na głos.

- Mamy jakieś wieści od nich? – zapytałem po chwili gdy komunikat Armitage zagwizdał charakterystycznie.

- Tak. Od jakiś pięciu minut przed twoim przybyciem wyskoczyły z nadprzestrzeni jednak nie zgłosiły się na mostek. Tak jakby były poza kokpitem. Pewnie rozmawiały czy coś... Teraz jednak zmierzają w naszą stronę – powiedział pewnie nie patrząc na mnie. Gdy statek siostry zaczął zbliżać się w naszą stronę poczułem uderzenie gorąca, adrenalina w moich żyłach zaczęła na nowo krążyć. Denerwowałem się, tylko dlaczego? Bałem się konfrontacji z Rey? A może obawiałem się jej spotkania z Huxem? Nagle statek zatrzymał się nieopodal nas, atrapa wysunęła się, a śluza otworzyła ze świstem. Czas jakby zwolnił. W wejściu stały dwie kobiety. Jedna o gęstych falowanych włosach, druga zaś była skąpana w ciemnych szatach i ze schowaną twarzą w kapturzę. Od razu gdy je zobaczyłem wtrzymałem dech w piersiach, wiedziałem, że Hux pewnie miał tak samo. Nie musiałem widzieć jego twarzy, znałem go już długo i wiedziałem jak reaguje w danych sytuacjach. Chwilę później szły powoli lecz pewnie po atrapie w naszą stronę. Z każdą chwilą były coraz bliżej nas. Dwie najważniejsze kobiety trzymały się razem, ramie w ramie jak siostra z siostrą. Na ten widok nie mogłem stłumić uśmiechu na twarzy. Z bliska wydawały się jeszcze piękniejsze... Zatrzymały się kilka kroków od nas. Oczywiście, Ayshien postawiła pierwszy krok.

Na Drugim Końcu Galaktyki || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz