42

107 6 14
                                    

Cóż mi pozostało do powiedzenia zamiast

HELLO THERE?

Naprawdę dużo czasu mineło... Jakieś pół roku, ale kto by to liczył.
Postanowiłam jednak dzień święty świecić i wstawić wam rozdział.
Co prawda już baaaardzo dawno temu był on napisany, ale nie było mi po drodze z korektą. Teraz widzę jaki to jest nie dojrzały i beznadziejny fanfik, ale trzymajcie. Cieszę się tym co teraz macie bo szybko się kolejna część nie pojawi.
Jestem zbyt leniwa na wstawianie wam rozdziałów, zbyt zajęta na ich korektę i zbyt przywiązana do tego czegoś aby to zawiesić. Kiedyś doprowadzę to do końca, nie wiem kiedy, ale to zrobię.

Niech 4 maj będzie z wami!

***Rey

Tak jak wcześniej uprzedzał Ben poszliśmy do skrzydła szpitalnego Najwyższego Porządku. Po drodze minęliśmy parę kilkuosobowych grup szturmowców maszerujących po ciemnych, idealnie błyszczących korytarzach. Były bardzo nowoczesne ale po niecałej chwili stały się zimne i puste. Była to dla mnie nowość, za każdym razem gdy widziałam szturmowców, pierwsze co robili to strzelali w moją stronę, teraz było inaczej. Gdy szłam z Benem środkiem korytarza, wyczuwałam strach i szacunek z ich strony. Większość jednostek, które mijaliśmy nawet stawali równo pod ścianą i stawali na baczność do momentu kiedy nie oddalimy się na wystarczająco dużą odległość. Czułam się przez to nieswojo, cieszyłam się, że wzięłam ze sobą pelerynę z kapturem od Ayshien. Dzięki niemu mogłam ukryć swoją twarz i prawdziwe uczucia, tak było łatwiej i zmniejszałam przy okazji ryzyko zdemaskowania. W końcu doszliśmy na miejsce, weszliśmy do środka szpitala. Nie leżało tu zbyt wiele osób, zaledwie kilka z czego połowa pewnie miała badania kontrolne. Nie byli to jednak żołnierze, to miejsce – jak się domyśliłam – było przeznaczone dla ważniejszych osób takich jak oficerowie czy generałowie. Nie zatrzymaliśmy się jednak w tym miejscu, przeszliśmy przez jedną czwartą białego pomieszczenia po czym skręciliśmy w prawo do odosobnionego pomieszczenia.

- Gdzie jesteśmy? – zapytałam ciekawa i poddenerwowana zarazem.

- Ja jako Najwyższy Wódz mam osobny pokój medyczny, dziele go razem z Huxem z racji, że jest drugą najwyżej postawioną osobą tutaj – wyjaśnił zmodyfikowanym przez maskę głosem. Naprawdę było to dla mnie dziwne, prawię nigdy nie słyszałam tego głosu. Mroził mi krew w żyłach, przywoływał nieprzyjemne wspomnienia. W niczym nie przypominał głosu mężczyzny, który się mną opiekował i kochał. Jednak było to konieczne.

Nagle do pomieszczenia weszła młoda kobieta o jasnych włosach i oliwkowej skórze. Ubrana była w biały, lekarski fartuch. Nie należała do najpiękniejszych kobiet jakie widziałam, miała dość specyficzną urodę.

- Naczelny Wodzu – powiedziała z szacunkiem i skłoniła się.

- Rób swoje, Doktor Dorothy. Chce mieć jej dokładne badania. Zrób jej wszystko co się da. Za godzinę przyjdę tu i chce zobaczyć wyniki – zażądał ignorując powitanie lekarki. Spojrzał jeszcze raz w moją stronę.

Przełknęłam ślinę. Lekko się zestresowałam, sama w obcym miejscu, z nieznaną wcześniej osobą i w dodatku z lekarzem... Nigdy nie wierzyłam w ich dobroć i chęć bezinteresownej pomocy innym. Na Jakku było to niedomyślenia. Jednak na tym się nie kończyło, po prostu bałam się medyków, sama nie byłam pewna dlaczego, nie przypominałam sobie żadnej traumy ani niczego podobnego.

Skinęłam lekko głową w stronę Bena, po czym mężczyzna odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia.

***Hux

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 04, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Na Drugim Końcu Galaktyki || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz