31

134 9 94
                                    

***Rey

Obudziłam się rano, promienie słoneczne przepuszczane przez korony drzew wpadały do mojego pokoju. Ptaki śpiewały, a moje ciało otaczały ciepłe ramiona. Pomimo pięknej pogody bolała mnie głowa po wszystkich wczorajszych wydarzeniach i źle się czułam. Po paru minutach otworzyłam zmęczone oczy i popatrzyłam na kobietę, która spała wtulona we mnie. Zdziwiłam się, nie pamiętałam abyśmy się razem kładły, ale mogłam się domyślić, że pewnie zasnęłyśmy podczas spotkaniu z Benem. Popatrzyłam na pogrążoną we śnie przyjaciółkę, wydawała się spokojna i krucha. W żadnym stopniu nie przypominała kobiety, która mnie wczoraj broniła. Nikomu przez myśl by nawet nie przeszło, że włada potężną mocą i jest wojowniczką.

Po dość krótkim odstępie czasu i ona się zbudziła. Na początku, na jej twarzy mogłam zobaczyć szok, wynikający z niewiedzy jak się tu znalazła. Lecz po chwili uśmiechnęła się do mnie promiennie.

- Proszę, proszę, proszę i kto tu jest rannym ptaszkiem? - powiedziała z lekką, poranną chrypką.

- Jeśli trzynasta to dla ciebie rano, to tak - odpowiedziałam z przekąsem. Dziewczyna popatrzyła na mnie z niedowierzaniem, a potem zerknęła na hologram wyświetlający godzinę. Po chwili poderwała się na równe nogi i powiedziała zdenerwowana:

- O nie, nie, nie, nie, nie! Pół dnia zmarnowane, a miałam już cały dzień zaplanowany... O mocy... Nasz trening! - zaczęła panikować i spazmatycznie oddychać. Zaśmiałam się cicho na ten widok.

- Ayshien, nie panikuj, nie można przez całe życie się trzymać ściśle określonego planu. Czasem mogą wydarzyć się takie rzeczy, na które nie mamy wpływu, a wtedy cały plan się może zawalić. Powinnaś trochę wyluzować i żyć chwilą - z rozbawieniem starałam się uspokoić panikarę, co po chwili się udało.

- Masz rację - westchnęła i usiadła na moim posłaniu - ale na wczorajszej imprezie mogłam przewidzieć wiele rzeczy i im zapobiec - w jej głosie można było usłyszeć nutę goryczy i winny. Popatrzyłam na nią ze współczuciem i usiadłam obok.

- Ayshien nie da się wszystkiego przewidzieć. A zwłaszcza tego co Finn...

- Nie o to chodzi Rey - przerwała mi w połowie zdania - fakt, tego nikt nie mógł przewidzieć. Ale mniejsze rzeczy dotyczące mnie mogłam przewidzieć - popatrzyła pustym przed siebie wzrokiem. Popatrzyłam na nią wyczekujący wzrokiem, czekając, aż rozwinie swoją myśl. Lecz nie chciałam jej pośpieszać i na nią zbyt naciskać. - Wczoraj za dużo wypiłam, nie chciałam odstawać od reszty. Byłam zbyt piana, żeby logicznie myśleć. Poe też był piany, ale myślę, że miał kontrolę nad sobą. Słyszałam o jego sławie wśród rebeliantek. Myślałam, że to nie prawda, a nawet gdyby, to nie ulegnę jego urokowi. Ale chyba niestety się myliłam... Całowaliśmy się - przyznała, a mi opadła szczęka. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Chciałam wydusić z siebie jakieś słowa, ale nie mogłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Ayshien widząc moją minę powiedziała - to i tak bez znaczenia, byłam tylko przelotną przygodą. Dzisiaj nawet dla niego nie było by to wspomnieniem - słyszałam w jej głosie smutek, po chwilę zdałam się na odwagę i zapytałam:

- Ayshien... Czy ty go kochasz?

- Nie wiem - odpowiedziała zgodnie z prawdą - ale przy nim... czuję się, dobrze, jest naprawdę dobrym człowiekiem, ma niezłe poczucie humoru. Ale nie jestem pewna czy coś więcej czuje. Coś mnie do niego ciągnie, ale nie wiem co to jest, co on ma takiego w sobie... - pokiwałam lekko głową. Zapanowała krępująca cisza, miałam w głowie milion pytań, ale nie chciałam jej już męczyć. A może po prostu nie chciałam znać odpowiedzi? - Chodź, pójdziemy coś zjeść, a potem... A potem muszę iść porozmawiać z matką - szybko zmieniła temat i uśmiechnęła się dla niepoznaki. W tamtym momencie przez myśl mi przebiegło, że była naprawdę dobrą aktorką. Jeden jej uśmiech maskował wszystkie uczucia.

Na Drugim Końcu Galaktyki || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz