- Dziękuje jeszcze raz Pani Generał, obiecuję, nie zawiodę Pani - powiedział Argon do Generał Organy i się rozłączył. Stałem przy biurku i wpatrywałem się w młodego oficera.- Ona jest naprawdę taka głupia, czy po prostu naiwna? - zapytałem beznamiętnym głosem.
W ogóle co to miało znaczyć? Od tak przyjmować oficera wrogów w ich szeregi i wierzyć im na słowo? Żałosne, przez takie nieostrożne zachowanie mogli przecież zginąć, ale w sumie, to lepiej dla nas.
- Sam nie wiem generale. Nie wiedziałem, że tak łatwo nam pójdzie. To chyba już starość doprowadza Organe w obłęd i do tak pochopnych działań. Ale, to idzie nam na rękę, w końcu będziemy mieli okazje zniszczyć tą bandę rebeliantów, to tylko kwestia czasu.
- Zgadzam się z Panem. Jeśli dobrze się spiszesz na tej misji dostaniesz awans, ale jak zawiedziesz i zaślepi cię twoja pycha oraz pewność siebie, możesz się spodziewać egzekucji. Radzę ci, nie zawiedź mnie - powiedziałem, na co oficer przełkną ślinę i wychrypiał:
- Tak jest generale, nie zawiodę Pana.
- Mam nadzieje, musisz się jeszcze przygotować, bo jak będziesz się tak jąkać jak przed chwilą to cały plan szlak trafi. A i oczywiście nic im nie mów o naszej prawdziwej taktyczne, tylko o tej żeby wpadli w naszą pułapkę.
- Wiem generale, aż tak głupi to ja nie jestem - odparł oburzony.
- Mówię to tylko dla upewnienia, a teraz... uczcijmy nasz sukces - powiedziałem i wziąłem od droida dwa kieliszki szampana, z czego jedno dałem czarnowłosemu. - Za powodzenie misji i za lepsze jutro dla galaktyki! - wzniosłem toast.
- Za Najwyższy Porządek! - dodał i stuknęliśmy się kieliszkami, po chwili wypiliśmy napój. Chwile jeszcze rozmawialiśmy, a po chwili się rozeszliśmy i poszliśmy do swoich kajut.
Padałam na ryj, nie dość, że dzisiaj ta misja, od godziny czwartej nie śpię to jeszcze ta noga. Dojście z chatki Lei do mojej zajęło mi jakieś 30 minut. Jedyne o czym teraz myślałam to to, żeby położyć się na łóżku i pójść spać, nic więcej nie chciałam. Ale niestety moc miała inne plany.
Kiedy przekroczyłam próg mojej chatki oraz zamknęłam drzwi, poczułam drganie mocy, wszystkie dźwięki nocnych zwierząt wyciszyły się, wiedziałam, że moc mnie z nim łączy, a już po chwili czułam jego obecność za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam dobrze znaną mi osobę, Kylo Rena... a może Bena Solo? Sama już nie wiem, pogubiłam się w tym wszystkim.
Chłopak miał założony luźny czarny podkoszulek i swoje słynne skurzane spodnie z wysokim stanem. Muszę mu kiedyś powiedzieć, że źle w nich wygląda i że to już wyszło z mody. Ale jeszcze nie teraz, może za tydzień? Dwa? Pożyjemy zobaczymy.
Staliśmy w ciszy przyglądając się sobie, nikt nie chciał zacząć rozmowy, a w powietrzu można było wyczuć gęstą atmosferę. Oparłam się o szafkę obok i spuściłam swój wzrok na ręce żeby nie patrzeć na niego i jego oceniający oraz przeszywający wzrok.
- Rey - powiedział spokojnym głosem zamiast słów powitalnych jak to mieliśmy w zwyczaju i podszedł do mnie, ale zachowując odpowiedni dystans. Pomimo tego, że stał może metr ode mnie poczułam jego ostry, charakterystyczny i przyjemny zapach perfum, przez co się trochę rozbudziłam i nie mogłam pozbierać myśli w logiczną całość, ale to tylko przez chwile. Jak już się otrząsnęłam odpowiedziałam mu cicho:
- Ben - jedyną rzeczą jaką w tej chwili najbardziej pragnęła to pójść spać, nic innego, tylko spać. Ale nie chciałam zmarnować okazji, która szybko by się raczej nie powtórzyła, skoro mężczyzna postanowił się pierwszy odezwać.
CZYTASZ
Na Drugim Końcu Galaktyki || Reylo
FanficMinęło 2 miesiące po śmierci Luke'a Skywalkera i Snoke'a. Ruch Oporu rehabilituje siły do walki z Najwyższym Porządkiem. Rey kontynuuje szkolenie na Jedi, ale na swojej drodze napotyka dużo przeszkód. Kylo Ren przejmuje władze nad Porządkiem i zaczy...