Obserwuję Evana i mam wrażenie, że gdyby coś pił najpewniej by to wypluł z wrażenia.
-Czekaj, czekaj od początku, Watson przyszedł tutaj jak gdyby nic, pod pretekstem tego, że to był mój pomysł, wywiózł cię na jakieś bezludzie, po czym zaczął sugerować, że może zrobić ci krzywdę, ty zaczęłaś uciekać i, że jesteś taką ofermą, wpadłaś do jeziora, ale on cię jednak uratował?- potwierdziłam jego słowa kiwnięciem, a on kontynuuje:- Potem zabrał cię do swojego mieszkania, gdzie zostałaś na noc. Dobra powiedzmy, że do tego momentu ogarniam. Co było dalej?
- Potem tak jakby wylądowałam z nim w łóżku.
- Spałaś z nim?!- nie no kurwa teraz to już pół Corwen będzie wiedziało, co wydarzyło się wczorajszej nocy.
- Ciszej kretynie. Do niczego między nami nie doszło.- patrząc na zdezorientowane spojrzenie przyjaciela, szybko dodałam:- Nie w tym sensie, o jakim myślisz. Po prostu nie mogłam zasnąć na kanapie w salonie, chyba jeszcze nigdy na takim cholerstwie nie spałam, ale wracając, poszłam do niego do sypialni, było jakoś po drugiej i najzwyczajniej go obudziłam i poprosiłam, żeby się przesunął. Zresztą wcześniej sam mi proponował, abym z nim spała. Potem powiedział mi, dlaczego zabrał mnie na polanie a swoją drogą to powód, jaki mi podał, był żałosny. Sam stwierdził, że nie wie, dlaczego to zrobił. A potem...- zatrzymałam się na chwilę, bo jak mu to powiem, to chyba zejdzie na zawał.
- A potem co?
- Potem zgarnął mi włosy z czoła, ale nie zabrał ręki i zaczął gładzić mój policzek, zbliżając się bliżej mnie. Nie wiem, ile to trwało, ale na pewno zdążyłam zasnąć.
- Boże, ale to musiało być gorące!- wrzasnął jak podniecony dziesięciolatek.
- Nie, to nie było gorące, to było dziwnie. Nie uważasz? Przecież my wcale się nie znamy, a że ja jestem taką skończoną idiotką, powinnam nawet nie wchodzić do tego mieszkania. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. On ewidentnie ma do mnie jakiś problem.- mówię, pomijając już sytuacje z poranka, bo inaczej chyba spalę się ze wstydu.
- Nie przesadzaj, ludzie czasami robią gorsze świństwa z nieznajomymi. Ty po prostu z nim spałaś w jednym łóżku. Poza tym przyznaj, że ci się to podobało, od czasów Nicka minęły wieki, a ty też potrzebujesz bliskości.- patrzy na mnie wymownie, czekając na odpowiedź.
- Może i mi się podobało, ale to nie zmienia faktu, jak on mnie traktuję.- przecież on nawet raz nie użył mojego imienia, zapewne nawet nie wie, jakie ono jest.
- To spójrz na to z innej strony. Może mu się podobasz. Czasami tak jest, że jak ktoś chce zwrócić czyjąś uwagę, to zachowuje się do tej osoby wrednie.- mówi, jakby co najmniej odkrył Amerykę.
- Nie sądzę. Jeżeli podobałaby mi się jakaś osoba, to zrobiłabym wszystko, żeby jej zaimponować, żeby pomyślała, że jestem dobra. A nie wyzywała od najgorszych na każdym kroku, oceniała i w dodatku groziła.- odpowiadam, zakładając krzesła na stoły.
Evan już nie komentuje mojej wypowiedzi i pomaga mi ogarnąć kawiarnie przed zamknięciem. Zamykam drzwi i kieruje się z nim w stronę parkingu. Czuję, że Evan jest wyraźnie zdenerwowany. Chcę mi coś powiedzieć, ale nie wie od czego, zacząć więc decyduje się zapytać go wprost:
-Co się dzieje? Przecież widzę, że jest coś nie tak.- mówię, kiedy wyjeżdżamy na główną ulicę.
-Bo... Ja tak jakby... Chyba, nie mówię, że na pewno... Albo wiesz co, zapomnij, pewnie mi się zdawało.- teraz to już mu nie odpuszczę, musi mi powiedzieć.
- Evan po prostu to powiedz.
- Kiedy sprzątaliśmy w kawiarni, wydawało mi się, że widziałem... Elliota.- mówi na jednym wydechu.
- To dlatego nie odpowiedziałeś mi wtedy, bo go zobaczyłeś? To na pewno nie on, musiało ci się przewidzieć. Ten tchórz nigdy by tu nie wrócił. Nie po tym wszystkim.- mówię zaskakująco spokojnie.
- Tak chyba masz rację...- odpowiada już mniej zdenerwowany.
Dalsza podróż mija nam w luźniejszej atmosferze. Żegnam się z przyjacielem i kieruje się w stronę domu, otwieram drzwi, a moją uwagę przykuwa czerwona koperta położona na wycieraczce. Rozglądam się po okolicy, aby zobaczyć czy ktoś może znajduje się pobliżu, ale nikt nie przykuwa mojej uwagi. Biorę kopertę i wchodzę do domu, od razu kieruje się do salonu, aby ją otworzyć. W środku koperty znajduję się mała karteczka, a na niej pochyłym stylem zapisane jest pięć słów, które stając się mętlikiem w głowie:
Przeszłość zawsze do nas wraca.
To musi być jakiś żart. Niby kto by to zostawił przecież to wszystko, nie trzyma się całości. Chyba że... Elliot naprawdę wrócił do miasta, ale to przecież nie możliwe. Minęło tyle lat. Nie kontaktował się z nami, nie dawał znaku życia. Moje przemyślenia przerwa dzwonek do drzwi. A co jeżeli to wszystko prawda ...
***